Wygrana w lotto – przypadek, łut szczęścia, czy czysta nauka?

Image

Źródło: Internet

Dla wielu osób, niezależnie od wieku czy płci, wygrana w lotto byłaby powodem do ogromnej radości. Według statystyk, w Polsce niemal połowa pełnoletnich osób udaje się od czasu do czasu do kolektur, w nadziei na spełnienie marzenia o wygranej. Podobnie jest w pozostałych krajach Europy i świata. Wiele byśmy dali za gotowy przepis na wygraną w lotto. Czy jest to zaledwie kwestia przypadku, bycia w „czepku urodzonym”, czy może stoją za tym jakieś sposoby? Raz na jakiś czas najwięksi wielbiciele lotto próbują rozwikłać tę zagadkę. Poniżej znajdziecie kilka historii i ciekawostek z życia wziętych.

 

Garść statystyk

 

Jedno jest pewne – wybierając loterię liczbową, warto spojrzeć na statystyki lotto i informacje dotyczące rachunku prawdopodobieństwa w przypadku danej gry. W końcu matematyce i statystyce z pewnością można zawierzyć. Dla przykładu: aby wygrać w „Totolotka”, gdzie szanse na zwycięstwo wynoszą 1 do 13 983 816, trzeba by wypełnić dokładnie 13 983 816 zakładów Lotto, przy czym każdy z nich musiałby zawierać inną możliwą kombinację 6 liczb z puli 49.

 

Poza faktem, że byłoby to dość czasochłonne zajęcie, za każdy kupon musielibyśmy zapłacić 3 złote, co w sumie dałoby kwotę równą 41 951 448 zł. Innymi słowy, musielibyśmy zainwestować prawie 42 miliony złotych, aby mieć całkowitą pewność wygranej. Mija się to oczywiście z celem. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę dwa czynniki. Po pierwsze, najwyższa wygrana w historii lotto w Polsce wyniosła dotychczas 36,7 miliona złotych. Po drugie, w momencie, gdy kilka osób poprawnie wytypuje 6 liczb, wówczas główna nagroda ulega podziałowi. Można więc pokusić się o założenie, że nikomu raczej taki pomysł na wygranie w Lotto nie przyszedł do głowy…

 

Natomiast podobnym tokiem myślenia wykazali się jakiś czas temu dwaj przyjaciele z Opola…

 

Mini eksperyment z Mini Lotkiem

 

Eksperyment związany był nie z Lotto, a z Mini Lotto, czyli grą polegającą na wytypowaniu 5 liczb z 42. Na pierwszy rzut oka już widać, że szanse na wygranie głównej nagrody (o wartości około 350 tysięcy złotych) są tutaj znacznie wyższe niż w przypadku klasycznego Lotto (bo wynoszą 1 do 850 660). Natomiast pojedynczy zakład kosztuje 1,25 zł.

 

Otóż, panowie postanowili kupić aż 1000 takich kuponów i sprawdzić, ile uda im się wygrać. Na kanale YouTube zobaczyć można kilkuminutową relację z przebiegu eksperymentu. Niestety, nie udało im się trafić „piątki” i musieli się zadowolić jedynie kilka „trójkami”. Co prawda ich eksperyment – zgodnie z zamierzeniem – miał być przede wszystkim zabawą, niemniej jednak ta zabawa kosztowała niemało, bo 1250 zł (cena 1000 zakładów).

 

W sieci natknąć się można na więcej informacji dotyczących tego typu testów. Jedni traktują je śmiertelnie poważnie, inni z przymrużeniem oka, a jeszcze inni szukają przez to odpowiedzi na pytanie: czy wyniki lotto są ustawiane? (są i tacy, co wierzą, że to oszustwo). Cóż, niezależnie od gry, zawsze warto powołać się na matematykę, bo ta nie kłamie.

 

Czy można wygrać kilka razy z rzędu?

 

O „niezwykłym przypadku Joan Ginther” rozpisywały się parę lat temu amerykańskie media... Magazyn „Forbes" okrzyknął ją nawet najszczęśliwszą kobietą świata. Dlaczego? Ponieważ cztery razy z rzędu wygrała wielkie sumy w zdrapkach i amerykańskich grach liczbowych. Najwyższa z nich równa była 10 milionów dolarów.

 

Szybko zaczęto dociekać – jak to możliwe, że jedna osoba aż czterokrotnie trafiła tak kolosalne wygrane, skoro większości ludzi nie uda się trafić choćby jednej nagrody w ciągu całego życia? Niektórzy posądzali ją o oszustwo i próbowali udowodnić, że kobieta złamała algorytm, jaki wykorzystuje się do drukowania i dystrybucji zdrapek. Ponoć trzy „szczęśliwe” zdrapki zostały zakupione przez nią w tym samym punkcie (przy stacji benzynowej w mieście Bishop) z dwuletnim odstępem czasowym. W jednym z artykułów w magazynie „Harper’s” otwarcie nawet przypuszczano, że wygrane pani Ginther, muszą być wynikiem analiz matematycznych i konkretnych sposobów. Argument ten miał potwierdzić fakt, że kobieta przez wiele lat pracowała jako wykładowca matematyki na prestiżowym Uniwersytecie Stanford. W dodatku miała też doktorat… ze statystyki.

 

Podobno gdyby takie kolosalne zwycięstwa (cztery razy z rzędu) przytrafiły się komuś w kasynie, w niektórych stanach można by zostać aresztowanym, w celu złożenia wyjaśnień, jak doszło do tylu zwycięstw.

 

Gdzie zatem leży prawda dotycząca historii Joan Ginther? Tej zagadki do dziś nie rozwikłano. Za to dwa lata temu zainteresowało się nią samo Hollywood i być może już wkrótce pojawi się film o szczęściarze z USA.

 

Podręcznik dla przyszłych milionerów?

 

Było o filmie, teraz pora na książkę. Mowa o publikacji pod tytułem „Learn How To Increase Your Chances of Winning the Lottery”, czyli: „Dowiedz się jak zwiększyć swoje szanse wygrania na loterii” (nieprzetłumaczonej jeszcze na polski), autorstwa niejakiego Richarda Lustig’a. Wystarczy wpisać to nazwisko w wyszukiwarce internetowej i znajdziemy mnóstwo informacji na temat siedmiokrotnego szczęścia w lotto. Pan Lustig wygrał bowiem aż siedem wysokich nagród w różnych loteriach. Po pierwszych kilku tak bardzo zafascynował się tym tematem, że postanowił poświęcić swoje życie na to, by wypracować metodę lub metody na wygraną.

 

Efektem jego działań jest wspomniana wyżej książka, w której znaleźć można wyłącznie praktyczne wskazówki, którymi kierował się Lustig podczas typowania liczb. Niektórzy uważają je za kontrowersyjne, a inni bez zawahania podążają za poradami wielkiego zwycięzcy.

 

Lustig dowodzi na przykład, że mimo iż teoretycznie wszystkie liczby mają takie same szanse na wylosowanie, niektóre z nich (zwłaszcza w kombinacjach z innymi) wypadają częściej. Zjawisko to nawet otrzymało specjalną nazwę: gorące numery. Według Lustig’a, to właśnie te numery należy typować, zamiast korzystać z opcji chybił-trafił. Wspomina także o konsekwencji – przy wyborze jednego konkretnego lotto i zawsze tej samej kombinacji liczbowej. Lustig do loterii podszedł niczym do pracy zawodowej, albo ważnego projektu. W swojej książce tłumaczy na przykład dlaczego warto przeznaczać miesięczny budżet na kupony lotto (jeśli poważnie myślimy o wygraniu). W wielu anglojęzycznych artykułach w sieci znaleźć można streszczenia porad zamieszczonych w książce Richarda Lustig’a.

 

Szczęście, magia, łut szczęścia?

 

Gdyby możliwe było przepowiedzenie dokładnej przyszłości, pewnie każda wróżka byłaby dzisiaj milionerką, a połowa społeczeństwa wygrałaby w lotto. Niestety (albo stety) nikt nie poda nam liczb lotto, które wypadną w przyszłych losowaniach.

 

Ostatnio jednak bardzo popularne stało się tak zwane prawo przyciągania, tajniki fizyki kwantowej i zagadnienia związane z manifestacją. Niektórzy są święcie przekonani, że wizualizowanie swojej wygranej, a nawet noszenie w portfelu fikcyjnego czeku wypisanego na swoje nazwisko ma pomóc w urzeczywistnieniu tych marzeń.

 

Niejaka Cynthia Stafford, która wygrała 112 milionów dolarów w jednej z amerykańskich loterii, twierdzi, że „zaplanowała sobie” to zwycięstwo i dokładnie taką kwotę chciała wygrać. W wywiadzie dla telewizji abc news powiedziała „Wiedziałam, że wygram”, wspominając o bestselerowej książce „Potęga podświadomości”, Josepha Murphy’ego. Gdy reporterka zapytała ją o to, czy nie sądzi, że zawarte tam porady to taki trochę „hokus pokus”, Cynthia odpowiedziała z przekonaniem, że „nie wierzy w magię, ale wie, że gdy się w coś bardzo mocno wierzy – wówczas to coś się w końcu wydarzy.”

 

Cóż, każda z przedstawionych tu historii wydaje się niewiarygodna. Natomiast faktem jest to, że wszystkie wymienione osoby (poza eksperymentatorami z Opola) zostały milionerami. Czy wygrana w lotto to kwestia zwykłego przypadku? A może jest to nic innego jak łut szczęścia? Czy każdy mógłby zaplanować sobie wygraną, jak Cynthia Stafford albo Richard Lustig? Zachęcamy do dyskusji.

 

 

 

Ocena:

jeśli to tylko piłeczki i losowanie jest dziełem przypadku to są takie same szanse że padnie konfiguracja: 1, 2, 3, 4, 5, 6 niż jakakolwiek inna.

0
0

Kiedyś w Lotto można było wygrać (w czasach kiedy nie było systemu komputerowego), sporo osób z bliskiego i dalszego otoczenia wygrywało większe sumy. Słyszycie, że ktoś znajomy wygrał jakąś większą kwotę w Lotto od czasu wprowadzenia sys. komp.? Oczywiście media podają "w kolektórze X padła gówna wygrana.." - czy ktoś jest w stanie to potwierdzić ? Prawdopodobnie jest tak ponieważ Lotto ma dostęp do wszystkich wytypowanych wyników jeszcze przed losowaniem (sic!), nie ma więc najmniejszego problemu by wynik w TV "dobrać " tak ... ;-). Poza tym tak częste kumulacje milionowych wygranych nigdy przed wprowadzeniem systemu komputerowego się nie zdarzały - ot taka ciekawostka ;-) Oczywiście drobne wygrane pozostaną, ale milionów już szaraczek nie wygra. To oczywiście moja mała teoria spiskowa ;-)

0
0

Dodaj komentarz

Treść tego pola jest prywatna i nie będzie udostępniana publicznie.