Lipiec 2020

Naukowcy przypadkowo odkryli bakterie żywiące się metalami

Ponad sto lat temu przewidywano istnienie specyficznych bakterii, które mogą żywić się metalami. Dopiero teraz, mikrobiolodzy z Kalifornijskiego Instytutu Technicznego odkryli bakterie metabolizujące mangan. Co ciekawe, badacze odnaleźli je przez przypadek... w zlewie.

 

Profesor mikrobiologii Jared Leadbetter przeprowadzał w swoim laboratorium eksperyment, podczas którego korzystał z lekkiej kredowej formy manganu. Zabrudzony szklany słoik odstawił do namoczenia w wodzie w zlewie i wyjechał na kilka miesięcy do pracy poza laboratorium. Gdy wrócił, słoik był pokryty tajemniczym ciemnym materiałem.


Dziwna czarna powłoka na szklanym słoiku stała się obiektem dalszych badań. Jak się okazało, był to utleniony mangan, który wytworzyły bakterie najprawdopodobniej pochodzące z wody wodociągowej. Z przeprowadzonych badań wynika również, że nowo odkryte bakterie mogą wykorzystywać mangan do przekształcenia dwutlenku węgla w biomasę za sprawą chemosyntezy.

 

Tlenki manganu występują powszechnie – znaleziono je np. w osadach podpowierzchniowych i mogą również tworzyć się w systemach dystrybucji wody, powodując ich zatykanie. Dotychczas nie było wiadomo, w jaki sposób i dlaczego taka substancja powstaje w wodociągach. Podejrzewano, że odpowiedzialne za to mogą być właśnie bakterie żywiące się manganem, lecz wcześniej nie udało się tego potwierdzić dowodami.

 

Najnowsze odkrycie pomoże lepiej zrozumieć geochemię wód podziemnych. Bakterie mogą rozkładać zanieczyszczenia w wodach gruntowych, a niektóre organizmy mogą redukować tlenek manganu. Naukowcy mają również nadzieję, że wyniki badań pozwolą zrozumieć, w jaki sposób powstają guzki manganu. Tzw. konkrecje polimetaliczne to konglomeraty składające się z różnych pierwiastków, występujące na dnie oceanów. Te metalowe kulki znane są nauce od lat 70. XIX wieku. Niektóre firmy górnicze planują wydobywanie kulek, aby pozyskiwać z nich rzadkie metale, choć wciąż tak naprawdę nie wiemy, jak one powstają. Niewykluczone, że są one dziełem konkretnych bakterii.

 

Dodaj komentarz

loading...

Naukowcy przyznali, że duże ozbłyski słoneczne wywołują silne trzęsienia ziemi

Od wielu lat pojawiały się sugestie, że istnieje korelacja między zjawiskami solarnymi a sejsmicznymi na Ziemi. Długo jednak tego typu teorie były uważane raczej za paranaukowe. Okazuje się, że niesprawiedliwie. Po dziesięcioleciach badań naukowcy wreszcie znaleźli dowody na to, że potężne trzęsienia ziemi zwykle występują w grupach, a nie losowo. Ale dlaczego tak się działo do tej pory pozostało tajemnicą. Nowe badanie, opublikowane 13 lipca w czasopiśmie Scientific Reviews, wskazuje na to, że potężne erupcje na Słońcu mogą powodować ogromne trzęsienia ziemi na Ziemi.

 

MImo, że duże trzęsienia ziemi na całym świecie nie są równomiernie rozmieszczone geograficznie to istnieje między nimi wyraźny związek. Włoscy naukowcy przetestowali hipotezę, że to aktywność Słońca może wpływać na globalne występowanie trzęsień ziemi. Giuseppe De Natale, dyrektor naukowy Narodowego Instytutu Geofizyki i Wulkanologii w Rzymie i współautor tego badania, twierdzi, że słoneczne pochodzenie dużych trzęsień ziemi ma solidne podstawy naukowe.

 

Gołym okiem Słońce może wydawać się względnie spokojne. Ale nasza gwiazda nieustannie bombarduje Układ Słoneczny ogromną ilością energetycznych cząstek w postaci wiatru słonecznego. Czasami ogromne erupcje z powierzchni Słońca powodują koronalne wyrzuty masy lub potężne strumienie energii cząstek - w tym jonów i elektronów - które przemieszczają się po Układzie Słonecznym z ogromną prędkością. Gdy dotrą do Ziemi, te naładowane cząstki mogą zakłócać pracę satelitów, a w ekstremalnych warunkach niszczyć nasze sieci energetyczne. Nowe badanie sugeruje, że cząstki z tak potężnych erupcji - w szczególności z dodatnio naładowanymi jonami - mogą być odpowiedzialne za wywołanie silnych trzęsień ziemi.

 

Trzęsienia ziemi zwykle występują, gdy skały górotworu podlegają znacznym naprężeniom, albo gdy płyty tektoniczne Ziemi poruszają się i zderzają. Kiedy przezwyciężone zostanie silne tarcie łączące płyty, skały łamią się, uwalniając ogromną ilość energii i wstrząsając ziemią na powierzchni. Ale naukowcy zauważyli również pewien wzór w niektórych dużych trzęsieniach ziemi do których dochodzi na całej planecie. Zwykle występują one w grupach, a nie losowo. Sugeruje to, że może istnieć jakieś globalne zjawisko, które wywołuje te globalne serie trzęsień ziemi. I chociaż wielu badaczy przeprowadziło już badania statystyczne, próbując ustalić przyczynę, jak dotąd nie udowodniono tego za pomocą przekonującej teorii.

 

Aby rozwiązać tę przedłużającą się zagadkę, naukowcy zbadali dane z 20 lat dotyczące zarówno trzęsień ziemi, jak i aktywności Słońca, szukając wszelkich możliwych korelacji. W szczególności zespół wykorzystał dane z satelity NASA Solar and Heliospheric Observatory (SOHO), oraz pomiary protonów (dodatnio naładowanych cząstek), które pochodzą ze Słońca i omiatają naszą planetę.

Satelita SOHO znajduje się 1,45 miliona kilometrów od Ziemi i prowadzi wyłącznie obserwacje Słońca. Dzięki niemu naukowcy mogli prześledzić ile materiału słonecznego dociera do naszej planety. Porównując globalny katalog ISC-GEM dotyczący trzęsień ziemi - historyczny zapis silnych trzęsień ziemi - z danymi SOHO, naukowcy zauważyli, że silniejsze trzęsienia ziemi występują, gdy rośnie liczba i prędkość nadchodzących protonów słonecznych. 

 

Było to w szczególności zauważalne gdy strumień protonów ze Słońca osiągał swój szczyt, a w ciągu następnych 24 godzin następował gwałtowny wzrost ilośći trzęsień ziemi o sile powyżej 5,6 stopni. Odnotowując korelację między strumieniem protonów słonecznych a silnymi trzęsieniami ziemi, badacze zaproponowali możliwe wyjaśnienie tego fenomenu. Chodzi o mechanizm zwany odwrotnym efektem piezoelektrycznym.

 

Poprzednie eksperymenty wyraźnie wykazały, że kompresja kwarcu, skały rozproszonej w skorupie ziemskiej, może generować impuls elektryczny za pomocą procesu znanego jako efekt piezoelektryczny. Naukowcy uważają, że takie małe impulsy mogą destabilizować uszkodzenia, które są już bliskie zerwania, powodując trzęsienia ziemi. W rzeczywistości zarejestrowano sygnatury zdarzeń elektromagnetycznych takich jak trzęsienia ziemi z piorunami i falami radiowymi występujące wraz z trzęsieniami ziemi w przeszłości. 

 

Niektórzy badacze uważają, że te wydarzenia są spowodowane przez same trzęsienia ziemi. Ale kilka innych badań odkryło silne anomalie elektromagnetyczne przed i po dużych trzęsieniach ziemi, więc dokładna natura związku między trzęsieniami ziemi a zjawiskami elektromagnetycznymi jest nadal przedmiotem dyskusji. Jednak nowe wyjaśnienie wywraca ten elektromagnetyczny związek przyczynowy do góry nogami, sugerując, że anomalie elektromagnetyczne nie są wynikiem trzęsień ziemi, ale raczej je powodują. 

 

Kiedy dodatnio naładowane protony ze Słońca uderzają w ochronny bąbel magnetyczny Ziemi, wytwarzają prądy elektromagnetyczne, które rozprzestrzeniają się nieuchronnie po całej planecie.Te prądy mogą następnie odkształcać kwarc w skorupie ziemskiej, ostatecznie wywołując wielkie trzęsienia ziemi.

 

 

 

 

Dodaj komentarz

loading...

Trwa metanowa apokalipsa. Stężenie tego gazu cieplarnianego wzrosło przez 17 lat aż o 9 procent!

Analiza stężenia metanu w atmosferze ziemskiej w ciągu ostatnich siedemnastu lat wykazała, że ​​jego udział w tym czasie wzrósł aż o 9%, osiągając obecnie rekordowe poziomy. Wyniki badań zostały opublikowane przez czasopismo naukowe Environmental Research Letters.

 

Zwolennicy antropogenicznego globalnego ocieplenia są przekonani, że to dwutlenek węgla emitowany przez ziemski przemysł, jest winny zmianom klimatu, które obserwujemy obecnie. Aby im przeciwdziałac postanowiono szereg działań mających za zadanie ograniczenie przemysłu i transformację energetyczną. Aby ją stymulować stworzono pojęcie :katastrofy klimatycznej" i wmówiono wszystkim, że o ile się nie opodatkujemy czeka nas pogodowy kataklizm. Przypomina to do złudzenia metody stosowane przez kapłanów egipskich manipulujących ciemnym ludem podczas zaćmień Słońca. 

 

Obecnie skoncentrowano się jednak nie na zaćmieniach, ale na gazach cieplarnianych. Na szczęście pominięto najbardziej powszechny z nich, czyli parę wodną. W przeciwnym wypadku należałoby opodatkować każde gotowanie wody powodujące wytwarzanie pary. Skoncentrowano się na szczęście na dwutlenku węgla - czyli CO2 - który to gaz uznano jako głównego winowajcę ocieplenia klimatu. Uznano przy tym, że aktywność słoneczna nie ma znaczenia, liczy się tylko ograniczenie emisji antropogenicznych dwutlenku węgla. Gdy nagle klimat zaczął wariować i zanotowaliśmy kilka rekordowo ciepłych lat, zwolennicy teorii wywołanego przez człowieka globalnego ocieplenia uznali to za dowód na konieczność jeszcze większego ograniczenia emisji znienawidzonego gazu.

 

Jak to zwykle bywa z fanatykami, koncentrują się oni na wąskim fragmencie zagadnienia, nie przyjmując szerszego kontekstu. W tym wypadku tym kontekstem są wielkie emisje metanu , do których od kilku lat dochodzi w Arktyce. Topnieją wielkie połacie wiecznej zmarzliny, a wraz z postepowaniem tego procesu dochodzi do uwalniania metanu, gazu cieplarnianego, który od tysięcy lat pozostawał zmagazynowany w formie hydratów metanu.

 

Jednak do atmosfery metan dostaje się nie tylko na skutek naturalnych emisji. Dwa główne źródła tego gazu to emisje z produkcji i zużycia gazu ziemnego, a także przemysł hodowlany. Krowy i inne bydło produkują prawie tyle samo metanu, co cały przemysł naftowy i gazowy. Według klimatologów wzrost średnich rocznych temperatur na Ziemi jest przede wszystkim związany ze wzrostem stężenia gazów cieplarnianych, w tym związków CO2, metanu i azotu. Pod koniec XIX wieku stężenie dwutlenku węgla wyniosło 285 ppm (części na milion), podczas gdy w połowie ubiegłego wieku osiągnęło 315 ppm, a teraz liczba ta jest już powyżej 400 ppm. Nie wiadomo jednak na pewno, że winni są ludzie i nie stoją za tym jakieś procesy naturalne.

 

Cykl metanu w atmosferze jest bardzo trudny do monitorowania. Problem polega na tym, że ten gaz pod wpływem światła słonecznego oraz cząsteczek ozonu i tlenu w górnej atmosferze ulega bardzo szybkiemu zniszczeniu. Ponadto jest aktywnie wchłaniany przez glebę. Dowodem na dużą ilość metanu w atmosferze jest ostatnia ilość obserwowanych niemal na całym świecie obłoków srebrzystych - chmur NLC. Niedawno udowodniono, że ich pojawianie się ma związek z metanem.

W przeszłości naukowcy uważali, że wszystkie emisje metanu - zarówno te emitowane przez działalność człowieka, jak i naturalne źródła tego gazu, takie jak mokradła lub źródła geotermalne - zrównoważą się. Najnowsze badania wskazują, że równowaga między tworzeniem nowych i niszczeniem starych cząsteczek metanu została naruszona w połowie 2000 roku. Z tego powodu stężenie i całkowita masa tego gazu w atmosferze zaczęły gwałtownie rosnąć, zwiększając się o 50 milionów ton (aż 9%) w porównaniu do typowego poziomu z początku XXI wieku.

 

Wskazano, że wielkość antropogenicznych emisji metanu - czyli CH4 - których źródłem są zwierzęta gospodarskie i rolnictwo, w ciągu ostatnich 17 lat również wzrosła o 11%. Przemysł naftowy i gazowy oraz energia w tym samym okresie zaczęły emitować 15% więcej metanu do atmosfery. Stało się to we wszystkich regionach świata, z wyjątkiem Europy, gdzie konsumpcja mięsa spadła i podjęto działania w celu zminimalizowania emisji metanu.

 

 

Dodaj komentarz

loading...

Aktywność słoneczna spada do najniższego poziomu od stu lat! Czy nadchodzi globalne ochłodzenie?

Minimum słoneczne utrzymuje się i zdaniem astrofizyków jest jednym z najgłębszych od stulecia. Słońce od dłuższego czasu jest nieaktywne i nie ma plam słonecznych.

 

Drastyczny spadek aktywności słonecznej rozpoczął się w 2019 roku i trwa również w 2020. Astrofizycy sugerują, że znaleźliśmy się w okresie największego od 100 lat minimum słonecznego. Zwykle w przeszłości zawsze oznaczało to ochłodzenie na Ziemi. Obecnie nie ma na ten temat konsensusu naukowego, a naukowcy wspierający hipotezę antropogenicznych zmian klimatu, twierdzą, że wpływ Słońca na temperaturę na naszej planecie jest obecnie niewielki.

 

Obecnie rozbłyski słoneczne są rzadkie i wyjątkowo słabe, burze geomagnetyczne prawie się nie powstają chyba, że na skutek emisji naładowanych cząstek z dziur kornalnych , a górne warstwy ziemskiej atmosfery są bardziej schłodzone. Wielu naukowców martwi się o przyszłość i twierdzi, że Słońce może „utknąć” w tym minimum słonecznym, wywołując epokę lodowcową na Ziemi, spowodowaną tak jak w przeszłości, niską aktywnością Słońca. 

Minimum słoneczne może potrwać nawet do 2070 roku, skutkując zmniejszeniem magnetyzmu, rzadką produkcją plam słonecznych i mniejszym promieniowaniem ultrafioletowym (UV) docierającym do Ziemi - wszystko to w teorii powinno sprowadzić chłodniejszy okres na planecie, który w przeszłości potrafił trwać nawet 50 lat. Według amerykańskiej agencji NOAA, obecny okres minimalnej aktywności słonecznej wkróce się skończy a następnie aktywność zacznie rosnąć w latach 2021–22, osiągając nowe maksimum słoneczne w latach 2023–26. Jeśli jednak do tego nie dojdzie trzeba będzie przyjąć do wiadomości, że globalne ocieplenie to nasza jedyna nadzieja na to, aby nie doszło do znaczącego obniżenia ziemskiej temperatury.

 

Ostatnie wielke zakłócenie 11-letniego cyklu słonecznego miało miejsce w połowie XVII wieku. Znane jest obecnie jako Minimum Maundera i wystąpiło między 1645 a 1715 rokiem. Spore części świata stały się wtedy tak zimne, że okres ten nazwano Małą Epoką Lodowcową, która trwała od około 1850 roku. Potem rozpoczął się okres ocieplenia, który trwa do dzisiaj.

 

Dodaj komentarz

loading...

Polski naukowiec stworzył niezniszczalny materiał

Czerpiąc inspirację z natury, naukowcy stworzyli wyjątkowy materiał, którego nie można przeciąć. Proteus znajdzie wiele zastosowań nie tylko w armii, ale także w zabezpieczeniach antykradzieżowych.

 

Nowy lekki materiał powstał z inicjatywy naukowców z brytyjskiego Uniwersytetu Durham i niemieckiego Instytutu Fraunhofera, którym przewodził Stefan Szyniszewski, adiunkt mechaniki stosowanej na wydziale inżynierii w Durham. Zespół inspirował się wyjątkowo twardą i odporną na pękanie skorupą mięczaków aragonotowych oraz strukturą skórki grejpfruta. Tak powstał niezniszczalny, lekki materiał, który posiada zaledwie 15% gęstości stali.

Proteus został wykonany z ceramicznych kulek z tlenku glinu, które zamknięto w aluminiowej strukturze piankowej. Podczas testów, materiał okazał się odporny na przecinanie szlifierkami kątowymi, wiertarkami i wysokociśnieniowymi strumieniami wody. Co więcej, podczas próby cięcia, materiał zaczyna wibrować, powodując uszkodzenie tarczy tnącej lub wiertła. Jest to zatem pierwszy wyprodukowany materiał, którego nie da się przeciąć.

 

Rewolucyjny materiał można wykorzystać na przykład w siłach zbrojnych do zwiększenia bezpieczeństwa i zapewnienia ochrony zdrowia. Z pomocą Proteusa będzie można stworzyć między innymi lekkie zbroje dla żołnierzy, wyposażenie ochronne dla osób pracujących z narzędziami tnącymi, a także niezniszczalne blokady rowerowe.

 

Dodaj komentarz

loading...

Według nowej teorii koronawirus nie powstał w laboratorium i był z nami od dawna

Profesor Tom Jefferson, starszy pracownik Oxford Centre for Evidence-Based Medicine, stwierdził, że terroryzujący całą ludzkość koronawirus SARS-CoV-2 jest uśpionym wirusem, który prawdopodobnie nie został stworzony w laboratorium w Wuhan, ale  „obudził się” na skutek kombinacji czynników naturalnych. 

Zdaniem brytyjskiego eksperta błędem jest zakładanie, że koronawirus SARS-CoV-2 to nowy patogen. Sceptycznie podszedł również do możliwości sztucznego stworzenia takiego wirusa.

"Myślę, że wirus już tu był, a przez tu mam na myśli wszędzie. Możliwe, że mamy do czynienia z uśpionym wirusem, który został aktywowany przez warunki środowiskowe”- powiedział Jefferson

Naukowiec zauważył, że teraz wiadomo już, że przed pojawieniem się koronawirusa w Chinach został on wykryty w różnych częściach świata. Na przykład w marcu ubiegłego roku SARS-CoV-2 zarejestrowano w ściekach Barcelony. Kontrola wód kanalizacyjnych włoskich miast Mediolan i Turyn ujawniła również obecność koronawirusa w grudniu 2019 r., a w ściekach brazylijskiego miasta Florianopolis ślady wirusa znaleziono w listopadzie 2019 r.!!!

 

Jako argument swojej hipotezy profesor wskazuje sytuację na Wyspach Falklandzkich, gdzie na początku lutego odnotowano przypadek zakażenia COVID-19. Jefferson pyta retorycznie - skąd on pochodzi?

 

Profesor porównał pandemię koronawirusa z pandemią hiszpańską w latach 1918–1920.

„W 1918 r. Około 30% populacji Samoa Zachodniego zmarło na hiszpańską grypę, chociaż nie mieli oni kontaktu ze światem zewnętrznym” - powiedział naukowiec

Według niego wyjaśnienie jest takie, że czynniki sprawcze wspomnianych chorób „nie pochodzą znikąd i nigdzie się nie rozprzestrzeniają, tylko zawsze z nami są, ale czasem coś je aktywuje, może gęstość zaludnienia na świecie lub warunki środowiskowe , i właśnie to powinno jego zdaniem, stać się przedmiotem analiz.

 

Przypomnijmy, że w maju WHO wykluczyła, że SARS-CoV-2 pochodzi spoza Chin, ale potwierdziła prawdopodobieństwo, że wirus rozprzestrzenił się wcześniej na cały świat niezauważony.

 

 

Dodaj komentarz

loading...

Hipotetyczna planeta X może być niewielką czarną dziurą

Astronomowie z Uniwersytetu Harvarda w USA wraz z naukowcami z projektu Black Hole Initiative (BHI) opracowali nową metodę wykrywania czarnych dziur w zewnętrznej części Układu Słonecznego. Ich zdaniem pozwoli ona raz na zawsze określić naturę hipotetycznej brakującej planety naszego systemu gwiezdnego, nazywanej planetą X lub Nibiru. 

W pracy naukowcy prowadzonej pod kierunkiem Amira Siraja, studenta Harvardu, opracowano nową metodę wyszukiwania czarnych dziur w zewnętrznej części Układu Słonecznego, opartą na obserwacjach rozbłysków, które pojawiają się, gdy czarną dziurę mija kometa. To opracowanie wskazuje, że badanie nieba za pomocą znajdującego się w Chile teleskopu LSST jest w stanie wykryć czarne dziury, po prostu obserwując rozbłyski akrecyjne występujące w zderzeniach czarnej dziury z małymi obiektami obecnymi w obłoku Oorta - tak jak z kometami, a raczej ich pyłem.

 

Możliwość obserwowania rozbłysków akrecyjnych pomoże potwierdzić lub obalić hipotezę, że Planeta X może być rzeczywiście małą czarną dziurą.<--break-> W pobliżutakiego obiektu kosmicznego, wszystkie zbliżające się do niego małe ciała niebieskie topią się w wyniku nagrzania z powodu energii uwalnianej, gdy czarna dziura absorbuje materię z otaczającej ją przestrzeni międzygwiezdnej. Po stopieniu te małe ciała ulegają pęknięciu, a ich resztki spadają na czarną dziurę, powodując rozbłyski, które można wykryć dzięki nowoczesnej technologii stosowanej w astrofizyce.

 

Jednak nawet nowoczesna technologia nie pozwala na wykrycie rozbłysków akrecyjnych bez wcześniejszych wskazówek, ale badanie nieba za pomocą LSST będzie w stanie łatwo wykryć takie miejsca. Obserwacje te sprawdzą również hipotezę, czy hipotetyczna Planeta X, na której istnienie wskazują niezwykłe orbity obiektów treansneptunowych i z pasa Kuipera znajdujących się w zewnętrznej części Układu Słonecznego, może okazać się pierwotną czarną dziurą.

 

Badanie na ten temat zostało zaakceptowane do publikacji w czasopiśmie Astrophysical Journal Letters i jest dostępne do recenzji w internetowym repozytorium arxiv.org.

 

Dodaj komentarz

loading...

Blisko wybrzeża Holandii odkryto nieznany podwodny wulkan

Wygasły wulkan został przypadkowo odkryty około 100 kilometrów od wybrzeża holenderskiej wyspy Texel. To nowe odkrycie może stanowić punkt zwrotny w zrozumieniu wulkanizmu na Morzu Północnym.

 

Liczący 150 milionów lat wulkan nazwano „Mulciber” na cześć rzymskiego boga ognia. Wulkan znajduje się obecnie w stanie uśpienia co oznacza, że prawdopodobieństwo jego erupcji w najbliższym czasie jest niewielkie. Jednak procesy wulkaniczne nadal zachodzą w jego wnętrzu. ​​Wulkan może się kiedyś przebudzić i rozpocząć aktywność za 10, 100 lub nawet 10 000 lat.


Graphic: TNO/TNO

Badacze natrafili na ślady tej struktury geologicznej podczas poszukiwania źródła anomalii magnetycznych wykrywanych na dnie Morza Północnego.

 

Po wstępnym śledztwie, odkryli oni ślady po popiole wulkanicznym i skałach magmowych co ostatecznie rozwiązało zagadkę. Wulkan Mulciber znajduje sie na głębokości 3 kilometrów p.p.m i szacuje się iż powstał 150 milionów lat temu.

 

Dodaj komentarz

loading...

Spinozaur to pierwszy znany nauce pływający dinozaur

Międzynarodowy zespół naukowców dokonał ważnego odkrycia, które może zmienić nasze postrzeganie dinozaurów. Odkryto bowiem pierwszy gatunek pływającego dinozaura, który prowadził półwodny tryb życia.

 

Spinozaur to rodzaj teropoda z rodziny spinozaurów. Dinozaury te żyły na terenach dzisiejszej Afryki Północnej od 112 do 93 milionów lat temu. Spinozaury ważyły 6-7 ton, mierzyły około 16 metrów i były większe od dorosłego Tyrannosaurusa Rexa.

W 2014 roku, Nizar Ibrahim i jego zespół odkrył w Maroku szczątki Spinozaura, dzięki którym dowiedzieliśmy się wielu nowych rzeczy na temat tych prehistorycznych stworzeń. Udało się również stworzyć ich rekonstrukcję. Jednak Ibrahim ogłosił, że Spinozaury mogły być przystosowane do wodnego trybu życia. Wielu naukowców zaczęło podważać jego twierdzenia. Uznano, że nie ma wystarczających dowodów, aby uznawać Spinozaura za stworzenie wodne.

 

Sytuacja zmieniła się wraz z najnowszym odkryciem. Zespół Nizara Ibrahima odnalazł kolejne szczątki, w tym brakujący ogon. Okazało się, że to właśnie on świadczył o półwodnym trybie życia Spinozaurów. Naukowcy odnaleźli niemal kompletny, podobny do płetwy ogon z wyjątkowo długimi kolcami, który był zdolny do wykonywania szerokiego ruchu bocznego.

Źródło: Paolo Verzone/National Geographic

Dalsze badania potwierdziły, że ogon Spinozaura w żaden sposób nie przypominał ogonów dwóch innych znanych teropodów - Allozaurów i Celofyzów. Ten przypominał raczej ogony współczesnych krokodyli lub traszek grzebieniastych, czyli zwierząt, które prowadzą półwodny tryb życia. Teraz naukowcy nie mają już żadnych wątpliwości i są pewni, że Spinozaur to pierwszy znany nam pływający dinozaur.

Dodaj komentarz

loading...

Biegun magnetyczny Ziemi drastycznie zmienił położenie

Północny biegun geomagnetyczny Ziemi stale zmienia swoje położenie. Od czasu, gdy naukowcy po raz pierwszy udokumentowali to w latach trzydziestych XIX wieku, północny biegun magnetyczny przemierzył około 2250 kilometrów przez górne odcinki półkuli północnej od Kanady w kierunku Syberii. W latach 1990–2005 tempo tego ruchu przyspieszyło z niecałych 15 kilometrów rocznie do 50–60 kilometrów rocznie.

<--break->

Nowe badanie, opublikowane w tym tygodniu w czasopiśmie Nature Geoscience, dowodzi, że zmiany mogą być wyjaśnione przez wzajemne oddziaływanie i opadanie dwóch magnetycznych „kropel” stopionego żelaza we wnętrzu planety, powodując gigantyczne przesunięcie pola magnetycznego.

Północny biegun magnetyczny to punkt, w którym pole magnetyczne Ziemi wskazuje pionowo w dół. Kilka tysięcy kilometrów pod nim znajduje się słup gorącego żelaza, na które oddziałują prądy konwekcyjne. Wydaje się, że niedawne przesunięcie bieguna w kierunku Syberii spowodowane było zmianami przepływu we wnętrzu Ziemi, które miało miejsce w latach 1970–1999. Zmiana spowodowała wydłużenie kropli kanadyjskiej i utratę jej wpływu na magnetosferę, co spowodowało, że biegun przesunął się w kierunku Syberii.

„Odkryliśmy, że pozycja Północnego Bieguna Magnetycznego jest kontrolowana przez dwa główne pola – jedno znajduje się pod Kanadą, a drugie pod Syberią – i działają one jak efekt przeciągania liny kontrolujący położenie bieguna.” – powiedział dr Phil Livermore , główny autor badań i wykładowca w School of Earth and Environment na University of Leeds w Wielkiej Brytanii.

Naukowcy doszli do tego wniosku na podstawie danych zebranych przez satelity Swarm Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA). Satelity te okrążają Ziemię i precyzyjnie mierzą sygnały magnetyczne pochodzące z jądra, płaszcza, skorupy i oceanów naszej planety, a także z jonosfery i magnetosfery. Obserwacja ziemskiego pola magnetycznego jest ważna również dlatego, że służy ono jako osłona, która chroni Ziemię przed promieniowaniem słonecznym. Jest to również istotne dla wielu systemów nawigacji oraz urządzeń lokalizacyjnych.

 

Dodaj komentarz

loading...