Sierpień 2023

Warstwy wody w Oceanie Spokojnym odwróciły się podczas ostatniej epoki lodowcowej

Międzynarodowy zespół naukowców z University of California, Irvine, odkrył, że woda w Oceanie Spokojnym odwróciła się podczas ostatniej epoki lodowcowej, powodując zmianę warstw. W ten sposób przesunięcia zwiększyły absorpcję dwutlenku węgla w wodach głębokich, co doprowadziło do zmniejszenia ilości gazów cieplarnianych w ziemskiej atmosferze tamtej epoki. Wyniki prac opublikowano w czasopiśmie Science Advances.

 

 


Podczas ostatniej epoki lodowcowej, która miała miejsce około 115 000 do 11 700 lat temu, nastąpiły znaczne zmiany w oceanach. Najbardziej widoczną z ich była zmiana poziomu morza, który spadł o około 120 metrów ze względu na zmiany w ilości wody związane z zamarzaniem wody na lądach.

 

Ponadto, zmiany klimatyczne spowodowały zmiany w temperaturze i chemii oceanów. Wzrost ilości lodu na powierzchni oceanów spowodował zmniejszenie ilości soli w wodzie morskiej, co z kolei wpłynęło na procesy termohaliny (czyli przemieszczanie się wody o różnych temperaturach i zasoleniu). Ten proces jest kluczowy dla regulacji klimatu na Ziemi, ponieważ wpływa na cyrkulację oceaniczną i dystrybucję ciepła w całym układzie Ziemi.

 

Epoka lodowcowa wpłynęła także na biologiczną różnorodność oceanów. Wraz ze spadkiem poziomu morza, wiele siedlisk morskich zostało zmienionych lub całkowicie zniszczonych, a wiele gatunków morskich musiało przystosować się do zmieniających się warunków. Wraz z końcem epoki lodowcowej, gdy lód topił się i poziom morza zaczął rosnąć, nastąpiły kolejne zmiany w oceanach. Wraz z powrotem do bardziej stabilnych warunków klimatycznych, wiele gatunków morskich zaczęło się rozwijać i kolonizować nowe siedliska morskie.

 

W trakcie badań autorzy przeanalizowali tysiące skamieniałych próbek osadów z całego świata pod kątem śladów węgla-14 (C-14). Niektóre próbki mają po 25 000 lat. Cząstki węglanu wapnia zostały przekształcone w grafit, czystą formę węgla. Otrzymany materiał załadowano następnie do spektrometru w celu uzyskania dokładniejszych danych. Na ich podstawie wysnuto teorię, że wody Pacyfiku dosłownie wymieszały się i te z głębin dotarły do powierzchni a te z powierzchni do głębin.

 

 

Mieszanie warstw wody może przyczynić się do szkodliwych zmian w ekosystemie oceanicznym poprzez zmniejszenie ilości tlenu - Mieszanie wody może spowodować spadek zawartości tlenu w wodzie, co z kolei może doprowadzić do tzw. martwych stref, czyli obszarów oceanów pozbawionych tlenu, gdzie życie jest niemożliwe, zagrożenie dla organizmów morskich - zmieszanie warstw wody może przynieść do wypłynięcia na powierzchnię wody toksyczne substancje, które są zwykle rozpuszczone w głębszych warstwach wody i mogą być szkodliwe dla organizmów morskich, a do tego grozi zmianą temperatury wody, bo może spowodować nagłą zmianę temperatury wody, co z kolei może wpłynąć na ekosystem oceaniczny i jego zdolność do przechowywania węgla i regulacji klimatu.

 

Oczywiście konsekwencją tego zjawiska było też zakłócenie cyrkulacji termohalinowej odpowiadającej za mieszanie wody co może zaburzyć procesy, które wpływają na cyrkulację wody morskiej i dystrybucję ciepła na Ziemi.

Dodaj komentarz

loading...

Krew jelenia okazała się lekiem na boreliozę

Amerykańscy naukowcy odkryli, że surowica krwi jelenia bielika zabija bakterię wywołującą boreliozę przenoszoną przez kleszcze u ludzi.

 

Borelioza jest najczęstszą chorobą przenoszoną przez ukąszenia kleszczy. Każdego roku miliony ludzi na półkuli północnej zarażają się borrelią, bakterią podobną do korkociągu, która powoduje tę chorobę. W samych Stanach Zjednoczonych borelioza dotyka każdego roku nawet pół miliona osób.

 

Ciekawe jest jednak to, że chociaż w naturze kleszcze przenoszące boreliozę aktywnie żywią się dużymi zwierzętami kopytnymi, takimi jak bielik, same zwierzęta nie są zarażone boreliozą. Naukowcy spekulowali, że coś w ciele jelenia zabija Borrelię, uniemożliwiając jej rozmnażanie, ale jak dotąd nikt nie przeprowadził eksperymentów, aby dowiedzieć się, jak to się dzieje.

 

Aby odpowiedzieć na to pytanie, mikrobiolodzy z University of Massachusetts w Amherst (USA) uzyskali surowicę krwi jelenia bielika i wyhodowawszy w laboratorium czynniki wywołujące boreliozę, wystawili je na działanie surowicy. Ku zaskoczeniu naukowców zniszczyło to wszystkie bakterie, co oznacza, że ​​pożądana substancja znajduje się w surowicy krwi i najprawdopodobniej jest częścią wrodzonej odporności zwierzęcia. Wyniki badań zostały opublikowane w czasopiśmie Vector-Borne and Zoonotic Diseases.

 

Teraz naukowcy muszą dowiedzieć się, co dokładnie odróżnia surowicę krwi jelenia od surowicy krwi osoby chorej na boreliozę, a także ustalić dokładne mechanizmy działania tej substancji na czynnik sprawczy boreliozy. Być może dzięki temu zostanie wyizolowany skuteczny antybiotyk, który pomoże ludziom pokąsanym przez kleszcze szybko uporać się z chorobą i wrócić do normalnego życia.

 

Należy zauważyć, że wrodzona odporność jeleni na boreliozę nie wpływa na występowanie tej choroby w przyrodzie: myszy, norniki i inne małe zwierzęta żywiące się kleszczami są naturalnymi rezerwuarami mikroorganizmów. Prawdopodobnie gdyby kleszcze żywiły się wyłącznie krwią jelenia, problem boreliozy w zasadzie by nie powstał. Ale kleszcze, które „omyłkowo” gryzą ludzi zamiast jelenia, przenoszą chorobotwórcze bakterie do organizmów, które nie mają naturalnej odporności na tę chorobę.

Dodaj komentarz

loading...

Rośliny krzyczą, gdy są zestresowane lub cierpią

Według badania opublikowanego w czasopiśmie Cell, rośliny, które są spragnione lub odczuwają ból, wydają dźwięki nie do odebrania dla ludzkiego ucha. Naukowcy z Uniwersytetu w Tel Awiwie użyli specjalnych mikrofonów do zarejestrowania odgłosów ultradźwiękowych z pomidorów i tytoniu w dźwiękoszczelnym pudełku i szklarni.

 

Naukowcy powiedzieli, że opracowali modele uczenia maszynowego w celu określenia stanu zdrowia roślin, w tym odwodnienia lub choroby, w oparciu o wykryte dźwięki. WIedziano z wcześniejszych badań, że wibrometry przymocowane do roślin rejestrują wibracje. Ale czy te wibracje stają się również falami dźwiękowymi unoszącymi się w powietrzu - to znaczy dźwiękami, które można rejestrować z odległości? 

 

Eksperci umieścili rośliny w pudełku w piwnicy bez zewnętrznego hałasu, umieszczając mikrofony ultradźwiękowe w odległości około 10 centymetrów od każdej rośliny. Skoncentrowano się na pomidorach i tytoniu, ale badano również pszenicę, kukurydzę, kaktusy i inne rośliny.

 

Przed umieszczeniem roślin w skrzynce akustycznej poddano je różnym procedurom: niektóre rośliny nie były podlewane przez pięć dni, niektóre miały obcięte łodygi, a niektóre pozostały nienaruszone. Specjaliści chcieli sprawdzić, czy rośliny wydają dźwięki i czy na te dźwięki ma wpływ stan rośliny. Dane wykazały, że rośliny w tym eksperymencie wydawały dźwięki o częstotliwości 40-80 kiloherców. Maksymalna częstotliwość postrzegana przez osobę dorosłą wynosi około 16 kiloherców.

 

Naukowcy odkryli, że rośliny wolne od stresu zazwyczaj wydawały mniej niż jeden dźwięk na godzinę, podczas gdy odwodnione i zranione rośliny wydawały dziesiątki dźwięków na godzinę.

Dodaj komentarz

loading...

Naukowcy obalili założenie, że natura „preferuje” organizmy średniej wielkości

W przyrodzie dominują bardzo duże lub bardzo małe organizmy. Do takich wniosków doszli autorzy artykułu opublikowanego w PLOS One.

 

Aby dojść do tego wniosku, naukowcy spędzili pięć lat, zbierając i analizując dane dotyczące wielkości i biomasy każdego rodzaju żywych organizmów na planecie, od maleńkich organizmów jednokomórkowych, takich jak archeony glebowe i bakterie, po duże organizmy, takie jak płetwale błękitne i drzewa. Odkryli, że wzorzec istnienia dużych lub małych organizmów (a nie średnich) jest prawdziwy dla wszystkich typów gatunków i jest bardziej wyraźny w organizmach lądowych niż w środowisku morskim.

 

„Drzewa, trawy, grzyby, namorzyny, koralowce, ryby i ssaki morskie mają określoną maksymalną wielkość ciała, która jest mniej więcej taka sama dla tej grupy gatunków” – piszą naukowcy. „Może to oznaczać, że istnieje uniwersalna górna granica wielkości ze względu na ograniczenia ekologiczne, ewolucyjne lub biofizyczne”.

Naukowcy stwierdzili, że ludzie należą do „dużej” części zakresu wielkości.

„Odkrycie, że życie na Ziemi jest pakowane głównie w największe i najmniejsze rozmiary, było odkryciem, które nas zaskoczyło” – powiedział Malin Pinsky, autor badania. „Czasami wydaje się, że komary, muchy lub mrówki powinny „rządzić” światem, a jednak kiedy zrobiliśmy matematykę, okazało się, że nasz świat jest zdominowany przez drobnoustroje i drzewa. Są cichymi partnerami, którzy przetwarzają składniki odżywcze i natleniają powietrze wokół nas”.

Zdaniem autorów wielkość ciała jest podstawową cechą życia, determinującą wszystko, od tempa przemiany materii po płodność i tempo zmian pokoleniowych. Katalogowanie najpowszechniejszych rozmiarów ciała jest kluczowym krokiem w zrozumieniu wzorców biosfery.

Dodaj komentarz

loading...

Starożytne gigantyczne płazy poruszały się jak dzisiejsze krokodyle

Naukowcy odkryli, że na długo przed pojawieniem się krokodyli dwumetrowe płazy rhinesuchidae poruszały się w taki sam sposób, jak współczesne krokodyle. Badanie zostało opublikowane w czasopiśmie PLoS ONE.

 

Pod koniec okresu permu, nieco ponad 250 mln lat temu, w Afryce Południowej żyły rhinesuchidae – duże drapieżne płazy podobne do krokodyli czy wielkich salamandr. Ich ciała były nieco wydłużone, a ich kończyny stosunkowo małe i słabe, ale nadal dość dobrze rozwinięte.

 

Miejscowi odkryli skamieniałości w miejscu w prowincji KwaZulu-Natal w Afryce Południowej. Ten skalisty obszar był kiedyś dnem równiny pływowej lub laguny starożytnego Morza Karoo. Naukowcy przeanalizowali siedem odcisków ciała i kilka śladów ogona, które prawdopodobnie pozostawił rhinesuchidae o długości około dwóch metrów podczas odpoczynku i pływania. 

Opierając się na lokalizacji tych śladów, naukowcy uważają, że pozostawiło je jedno lub dwa zwierzęta pływające z jednego miejsca odpoczynku do drugiego - być może w poszukiwaniu pożywienia. Falisty kształt śladów na ogonie sugeruje, że zwierzęta te poruszały się w wodzie z ciągłymi ruchami ogona na boki, podobnie jak współczesne krokodyle i salamandry. 

 

Sugeruje to kształt odcisków ciał, a także stosunkowo duża odległość od siebie śladów że owe płazy podczas pływania podciągały nogi blisko ciała - zupełnie jak krokodyle. Te wyjątkowo dobrze zachowane ślady wskazują, że płazy prowadziły aktywny tryb życia, związany zarówno z pływaniem, jak i chodzeniem po dnie. Miejsce znalezienia odcisków zawiera również liczne ślady innych czworonogów, ryb i bezkręgowców, co czyni je owocnym celem do badań nad ekosystemami permu.

 

 

Dodaj komentarz

loading...

Nadchodzi Seksmisja! Kobiety będą mogły zajść w ciąże bez pomocy mężczyzn

Jeśli wcześniej biolodzy mówili tylko hipotetycznie o rozmnażaniu bezpłciowym ssaków, to w 2022 roku pojawiły się wyniki eksperymentu na myszach, który pokazał sukces nowych technologii. Dlaczego kobiety mogą się samodzielnie rozmnażać, a mężczyźni nie? Jakie metody rozmnażania bezpłciowego istnieją obecnie? Czy dziewczynki urodzone tylko z jednej matki będą jak dwie krople wody jak ona? Czy nadejdzie era, kiedy aby zajść w ciążę będzie trzeba tylko wziąć tabletkę? I przede wszystkim - czy grozi nam świat bez mężczyzn jak z filmu Seksmisja?

 

Rozmnażanie bezpłciowe naukowcy nazywają partenogenezą – to greckie słowo oznaczające dosłownie „dziewicze stworzenie” (z gr. parthenos – dziewica, geneza – stworzenie). Partenogeneza występuje u wielu różnych organizmów, w tym roślin, owadów, ryb, gadów, a nawet u ptaków.

 

Do niedawna nie udokumentowano naukowo potwierdzonych przypadków partenogenezy u ssaków, w tym u ludzi. Chociaż hipotetycznie kobiety są w stanie rozpocząć reprodukcję własnego rodzaju bez udziału mężczyzn, ponieważ mają do tego wszystko w swoich ciałach.

 

Kobiety mają dwa chromosomy płciowe X, jeden od ojca i jeden od matki. Mężczyźni otrzymują X od swoich matek, a od ojców mały dodatek Y, w którym prawie nie ma genów. Ale najważniejsze jest to, że mężczyźni nie mają struktur reprodukcyjnych do rodzenia dzieci.

 

Wraz z rozwojem technologii genetycznych, w tym edycji genomu, naukowcy zaczęli opracowywać metody sztucznej partenogenezy. W 2022 roku biotechnolodzy z Szanghaju w Chinach, odnieśli sukces w tej dziedzinie, publikując wyniki swoich eksperymentów na myszach w prestiżowym czasopiśmie naukowym PNAS. Samice myszy były w stanie nie tylko zajść w ciążę, ale także urodzić pełnoprawne potomstwo. Kilka samic „poczętych” za pomocą sztucznej partenogenezy z kolei z powodzeniem zostało także matkami, co przekonało społeczność naukową, że rozmnażanie bezpłciowe u ssaków jest możliwe.

 

Udział plemnika w rozmnażaniu się ssaków jest konieczny nie tylko dlatego, że niesie ze sobą brakującą połowę genomu. Niesie ze sobą czynniki, które inicjują prawidłowy rozwój zarodka. Nie tylko geny powinny pochodzić z plemników, niektóre z nich powinny być w specjalnym stanie. Te czynniki inicjujące są niezbędne do rozpoczęcia podziału i rozwoju komórki, przekształcając ją w zarodek.

 

Co zrobili naukowcy z Szanghaju? Zmodyfikowali „żeńskie” geny, nadając im pożądany stan w niedojrzałych komórkach jajowych (oocytach), których haploidalny (połowiczny) genom matki został uzupełniony do diploidalnego (pełnego) zestawu chromosomów poprzez wstrzyknięcie drugiej połowy matczynego genomu – było to jak symulowano zapłodnienie. 

 

Druga połowa genomu została pobrana z tzw. ciałka kierunkowego, które powstaje podczas mejozy (podział jądra komórki eukariotycznej ze zmniejszeniem o połowę liczby chromosomów) podczas formowania mysich jaj. To właśnie umożliwiło rozpoczęcie procesu przekształcania komórki w zarodek. Główny wniosek, jaki można wyciągnąć z tego udanego eksperymentu, jest taki, że takie zjawisko jak partenogeneza może być kontrolowane.

 

Jeśli można to kontrolować na myszach, następnym krokiem jest wypróbowanie tej technologii na małpach. W takim razie zapewne zostanie wypróbowana na ludzkich komórkach w tych krajach, w których dozwolona jest praca z ludzkimi komórkami macierzystymi na najwcześniejszych etapach rozwoju zarodka. Ale jeśli zadziałało to u myszy, to w 100% zadziała u ludzi!

 

Oczywiste jest, że kobiety za pomocą technologii sztucznej partenogenezy będą mogły rodzić tylko dziewczynki. A te - rodzić nowe dziewczyny, kontynuując tylko rodzaj żeński. Przypomina to do złudzenia świat zaprezentowany w polskim filmie fantastyczno naukowym Seksmisja.

 

Czy dziewczynka urodzona z matki metodą „niepokalanego poczęcia” przedstawiona w pracy naukowców z Szanghaju będzie do niej podobna? Prawdopodobnie nie, ponieważ w tym celu połowa genomu jest pobierana z jednego oocytu (niedojrzałego jaja), a druga połowa jest pobierana z ciała kierunkowego innego oocytu. W tak utworzonej komórce z kompletem chromosomów będzie już nieco inna kombinacja genów, ale podobieństwo do matki będzie bardzo duże.

 

Istnieje jednak inny mechanizm, dzięki któremu możliwe jest narodziny dziewczynki od matki, bez udziału ojca. Zaburzając mejozę podczas formowania się jaj co, jak wiadomo, występuje u ssaków u płodu żeńskiego podczas rozwoju wewnątrzmacicznego, można uzyskać powstanie niezredukowanych jaj z pełnym zestawem chromosomów, a następnie zainicjować owulację z dalszym epigenetycznym przeprogramowaniem komórki jajowej i inicjacją rozwoju płodu. W tym przypadku rozwinięte dziecko będzie dokładną kopią matki. 

 

 

Dodaj komentarz

loading...

Struktura wieloletniego lodu w Arktyce zmieniła się nieodwracalnie w latach 2005-2007

Oceanolodzy z Norwegii odkryli, że struktura wieloletniego lodu morskiego w Arktyce zmieniła się nieodwracalnie w latach 2005-2007, powodując, że jego średnia grubość i typowa długość życia zmniejszyły się mniej więcej o połowę w kolejnych latach. Odkrycia naukowców zostały opublikowane w artykule w czasopiśmie Nature.

 

Według ekspertów w 2007 r. reżim lodu morskiego w Arktyce zmienił się nieodwracalnie, w wyniku czego grube i zdeformowane obszary pokrywy lodowej zaczęły być zastępowane cieńszymi i bardziej jednolitymi warstwami lodu. Przejście to wiązało się z niezwykle ciepłą Antarktydą w latach 2005 i 2007 oraz początkiem przyspieszonej akumulacji ciepła w wodach u wybrzeży Alaski i Syberii.

 

Dzięki globalnemu ociepleniu rozmiar pokrywy lodowej Arktyki stopniowo się kurczył w ciągu ostatnich dwóch lub trzech dekad. Dzięki połączeniu pewnych czynników pogodowych i klimatycznych procesy te ulegają przyspieszeniu, co prowadzi do ustanowienia nowych zimowych i letnich rekordów zmniejszania się powierzchni lodu.

 

Szczególnie często takie zdarzenia są rejestrowane przez satelity NASA i innych wiodących agencji kosmicznych świata w ciągu ostatnich 10-15 lat. Na przykład obszar zlodowacenia arktycznego gwałtownie zmniejszył się latem w latach 2007, 2012, 2015, 2016, 2017 i 2020. W tych sezonach letnich powierzchnia lodu morskiego w Arktyce wynosiła 1-1,8 miliona metrów kwadratowych kilometrów mniej niż w poprzednich dekadach.

 

Zespół oceanologów kierowany przez Hiroshiego Sumatę, naukowca z Norweskiego Instytutu Polarnego w Tromsø, odkrył pierwsze dowody na to, że tak gwałtowne cofanie się lodowców może powodować dramatyczne zmiany w strukturze wieloletniego lodu w całej Arktyce. Naukowcy dokonali tego odkrycia podczas badania lodu morskiego znajdującego się na terenie Cieśniny Fram, która oddziela Grenlandię od Svalbardu.

 

Na dnie tej cieśniny znajduje się wiele boi głębinowych, które stale monitorują właściwości lodu pływającego lub znajdującego się nad nimi, w tym ich grubość, strukturę, prędkość ruchu i inne cechy. Sumata i jego współpracownicy uzyskali dane zebrane przez dziesiątki takich instrumentów obserwacyjnych w latach 1990-2019 podczas obserwacji stanu lodu w Cieśninie Fram.

 

Analiza tych informacji przez naukowców wykazała, że ​​struktura wieloletniego lodu w Arktyce zmieniła się dramatycznie w 2007 roku. Wcześniej w Oceanie Arktycznym dominował zdeformowany lód o grubości 3-4 m, a potem zaczął dominować lód o grubości około 1-1,5 m. Podobnie drastycznie zmieniła się średnia długość życia lodu - spadła z 4,3 lat do 2,7 lat.

 

Powodem tego, zdaniem oceanologów, było to, że w 2005 i 2007 roku Arktyka doświadczyła dwóch rekordowo ciepłych sezonów letnich, podczas których znaczna część mórz u wybrzeży Alaski i Syberii została uwolniona od lodu. Przyspieszyło to przepływ ciepła do wód Oceanu Arktycznego i nieodwracalnie zmieniło jego bilans cieplny, w wyniku czego wieloletni lód stał się cieńszy i krócej żył - podsumowali naukowcy.

Dodaj komentarz

loading...

Ujawniono tajemnicę starożytnego oceanu magmy na Ziemi

Naukowcy z Florida State University odkryli czas stygnięcia starożytnego oceanu magmy, który pokrywał całą powierzchnię młodej Ziemi i sięgał tysięcy kilometrów w głąb jej wnętrzności. Szybkość stygnięcia magmy wpłynęła na ukształtowanie się warstw geologicznych planety i ich skład chemiczny. Artykuł z wynikami badań został opublikowany w czasopiśmie Nature Communications.

 

 

Geolodzy przeprowadzili symulacje dynamiki molekularnej topnienia bazaltu we wnętrzu Ziemi, gdzie ciśnienie i temperatura osiągają ekstremalne wartości - odpowiednio do 136 gigapaskali i 2200-4000 kelwinów. Wytopy bazaltowe powstają w wyniku częściowego stopienia płaszcza i stanowią dużą część materiału skorupy ziemskiej. Jednak próbki lawy, która wybuchła w obszarach podwodnych grzbietów i wysp wulkanicznych, wskazują, że w dolnej części płaszcza Ziemi występują roztopione skały przypominające bazalt o niezwykłym składzie chemicznym.

 

Obecność wytopów bazaltu we wnętrzu Ziemi można wytłumaczyć istnieniem starożytnego oceanu magmy o niskiej lepkości. Magma o niskiej lepkości szybko się ochładza, tworząc gęste kryształy, które opadają do jądra Ziemi, zmieniając skład chemiczny warstw geologicznych. Jednak przez długi czas pozostawało tajemnicą, jaką lepkość powinien mieć ocean magmy, gdyby istniał naprawdę, i jak zmieniał się w warunkach ekstremalnego ciśnienia.

 

Poprzednie modele wykazały, że czas stygnięcia oceanu magmy waha się znacznie od kilku do setek milionów lat. Na przykład, przy lepkości 100 paskali-sekund, ochładzałby się przez 100-200 milionów lat. Jednak wyniki nowego badania wskazują, że lepkość może być o kilka rzędów wielkości niższa i wynosić około 0,01-0,03 paskali-sekundy. W takim przypadku ocean magmy mógłby ostygnąć w mniej niż kilka milionów lat. Mniej lepka magma przyczyniła się do krystalizacji frakcyjnej - szybkiego oddzielenia zawieszonych w niej kryształów - tworząc niejednorodną kompozycję.

Dodaj komentarz

loading...

Naukowcy odkryli, że jeden procent powierzchni Ziemi ma czyste powietrze

Jak wynika z nowego badania naukowego, prawie wszędzie na świecie poziom zanieczyszczenia powietrza przekracza bezpieczne granice. Tylko jeden procent świata ma czyste powietrze, a liderami zanieczyszczeń są kraje Azji Południowej i Wschodniej. Naukowcy twierdzą, że na całym świecie dzienne stężenie drobnych cząstek w powietrzu przez większość czasu przekracza zalecane limity.

 

Nie jest tajemnicą, że zanieczyszczenie powietrza jest poważnym problemem współczesnego świata. Nowe badanie globalnych dziennych poziomów zanieczyszczenia powietrza pokazuje, że prawie nie ma miejsca na Ziemi, w którym można uchronić się przed zanieczyszczonym powietrzem.

 

Według recenzowanego badania opublikowanego w Lancet Planetary Health, około 99,82 proc. planety ma przekroczenie limitu bezpieczeństwa zalecanego przez Światową Organizację Zdrowia. Dokument mówi, że tylko 0,001% światowej populacji oddycha powietrzem, które jest uważane za dopuszczalne.

 

Badanie przeprowadzone przez naukowców z Australii i Chin wykazało, że na całym świecie przez ponad 70% dni w 2019 r. dzienne stężenie PM2,5 przekraczało 15 mikrogramów zanieczyszczeń gazowych na metr sześcienny, zalecany przez WHO dzienny limit. Jakość powietrza budzi szczególne obawy w regionach takich jak Azja Południowa i Wschodnia, gdzie stężenie PM2,5 przekraczało próg 15 mikrogramów przez ponad 90% dni.

 

Chociaż każda ilość PM 2,5 jest szkodliwa, naukowcy i organy regulacyjne są mniej zaniepokojeni codziennymi poziomami niż chroniczną ekspozycją. Nowe badanie może zmienić sposób, w jaki naukowcy i decydenci myślą o codziennej ekspozycji na PM2,5. Krótkotrwałe narażenie, zwłaszcza nagły wzrost, na PM2,5 prowadzi do poważnych problemów zdrowotnych. Gdybyśmy mogli codziennie oddychać czystym powietrzem, długoterminowy wpływ zanieczyszczenia powietrza byłby mniej istotny.

 

Podczas gdy naukowcy i urzędnicy ds. zdrowia publicznego od dawna są świadomi niebezpieczeństwa — 6,7 miliona ludzi umiera każdego roku z powodu zanieczyszczenia powietrza, z czego prawie dwie trzecie przedwczesnych zgonów jest spowodowanych drobnymi cząsteczkami — ilościowe określenie globalnego narażenia na pył PM2,5 stanowi wyzwanie ze względu na brak stacji monitorowania zanieczyszczeń.

 

Autorzy badania rozwiązali ten problem, łącząc naziemne pomiary zanieczyszczenia powietrza zebrane z ponad pięciu tysięcy stacji monitorujących na całym świecie z modelowaniem uczenia maszynowego, danymi meteorologicznymi i czynnikami geograficznymi w celu oszacowania globalnych dziennych stężeń PM2,5.

 

Naukowcy odkryli, że najwyższe stężenia występowały w Azji Wschodniej (50 mikrogramów na metr sześcienny), a następnie w Azji Południowej (37 mikrogramów) i Afryce Północnej (30 mikrogramów). Mieszkańcy Australii i Nowej Zelandii doświadczyli najmniejszego zagrożenia ze strony drobnych cząstek tak jak inne regiony Oceanii i Ameryki Południowej, które również znalazły się wśród miejsc o najniższych rocznych stężeniach PM2,5.

 

Dodaj komentarz

loading...

Dlaczego kursy maturalne z chemii są lepsze od standardowego procesu nauki?

Chemia należy do grupy najtrudniejszych przedmiotów. Jej nauka, zarówno w zakresie podstawowym, jak i rozszerzonym, to spore wyzwanie dla uczniów. Lekcje szkolne to dla wielu zbyt mało, aby dość dobrze opanować materiał, który wymagany jest na egzaminie dojrzałości. Rozwiązaniem jest oferta ChemMaster i kursy maturalne. Dlaczego są one lepsze niż tradycyjny model nauki?

 

ChemMaster – oferta dla wszystkich uczniów

Wybierając ofertę ChemMaster - kursy maturalne z chemii, można liczyć na efektywną naukę i odpowiednie przygotowanie do egzaminu dojrzałości z tego przedmiotu. Jest to propozycja kursów skierowana do uczniów przystępujących do egzaminu maturalnego z chemii, zarówno na poziomie podstawowym, jak i rozszerzonym.

Kursy mają bardzo przystępną formę, w przejrzysty sposób wyjaśniają najważniejsze zagadnienia z zakresu podstawy programowej. To zatem świetny sposób na przygotowanie do matury i gwarancja uzyskania wysokich wyników, dzięki którym można rozpocząć wymarzone studia.

Kursy maturalne z chemii – dlaczego są lepsze niż nauka szkolna?

Przede wszystkim kursy maturalne z chemii obejmują nie tylko podstawy, ale i obszary wymagane do matury na poziomie rozszerzonym. Uczniowie, którzy decydują się na naukę w tej formie, mogą powtórzyć podstawy, lepiej zrozumieć zagadnienia, które sprawiają im najwięcej problemów, bądź zająć się opanowaniem materiału w szerszym jego zakresie.

Podczas nauki szkolnej nauczyciel nie jest w stanie zapewnić indywidualnego podejścia, odpowiedniej ilości czasu dla każdego ucznia. Tempo nauki zostaje dostosowane do ogółu. Uczniowie, którzy chcą zdawać maturę z chemii, ale mają problemy z niektórymi zagadnieniami bądź zadaniami, często są pozostawieni sami sobie i mogą liczyć jedynie na samodzielną naukę. Ci zaś, dla których tempo nauki szkolnej jest zbyt wolne, a na lekcjach jest za mało czasu na opanowanie zagadnień niezbędnych, aby uzyskać wysoki wynik z matury na poziomie rozszerzonym, bywają znudzeni i zniechęceni.

Wybrany kurs maturalny z chemii rozwiązuje problemy obu grup uczniów. Gdy trzeba, mogą oni liczyć na pomoc doświadczonej korepetytorki i wyjaśnienie trudnych zagadnień. Jeśli zaś podstawy mają opanowane, korzystają z kursu, który przygotowuje ich do egzaminu dojrzałości na poziomie rozszerzonym.

Kurs maturalny – chemia nie musi być trudna

Dlaczego internetowy kurs maturalny? Chemia, choć należy do jednych z najtrudniejszych przedmiotów, może stać się zrozumiała, a nawet niezwykle ciekawa. Kurs prowadzony w formie online to m.in. lekcje na żywo, ale i nagrania, do których uczniowie mogą powracać w dowolnym momencie.

Kursanci otrzymują także mnóstwo praktycznych materiałów, zadań, notatek i schematów, dzięki którym nauka staje się dla nich łatwiejsza.

Kurs maturalny z chemii – testy sprawdzające i grupa dla kursantów

Kursanci ChemMaster uczą się nie tylko teorii, ale i rozwiązywania zadań. Kurs online daje im szansę na ćwiczenie różnych typów zadań, które pojawiają się podczas egzaminu maturalnego. Wszystko zostaje dokładnie objaśnione, dzięki czemu matura przestaje być stresująca, a podczas egzaminu dojrzałości pojawiają się dobrze znane uczniom zadania. Kursanci mają także dostęp do grupy na Facebooku, w której mogą się wzajemnie motywować i sobie pomagać.

Sprawdź również artykuł: Pokaż swojemu dziecku, że chemia nie musi być nudna - kursy z chemii dla szkoły podstawowej. Pozwól mu poznać fascynujący przedmiot i ułatw naukę w szkole. 

Dodaj komentarz

loading...