Sonda Voyager 1 przełączyła się na nadajnik sprzed 42 lat i wróciła do życia

Image

Źródło: tylkonauka

W świecie eksploracji kosmicznej rzadko zdarza się, by technologia sprzed ponad czterech dekad uratowała misję wartą miliardy dolarów. Jednak właśnie tego dokonał Voyager 1, najdalej znajdujący się od Ziemi obiekt stworzony przez człowieka, który po serii niepokojących problemów komunikacyjnych powrócił do sprawności dzięki zapasowemu nadajnikowi radiowemu, nieużywanemu od 1981 roku.

 

 

Historia ta rozpoczęła się 16 października, kiedy NASA wysłała poprzez sieć Deep Space Network (DSN) rutynowe polecenie dotyczące włączenia jednego z grzejników sondy. To, co miało być standardową procedurą, przekształciło się w dramatyczną sekwencję wydarzeń, która trzymała w napięciu zespół misji przez kolejne dni. Pierwszym sygnałem ostrzegawczym był brak odpowiedzi ze strony sondy 18 października.

 

Sytuacja skomplikowała się, gdy odkryto, że Voyager 1 wyłączył swój główny nadajnik pasma X i przeszedł w tryb awaryjny. W normalnych warunkach komunikacja z sondą jest już nie lada wyzwaniem - sygnał musi pokonać oszałamiającą odległość ponad 24 miliardów kilometrów, co zajmuje około 23 godzin w jedną stronę. Jednak tym razem problem okazał się poważniejszy.

 

System ochrony przed awariami sondy, działający autonomicznie, uruchomił się aż trzykrotnie, ostatecznie doprowadzając do przełączenia komunikacji na pomocniczy nadajnik pasma S. To właśnie ten nadajnik, nieużywany od czasów prezydentury Ronalda Reagana, okazał się ostatnią deską ratunku dla misji. Decyzja o jego wykorzystaniu była ryzykowna - nikt nie mógł być pewien, czy sprzęt po tak długim okresie bezczynności wciąż działa, szczególnie w ekstremalnych warunkach przestrzeni międzygwiezdnej.

Image

Zespół kontroli misji stanął przed trudnym wyborem. Próba ponownego uruchomienia głównego nadajnika mogła doprowadzić do kolejnego włączenia systemu awaryjnego, potencjalnie pogarszając sytuację. Zdecydowano się więc na śmiały krok - 22 października wysłano polecenie do nadajnika pasma S, licząc na jego sprawność pomimo 42 lat nieużywania.

 

Napięcie sięgnęło zenitu podczas 46-godzinnego oczekiwania na odpowiedź. 24 października nadszedł przełom - sonda odpowiedziała, wykorzystując swój archaiczny nadajnik. Ten moment pokazał niezwykłą trwałość i niezawodność technologii NASA z lat 70., która przetrwała próbę czasu w najbardziej wymagającym środowisku.

 

Voyager 1, wystrzelony w 1977 roku, jest prawdziwym weteranem eksploracji kosmicznej. W 2012 roku dokonał historycznego osiągnięcia, stając się pierwszym obiektem stworzonym przez człowieka, który przekroczył granice Układu Słonecznego i wszedł w przestrzeń międzygwiezdną. Przez ponad 46 lat nieprzerwanej pracy sonda musiała radzić sobie z licznymi wyzwaniami technicznymi, w tym z wcześniejszym problemem komunikacyjnym z początku tego roku, gdy przesyłała niezrozumiałe dane.

 

Obecnie zespół misji skupia się na zrozumieniu przyczyn ostatniej awarii. Jest to szczególnie intrygujące, ponieważ według wszelkich kalkulacji sonda powinna mieć wystarczająco dużo energii do normalnego funkcjonowania grzejnika. Proces diagnostyczny może potrwać tygodnie, ale jest kluczowy dla zapewnienia dalszego działania tej historycznej misji.

 

Ta niezwykła sytuacja przypomina nam o genialności inżynierów NASA, którzy prawie pół wieku temu zaprojektowali system tak niezawodny i wszechstronny, że nawet dziś, w odległości przekraczającej wyobraźnię, potrafi zaskoczyć swoją skutecznością. Voyager 1 nadal przesyła bezcenne dane z rejonów, których żaden inny statek kosmiczny nie odwiedził, udowadniając, że w eksploracji kosmosu czasem stare rozwiązania mogą być najlepsze.

 

Ocena: