Potwierdzono ścisły związek między lodowcami Arktyki i Antarktydy

Kategorie: 

Źródło: pixabay.com

Naukowcy potwierdzili, że od dziesiątek tysięcy lat pokrywy lodowe na biegunach północnym i południowym naszej planety rosną i kurczą się w skoordynowany sposób, wpływając na siebie nawzajem poprzez zmiany poziomu morza.

Pomimo tego, że bieguny północny i południowy naszej planety dzieli odległość 20 tysięcy kilometrów, są one połączone ze sobą ściślej niż mogłoby się wydawać. Narastająca w czasie epok lodowcowych czapa polarna Arktyki powoduje, że lód wokół Antarktydy rośnie - i odwrotnie: redukcja lodowców północnych jest odpowiedzią na spadek lodowców południowych. Ta skoordynowana dynamika została opisana w nowym artykule opublikowanym w czasopiśmie Nature.

 

Zespołowi naukowców pod kierownictwem Natalii Gomez z McGill University w Kanadzie udało się prześledzić zmiany czap polarnych na przestrzeni ostatnich 40 tysięcy lat, w tym podczas szczytu ostatniej epoki lodowcowej, 20-26 tysięcy lat temu. W tym celu przeanalizowali próbki skał osadowych, rdzenie lodowe, informacje archiwalne i inne dane. Pozwoliło to na stworzenie modelu komputerowego i pokazanie, jak lodowce arktyczne wpływają na lodowce antarktyczne.

 

Podczas ochładzania się klimatu północna czapa polarna rosła, gromadząc coraz większe masy wody. Doprowadziło to do spadku poziomu Oceanu Światowego, który odbijał się również po przeciwnej stronie planety, powodując dodatkowe oblodzenie Antarktydy. I odwrotnie, kurczenie się północnego lodu w okresach ocieplenia prowadzi do podnoszenia się poziomu mórz i kurczenia się lodowców Antarktyki, które są myte przez większe zbiorniki wodne i wyższe fale.

 

W ciągu ostatnich 20 tysięcy lat stwierdzono bardzo niestabilną utratę lodowców. Stwierdono, że byłoby to niezwykle trudne do wyjaśnienia bez uwzględnienia interakcji lądolodów na obu półkulach. Pokrywy lodowe mogą oddziaływać na siebie na duże odległości ze względu na przepływ wody między nimi.

 

Ocena: 

3
Średnio: 3 (1 vote)
Dodaj komentarz

loading...

Komentarze

Skomentuj