Kategorie:
Coraz więcej naukowców zaczyna uznawać gościa z kosmosu, 1I/2017 U1 Oumuamua, za obcy pojazd kosmiczny. Jest to słynny cylindryczny obiekt, który wszedł do Układu Słonecznego w trajektorii wskazującej na to, że pochodzi z przestrzeni międzygwiezdnej. Był to zatem pierwszy w historii obserwacji astronomicznych obiekt z innego systemu planetarnego, który zachował się tak jak sonda badawcza.
Gdy pracujący na Hawajach astronomowie zaobserwowali obiekt znany jako 1I/2017 U1 Oumuamua, początkowo wydawał się im być zwykłą kometą. Szybko jednak okazało się, że jego trajektoria jest na tyle dziwna, iż trudno porownać go z którymkolwiek ze znanych nam obiektów kosmicznych. Stworzył po prostu nową kategorię obiektów. Szybko pojawiła się teoria, wedle której uznano go za przybysza z obcego systemu planetarnego. Biorąc pod uwagę wagę tego znaleziska naukowcy wymyślili dla niego specjalną hawajską nazwę, Oumuamua, co oznacza Posłaniec.
Ten dziwny obiekt może być równie dobrze jakimś pojazdem, który odwiedził nasz Układ Słoneczny. Kosmiczny gość znany również pod astronomiczną nazwą 1l/2017 Ul to pierwsze znane nam międzygwiezdne ciało niebieskie. Zdaniem uczonych obiekt ma głęboki czerwony kolor i kształt wydłużonego walca. Sugeruje się też, że składa się z metalu. Oficjalna historia brzmi tak jakby była to normalna asteroida, która leciała samotnie przez Wszechświat przez miliony lat, a potem przypadkowo doleciała do naszego systemu planetarnego i przypadkowo wykorzystała Słońce do tak zwanej asysty grawitacyjnej, czyli metody nadania prędkości, którą stosują również ziemskie statki kosmiczne.
Wszelkie dane wskazują na to, że obiekt zawiera metale i absorbuje aż do 96% światła słonecznego. Dlatego zaobserwowano go dopiero po przelocie koło Ziemi. Obiekt ten porusza się z prędkością około 90 tysięcy km/h i ma około 800 metrów długości oraz 100 metrów szerokości. To oznacza, że jest w kształcie cylindrycznym. Na dodatek obraca się co 7,3 godziny tak jakby symulowano w ten sposób sztuczną grawitację. Obiekt 1l/2017 Ul wpadł też do Układu Słonecznego prawie prostopadle do płaszczyzny orbity Ziemi i innych planet.
Te czynniki wskazują na to, że obiekt może nie być tworem naturalnym i powinien być brany pod uwagę nawet jako zwiastun hipotetycznego pierwszego kontaktu z obcą cywilizacją. Zamiast tego uznano, że to po prostu cylindryczna metalowa planetoida spoza naszego systemu i nie ma w tym nic dziwnego, mimo, że była to pierwsza w historii obserwacja obiektu tego typu.
Sprawą dziwnej planetoidy zainteresowali się już naukowcy z Instytutu SETI, zajmującego się poszukiwaniem pozaziemskich cywilizacji. Obiekt wyraźnie ich zainteresował i pojawiają się już publikacje na ten temat. Sugerowano, że ta niezwykła planetoida mogła zostać wyrzucona ze swojego układu planetarnego przez gazowego giganta w stylu Jowisza, ale poddano to w wątpliwość. Zaproponowano, że bardziej prawdopodobne jest takie wyrzucenie obiektu w układzie podwójnym.
Warto jednak zaznaczyć, że SETI nie wyklucza hipotezy ze sztucznym pochodzeniem tego niezwykłego obiektu. Dokonano nasłuchu radiowego w ramach programu Breakthrough Listen, który został ufundowany przez rosyjskiego miliardera, Yuri Milnera. Wart 100 mln dolarów program ma za zadanie wykrycie sygnałów obcych cywilizacji. Nasłuch obiektu 1I/2017 U1 przeprowadzono w zakresie od 1 do 12 GHz. Wyniki nie są jeszcze znane. Następna sesja nasłuchu w ramach programu Breakthrough Listen, w zakresie 12 Ghz, odbędzie się 13 grudnia 2017 roku.
Zwrócono uwagę na to, że inżynierowie pracujący obecnie nad prototypem pojazdów kosmicznych, które miałyby nas zabrać na Marsa lub dalej sugerowali, iż najlepszym pomysłem na kształt takiego statku kosmicznego jest właśnie cylinder lub igła. Pozwoliłoby to zminimalizować negatywne skutki wpływu, jaki na taki obiekt mógłby wywrzeć gaz i pył międzygwiezdny. Niewykluczone, że Oumuamua jest artefaktem obcych, albo rodzajem sondy kosmicznej pozaziemskiego pochodzenia. Jeśli to pozaziemski obiekt miejmy nadzieję, że odwiedziny nie oznaczają tego, że ktoś gdzieś dowiedział się o naszym istnieniu, bo jeśli doleciała tu sonda, to dolecą też ich inne pojazdy.
Komentarze
Skomentuj