Marzec 2023

Startup twierdzi, że zaczął uwalniać cząsteczki do atmosfery, próbując zmienić klimat

Startup o nazwie Make Sunsets (pol. Zrób Zachód Słońca) twierdzi, że wystrzelił balony meteorologiczne, które mogą uwolnić odblaskowe cząsteczki siarki do stratosfery, łamiąc w ten sposób zakaz projektów geoinżynierii słonecznej.

 

Geoinżynieria odnosi się do celowych prób manipulowania klimatem poprzez odbijanie większej ilości światła słonecznego z powrotem w przestrzeń kosmiczną, naśladując naturalny proces, który zachodzi po dużych erupcjach wulkanów. Teoretycznie rozpylanie siarki i podobnych cząstek w wystarczających ilościach mogłoby potencjalnie złagodzić globalne ocieplenie.

 

Technicznie łatwo jest wrzucić takie związki do stratosfery. Ale naukowcy w dużej mierze (choć nie całkowicie) powstrzymywali się od przeprowadzania nawet małych eksperymentów poza laboratoriami w rzeczywistych warunkach atmosferycznych. Niewiele wiadomo o rzeczywistych konsekwencjach takich celowych interwencji na dużą skalę, a mogą one mieć niebezpieczne skutki uboczne. Ponadto w niektórych regionach oddziaływanie może być silniejsze niż w innych, co może prowokować konflikty geopolityczne.

 

Naukowcy są bardzo zaniepokojeni tym, że wydaje się, że Make Sunsets posunęło się do przodu z startami swoich balonów z miejsca w Meksyku bez żadnego nadzoru publicznego ani naukowego. Firma już teraz próbuje generować przychody z ochłodzenia dla przyszłych lotów. Proponuje sprzedaż 10 dolarów „kredytów chłodzących” za uwolnienie jednego grama cząstek do stratosfery – argumentują, że to wystarczy, aby zrównoważyć efekt ocieplenia jednej tony węgla w ciągu jednego roku.

Dodaj komentarz

loading...

Do 2030 roku Chiny rozpoczną poszukiwania nadających się do zamieszkania planet poza Układem Słonecznym

Chiny planują do 2030 roku rozpocząć poszukiwania nadających się do zamieszkania planet poza Układem Słonecznym. Projekt ogłosiła China Aerospace Science and Technology Corporation (CASC), .

 

 

Do 2030 roku rozpocznie się misję o nazwie Search for Voices. Jej zadaniem będzie badanie przestrzeni kosmicznej poza Układem Słonecznym, aby dowiedzieć się, czy istnieją planety odpowiednie dla życia ludzkiego.

 

Jak wyjaśnili chińscy eksperci, w najbliższych latach Chiny zamierzają prowadzić międzyplanetarne misje eksploracji Jowisza i Urana, a także obrzeży Układu Słonecznego. Powiedział, że około 2025 roku Chiny wystrzelą sondę kosmiczną na asteroidy znajdujące się stosunkowo blisko Ziemi.

 

Ponadto w ciągu najbliższych 10-15 lat Chiny przeprowadzą misję dostarczenia próbek z Marsa na naszą planetę. Do 2028 roku Pekin zamierza zbudować na Księżycu podstawową strukturę międzynarodowej stacji. Przypomniano, że w tym samym czasie chińscy specjaliści opracowują nową ciężką rakietę nośną "Changzheng-9", która będzie w stanie dostarczyć do 150 ton ładunku na orbitę okołoziemską.

 

Zadaniem jest sprawienie, by do 2030 roku Chiny umocniły swoją pozycję wśród innych wiodących krajów, a do 2045 roku stały się potęgą kosmiczną we wszystkich dziedzinach.

 

Chiny aktywnie rozwijają narodowy program kosmiczny, rozwijają satelity meteorologiczne, telekomunikacyjne i nawigacyjne, a także technologie eksploracji Księżyca. Na orbicie zakończono budowę stacji kosmicznej, która wkrótce powinna zacząć normalnie funkcjonować. 

 

W 2021 roku Chiny przeprowadziły 55 startów kosmicznych, ustanawiając krajowy rekord, wyprzedzając pod tym względem Stany Zjednoczone i zajmując pierwsze miejsce na świecie.

Dodaj komentarz

loading...

Następna pandemia może być spowodowana topnieniem lodowców

Według nowych danych następną pandemię mogą wywołać nie nietoperze czy ptaki, ale substancje zawarte w topniejącym arktycznym lodzie.

 

 

Analiza genetyczna gleby i osadów jeziornych kanadyjskiego arktycznego jeziora Hazen, największego słodkowodnego jeziora na wyżynach arktycznych, sugeruje, że ryzyko rozprzestrzeniania się wirusów może być wyższe w pobliżu topniejących lodowców.

 

Odkrycia pokazują, że wraz ze wzrostem globalnych temperatur w wyniku zmiany klimatu, coraz bardziej prawdopodobne staje się, że wirusy i bakterie „uwięzione” w lodowcach i wiecznej zmarzlinie mogą się obudzić i zainfekować lokalną przyrodę, zwłaszcza gdy ich zasięg rośnie, również zbliża się do biegunów.

 

Na przykład w 2016 r. epidemia wąglika w północnej Syberii, która zabiła jedno dziecko i zainfekowała co najmniej siedem innych, była powiązana z falą ocieplenia, która stopiła wieczną zmarzlinę i odsłoniła zarażone zwłoki renifera. Wcześniej ostatnia epidemia w regionie miała miejsce w 1941 roku.

 

Aby lepiej zrozumieć ryzyko związane z zamrożonymi wirusami, Stéphane Aris-Brosou i jej koledzy z University of Ottawa w Kanadzie pobrali próbki gleby i osadów z jeziora Hazen, w pobliżu miejsca, gdzie płynęły małe, średnie i duże ilości wody z lokalnych lodowców.

 

Następnie zsekwencjonowali RNA i DNA w tych próbkach, aby zidentyfikować sygnatury, które ściśle odpowiadają sygnaturom znanych wirusów, a także potencjalnych gospodarzy zwierzęcych, roślinnych lub grzybowych, i uruchomili algorytm, który oszacował prawdopodobieństwo zarażenia przez te wirusy niepowiązanych grup organizmów.

 

Badanie opublikowane w Proceedings of the Royal Society B wykazało, że ryzyko rozprzestrzeniania się wirusów na nowych żywicieli było wyższe w miejscach w pobliżu miejsc, w których płynęły duże ilości lodowatej wody roztopowej, co staje się coraz bardziej prawdopodobne w miarę ocieplania się klimatu.

Dodaj komentarz

loading...

Naukowcy opracowali mocno wodoodporny materiał, wzorując się na motylach

Przy produkcji wodoodpornych materiałów dotychczas wzorowano się na liściach lotosu. Najnowsze badania wykazały jednak, że ochrona przed kroplami wody może być jeszcze większa a nowy, mocno wodoodporny materiał powstał dzięki inżynierom mechaniki z MIT.

 

Prof. Kripa Varanasi i jego zespół odkryli, że krople wody trafiają na powierzchnię równomiernie a następnie rozkładają się symetrycznie, przez co pozostają w kontakcie z materiałem przez dłuższy czas niż w przypadku kropel, które dotykają nierównomiernej powierzchni. Dlatego naukowcy opracowali nowy materiał z niewielkimi grzbietami, co powoduje, że kropla odbija się od niego o 40% szybciej.

 

Tak jak w przypadku wielu innych odkryć, metoda ta jest rozwiązaniem zaczerpniętym z natury. Jak twierdzą autorzy badań, zarówno motyle Morpho (Morpho didius) jak i nasturcja większa (Tropaeolum majus L.) posiadają wiele superhydrofobowych grzbietów lub żył w podobnej skali co opracowany materiał. Prof. Varanasi twierdzi, że nowy materiał jest najbardziej superhydrofobowy, jaki kiedykolwiek powstał.

 

Nowa technika wykorzystuje fakt, że szorstkie, nierówne tekstury powodują iż kropelki wody odbijają się od niej znacznie szybciej niż w przypadku gładkiej powierzchni. Im krócej woda pozostaje w kontakcie z materiałem, tym bardziej materiał jest suchy. Nowe makroskopijne struktury powodują, że ciecz dotyka większej powierzchni ale krople odbijają się szybciej oraz rozdzielają sie na asymetryczne kawałki.

 

Według uczonych metoda ta może zostać wykorzystana do produkcji wodoodpornej odzieży, namiotów czy sprzętu sportowego. Może nawet pomóc zapobiec oblodzeniu skrzydeł samolotu. Wzory te mogą być zastosowane w metalach, tkaninach lub w ceramice.

 

 

Źródło: http://www.bbc.co.uk/news/science-environment-25004942

Dodaj komentarz

loading...

Szwedzcy astronomowie proponują sposób wykrywania „niewidzialnych” meteoroidów

Naukowcy ze Szwecji zaproponowali nowy sposób poszukiwania meteorów. Poinformowało o tym biuro prasowe szwedzkiego uniwersytetu w Umeå.

 

Każdego dnia do ziemskiej atmosfery dostaje się od 10 do 200 ton materiału z kosmosu, składającego się z cząstek pyłu i większych fragmentów - meteoroidów. Kiedy meteoroid wchodzi w atmosferę ziemską i spala się jako meteor, jego materiał jest rozpraszany w atmosferze. Większość z tych meteorów jest niewidoczna dla oka, ale można je wykryć za pomocą radaru.

 

Nowa metoda zaproponowana przez Daniela Kastinena opisuje nowe metody analizy danych radarowych. Dzięki nim możliwe było wykrycie wielu nowych meteorów na dużych wysokościach za pomocą rodzimego radaru zainstalowanego w Japonii. Ponadto naukowiec wykorzystał system radarowy EISCAT do pomiaru parametrów kosmicznych śmieci pozostałych po rosyjskim satelicie Kosmos-1408, który został zniszczony podczas testu broni antysatelitarnej w listopadzie 2021 roku. 

 

Korzystając z nowych metod analizy, był w stanie oszacować rozmiar powstałych fragmentów. Fizyk zaproponował również metodę wyznaczania orbit obiektów kosmicznych. Badanie przyczynia się do lepszego zrozumienia środowiska kosmicznego w pobliżu Ziemi i opracowania dokładniejszych map rosnących śmieci kosmicznych.

Dodaj komentarz

loading...

Biolodzy ustalili, jaki ciężar może wytrzymać najsilniejsza pajęcza sieć

Biolodzy z University of Georgia zaobserwowali, jak sieć pająka Trichonephila clavata wytrzymuje ptaka o wielkości 20 cm i wadze do 70 g. Wyniki badań opublikowano w czasopiśmie Insects.

 

Naukowcy obserwowali pająki Trichonephila clavata, znane jako pająki Jerogumo. Są to nefiliczni tkacze kul - rodzaj dużych pająków tkających największe pajęczyny. Gatunek ten występuje w całej Japonii, z wyjątkiem Hokkaido, Korei, Tajwanu, wschodnich Chin i Stanów Zjednoczonych.

 

Długość ciała samicy sięga 17-25 mm, natomiast samca jest mniejsza, 7-10 mm. Dorosła samica może tkać sieć o średnicy do jednego metra.

 

Po raz pierwszy biolodzy zaobserwowali, w jaki sposób kardynał rudy (Cardinalis cardinalis) zdobywa pożywienie z sieci. Ptak wylądował na sieci, spłoszył pająka i zaczął zjadać zaplątane w sieć owady. Trwało to przez minutę, struktura sieci w tym czasie nie została zerwana.

 

Według naukowców wytrzymałość sieci uzyskuje się dzięki niezwykłej trójwarstwowej strukturze. W środku pająk splata kulkę, tworząc dwie dodatkowe warstwy sieci za i przed środkiem.

Dodaj komentarz

loading...

Radioaktywne cząstki z prób nuklearnych utrzymują się w górnych warstwach atmosfery

Praca opublikowana w czasopiśmie Nature Communications informuje nas, że choć próby jądrowe miały miejsce kilkadziesiąt lat temu, to powstałe w ten sposób izotopy plutonu i cezu znajdują się obecnie w górnych partiach atmosfery i to w zaskakująco wysokim stężeniu.

 

Zespół naukowców, któremu przewodził Dr. Jose Corcho Alvarado z Instytutu Fizyki Radiacyjnej w Szpitalu Uniwersyteckim w Lozannie, przeprowadził badania troposfery i stratosfery nad Szwajcarią. W dolnej warstwie atmosfery, która znajduje się bezpośrednio nad Ziemią, izotopy usuwane są dość szybko poprzez pomieszanie się z deszczem lub śniegiem, bądź po prostu opadają poprzez grawitację. Jednak w stratosferze, niektóre radioaktywne cząstki pozostają uwięzione.

 

Badanie wykazało, że stężenie izotopów plutonu i cezu w stratosferze było wyższe niż w troposferze nawet 1500-krotnie. Choć testy wykonywano tylko nad Szwajcarią, zespół podejrzewa iż podobne wyniki mogą zostać osiągnięte na tej samej szerokości geograficznej w innych miejscach na Ziemi.

 

Co więcej odkryto również, że radioaktywne cząstki mogą przemieszczać się w atmosferze w wyniku zjawisk naturalnych, takich jak wybuchy wulkanów. Przykładowo gdy w 2010 roku doszło do erupcji wulkanu Eyjafjallajökull, znajdującego się na Islandii, poziom plutonu w dolnej warstwie atmosfery wzrósł.

 

Dotychczas naukowcy uważali, że radioaktywne cząstki pozostałe po dawnych próbach jądrowych będą w dzisiejszych czasach na poziomie znikomym. Jak powiedział Dr. Jose Corcho Alvarado, większość radioaktywnych cząstek jest usuwana w ciągu pierwszych pięciu lat od eksplozji ale część pozostaje w stratosferze przez kikadziesiąt lat, a być może nawet przez setki tysięcy lat.

 

Co może wydawać się dziwne, naukowiec uspokaja, że poziomy te nie są na tyle wysokie aby mogły stanowić zagrożenie dla zdrowia ludzkiego, a z drugiej strony przyznaje, że długoterminowe skutki wysokiego stężenia radioaktywnych cząstek w stratosferze nie są znane.

 

Dodaj komentarz

loading...

Za miliard lat Słońce doprowadzi do wyparowania ziemskich oceanów

Według modeli klimatycznych, nasza planeta może w przyszłości drastycznie się zmienić i będzie przypominać obecną Wenus. Jest to jednak dość odległa perspektywa a wyparowanie ziemskich oceanów zostanie spowodowane zwiększoną jasnością Słońca, a nie zmianami klimatycznymi.

 

Naukowcy dotychczas przewidywali, że powierzchnia Ziemi wciąż będzie się nagrzewać ze względu na zwiększającą się jasność naszej gwiazdy. Efekty zmian klimatycznych mogą być widoczne w ciągu dekad, natomiast w przypadku Słońca jest to możliwe na przestrzeni milionów lat. Jasność naszej gwiazdy, jak szacują naukowcy, stale wzrasta od samego początku jej narodzin, tj. od 4.5 miliarda lat a co miliard lat jej jasność wzrastała o około 7%.

 

Im większa jasność Słońca, tym więcej wody wyparuje z ziemskich oceanów a para wodna jako gaz cieplarniany będzie nagrzewać powierzchnię Ziemi, co z kolei będzie prowadzić do jeszcze większego parowania. Cykl ten będzie trwał tak długo aż dojdzie do punktu krytycznego. Uczeni podejrzewają, że właśnie taka sytuacja miała miejsce w przeszłości na planecie Wenus i doprowadziła ją do obecnego stanu.

 

Co więcej, w ciągu następnych 4 miliardów lat jasność Słońca może wzrosnąć o 60% a według najgorszych prognoz, Ziemia będzie przypominać obecną planetę Merkury. Obecnie naukowcy starają się oszacować kiedy nastąpi punkt krytyczny globalnego ocieplenia. Najnowszy trójwymiarowy model klimatyczny, opracowany przez naukowców z Laboratoire de Météorologie Dynamique w Instytucie Pierre-Simon Laplace z Francji zakłada, że do punktu krytycznego dojdzie za około miliard lat, gdy jasność Słońca osiągnie znacznie wyższy próg niż dotychczas przewidywano a temperatura powierzchni Ziemi osiągnie 70 stopni Celsjusza.

 

Uczeni którzy opracowali ten model twierdzą, że nasza planeta może znaleźć się o 5% bliżej Słońca niż obecnie i mimo tego nie straci całej swojej wody. Należy jednak pamiętać, że modele klimatyczne nie są aż tak dokładne i nie należy brać ich dosłownie. Za przykład można podać inne modele, według których punkt krytyczny na Ziemi zostanie osiągnięty już za 150 milionów lat. Mimo wszystko jest to bardzo odległa perspektywa i każdy inny przyszły model może wskazywać inną datę, gdyż uczeni zwyczajnie nie znają wszystkich zmiennych.

 

Dodaj komentarz

loading...

Pszczoły mogły wymrzeć razem z dinozaurami, twierdzą badacze

Jak obecnie wiadomo, pszczoły wymierają w zastraszającym tempie na całym świecie. Tymczasem według najnowszego badania, opublikowanego w czasopiśmie PLOS ONE, owady te niemal całkowicie wymarły 65 milionów lat temu wraz z dinozaurami.

 

Grupa australijskich i amerykańskich naukowców stworzyła model masowego wymierania pszczół z podrodziny zadrzechni (Xylocopinae), które miało miejsce między ostatnim okresem ery mezozoicznej (Kreda) a okresem ery kenozoicznej (Paleogen). Do badań wykorzystano tak zwaną technikę molekularnej filogenetyki. Analizując DNA czterech grup spośród 230 gatunków wymienionych wyżej pszczół na wszystkich kontynentach oprócz Antarktydy, uczeni dostrzegli wyraźne dowody na masowe wymieranie, jakie miało miejsce w tamtym okresie.

 

Autor badania, Sandra Rehan z Uniwersytetu w New Hampshire twierdzi, że doszło wtedy do wielkich zmian w tych czterech grupach pszczół w tym samym czasie, kiedy wyginęły dinozaury. Jej zdaniem, gdyby udało się wyjaśnić co się wtedy dokładnie stało, ludzkość prawdopodobnie będzie wiedziała jak chronić pszczoły przed ich obecnym wymieraniem.

 

Kilka miesięcy temu naukowcy opracowali małego, latającego robota, którego zaprezentowano na poniższym nagraniu. "Zrobotyzowane owady" tego typu, jeśli można je w ogóle tak nazwać, mają zastąpić pszczoły w przyszłości, gdyby całkowicie wymarły. Wygląda to jednak tak, jakby uratowanie tych owadów było niemożliwe do wykonania, bądź też po prostu nieopłacalne. Według niektórych badań, pszczoły wymierają ze względu na szkodliwe pestycydy, które nadal są rozpylane i jakoś nikomu się nie śpieszy, żeby to powstrzymać.

 

 

Źródło: http://www.plosone.org/article/info%3Adoi%2F10.1371%2Fjournal.pone.0076683

Dodaj komentarz

loading...

Fizycy sprawdzają czy wszechświat jest tylko hologramem, a nasza rzeczywistość złudzeniem

Fizycy z Fermi National Accelerator Laboratory postawili sobie za zadanie udowodnienie, czy wszechświat, który obserwujemy przez teleskopy, naprawdę istnieje, czy też jest to tylko dwuwymiarowa projekcja. Nowa teoria, którą badają obecnie naukowcy, dotyczy wszystkich aspektów rzeczywistości i kwestionuje nią samą jako coś co w istocie nie istnieje i jest tylko symulacją.<--break->

 

Pozornie istnienie naszego trójwymiarowego świata nie jest przedmiotem kontrowersji, a nasze zmysły dostarczają konkretnych informacji, które uważamy za oczywiste. Jednak to co wydaje się tak bardzo namacalne jest de facto mirażem powstającym na bieżąco.

 

Naukowcy argumentują, że informacje o wszystkim w naszym obserwowalnym wszechświecie można w rzeczywistości zakodować w maleńkich dwuwymiarowych pakietach informacji, podobnych do pikseli na ekranie, znacznie mniejszych niż pojedynczy atom. Przyznają tym samym, że istnieje możliwość, że żyjemy w jakiejś dziwnej projekcji 2D.

 

W pobliżu Chicago zbudowano podziemny obiekt, aby przetestować tę teorię. Dwa interferometry wysyłają wiązkę lasera o mocy jednego kilowata, która odbija się i rekombinuje. Naukowcy mierzą to, co nazywają „fluktuacją holograficzną” czasoprzestrzeni. Jeśli ich wyniki potwierdzą tę teorię, podstawy rzeczywistości zostaną zachwiane, a wszystko, co wiemy o wszechświecie, w jednym momen cie zostanie zakwestionowane. Innymi słowy eksperci chcą się dowiedzieć, czy czasoprzestrzeń jest układem kwantowym, tak jak materia.

 

Teoria kwantowa sugeruje, że niemożliwe jest poznanie zarówno dokładnej lokalizacji, jak i dokładnej prędkości cząstek subatomowych. Gdyby przestrzeń składała się z dwuwymiarowych bitów z ograniczonymi informacjami o dokładnym położeniu obiektów, to sama przestrzeń podlegałaby tej samej teorii niepewności. W ten sam sposób, w jaki materia nadal się kołysze (jak fale kwantowe), nawet po schłodzeniu do zera absolutnego, ta zdigitalizowana przestrzeń powinna mieć wbudowane wibracje nawet w jej najniższym stanie energetycznym.

 

Zasadniczo eksperyment bada ograniczenia zdolności wszechświata do przechowywania informacji. Jeśli istnieje określona liczba bitów, które wskazują, gdzie coś jest, ostatecznie niemożliwe staje się znalezienie bardziej szczegółowych informacji o ich lokalizacji. Instrumentem testującym te granice jest właśnie holometr Fermilab, czyli interferometr holograficzny, najbardziej czułe urządzenie, jakie kiedykolwiek stworzono do pomiaru drgań kwantowych samej przestrzeni.

 

 

Dodaj komentarz

loading...