Czerwiec 2022

Nieznany rekin "kosmita" znaleziony u wybrzeży Nowej Zelandii

Naukowcy odkryli w okolicy Nowej Zelandii małego rekina, ktory wygląda jak mały kosmita. Jest to jeden z ponad 50 znanych gatunków rekinów chimerokształtnych żyjących w głębokich wodach na całym świecie. 

Mały rekin urodziło się całkiem niedawno. Został odkryty przez naukowców z Narodowego Instytutu Badań Wody i Atmosfery Nowej Zelandii (NIWA) podczas badania populacji ryb. Przeanalizowali okazy, które napotkali na głębokości 1200 metrów.

 

Według naukowców z NIWA embriony rekinów chimerokształtnych rozwijają się w kapsułkach jaj osadzonych na dnie morskim. Tam zamknięte embriony żywią się żółtkiem, aż nadejdzie czas wyklucia. Biorąc pod uwagę ich niewielkie rozmiary i wyjątkowo głębokie siedlisko, młode rekiny tych gatunków są niezwykle rzadkie.

 

Naukowcy planują przeprowadzić testy genetyczne na młodym, aby spróbować dowiedzieć się, do jakiego rodzaju rekina chimerokształtnego należy. Następnie mogą porównać noworodka z dorosłymi osobnikami tego samego gatunku, aby lepiej zrozumieć, jak zmienia się kolor, rozmiar i nawyki żywieniowe tych ryb między niemowlęctwem a dorosłością.

Dodaj komentarz

loading...

Znaleziono dowody niszczycielskiej słonecznej burzy protonowej z 660 roku p.n.e.

Zdarzenie Carringtona z 1859 roku było najbardziej gwałtownym znanym nam zjawiskiem słonecznym, które doprowadziło do najsilniejszej burzy magnetycznej na Ziemi w dotychczasowej historii. Jednak naukowcy odkryli właśnie, że 2600 lat temu, w Ziemię uderzyła gigantyczna burza słoneczna. Nasza planeta doświadczyła burzy protonowej, które było nawet 10 razy silniejsza od słynnego Zdarzenia Carringtona.

 

Słońce może bombardować Ziemię wysokoenergetycznymi cząstkami i powodować zakłócenia w polu magnetycznym. Wtedy na naszej planecie doświadczamy burzy geomagnetycznej, która może niszczyć sieci energetyczne. Przykładowo burza słoneczna z 1989 roku spowodowała wyłączenie sieci energetycznej w kanadyjskiej prowincji Quebec, a jej mieszkańcy przez 9 godzin nie mieli dostępu do energii elektrycznej.

 

Słoneczne wydarzenie protonowe (SPE - ang. Solar Proton Event) to emisja wysokoenergetycznych cząstek promieniowania, które mogą pokonać drogę od Słońca do Ziemi w ciągu zaledwie kilku godzin. Wydarzenia protonowe, z którymi spotkaliśmy się w czasach nowożytnych nie były na tyle silne, aby spowodować poważne szkody dla naszej planety. Niedogodności sprowadzają się to do czasowych zakłóceń pracy satelitów i pasm radiowych na przykład CB.

 

Naukowcy dopiero od niespełna stu lat analizują burze protonowe, przez co trudno ustalić, jak często dochodzi do takich gwałtownych erupcji słonecznych i jakie szkody mogą wyrządzić. Jednak dziś jesteśmy o wiele bardziej uzależnieni od elektroniki niż kiedyś, a co za tym idzie – jesteśmy o wiele bardziej narażeni na poważne straty.

Szacuje się, że Zdarzenie Carringtona z 1859 roku mogło uwolnić około 10 razy więcej energii od zjawiska, które pozbawiło energii elektrycznej mieszkańców Quebecu w 1989 roku. Uważa się, że gdyby Zdarzenie Carringtona wystąpiło dziś, przerwy w dostawie prądu mogłyby trwać tygodnie, miesiące, a być może nawet lata.

 

Jednak teraz naukowcy odkryli, że Ziemia przetrwała w przeszłości jeszcze potężniejsze zjawisko słoneczne. Obecność radioaktywnych atomów berylu-10 i chloru-36, uwięzionych w lodzie na Grenlandii sugeruje, że wielka burza protonowa uderzyła w Ziemię w okolicach 660 roku p.n.e. i była jeszcze silniejsza od Zdarzenia Carringtona. Podczas wcześniejszych badań pierścieni drzew odkryto również skok węgla-14, który wystąpił w tym samym czasie.

 

Poprzednie studia wykryły dwie kolejne starożytne burze protonowe – pierwsza miała miejsce w latach 993-994 p.n.e., a druga w latach 774-775 p.n.e. Naukowcy ustalili, że zjawiska, które wystąpiły w roku 660 p.n.e. oraz w latach 774-775 p.n.e. były 10 razy silniejsze od burzy z 1956 roku.

 

Słoneczne wydarzenie protonowe może być wystarczająco silne, aby nadwyrężyć ziemskie pole magnetyczne. SPE z 1956 zmniejszyło natężenie pola magnetycznego Ziemi tylko o 1%, aby załamać pole magnetyczne potrzebna byłaby emisja o dwa rzędy wielkości większa.

 

Okazuje się, że potężne burze protonowe występują cyklicznie. Gdybyśmy dziś doświadczyli takiego zjawiska, na Ziemi prawdopodobnie zapanowałby chaos. Naukowcy twierdzą, że należy prowadzić kolejne badania, abyśmy mogli zrozumieć, jak często występują silne burze protonowe i ewentualnie przewidzieć, kiedy nastąpi kolejna. Ludzkość powinna w tym czasie przygotować się, aby zminimalizować straty.

 

 

Dodaj komentarz

loading...

Potęga ludzkiego mózgu została niedoceniona - jest 100 razy pojemniejszy niż sądzono

Naukowcy odkryli, że ludzki mózg ma 100 razy większą pojemność niż uważano do tej pory. Według najnowszych badań, ludzki mózg jest na tyle silny, że nawet najnowocześniejsze komputery i sieci neuronowe nie są w stanie się z nim zrównać.

 

Badacze z Uniwersytetu California przeprowadzili badanie na temat funkcjonowania ludzkiego mózgu. Zespół naukowców sprawdzał pewną część neuronów, zwaną dendrytami. Wcześniej sądzono, że dendryty działają tylko jako przewodniki, transmitując aktywność elektryczną z komórki do innych neuronów. Okazało się jednak, że dendryty produkują własne impulsy elektryczne i robią to 10 razy częściej niż sądzono.

 

Impulsy generowane przez dendryty, stanowiące ponad 90 % tkanki nerwowej, są poważnym ciosem dla dotychczasowych przekonań neurologów. Oznacza to, że mózg ma 100 razy większą pojemność, a z praktycznego punktu widzenia, badanie pomoże lekarzom opracować nowe sposoby leczenia zaburzeń neurologicznych oraz zrozumieć proces uczenia.

 

Wcześniej sądzono, że uczenie się występuje, gdy organy komórkowe dwóch neuronów są aktywne w tym samym czasie. Jednak nowe dane wskazują, że nauka może wystąpić także, gdy neuron wejściowy jest aktywny równocześnie z aktywnym dendrytem, co oznacza większą elastyczność w nauce, niż w przypadku pojedynczego neuronu.

 

Dodaj komentarz

loading...

Astronomowie obliczyli prawdopodobieństwo zderzenia asteroidy z Ziemią

Według uczonych z Uniwersytetu w Sankt Petersburgu, prawdopodobieństwo uderzenia w Ziemię asteroidy w ciągu następnych setek lat to około 1 na milion, ale nie można traktować tego jako coś stałego, ponieważ cały czas odkrywa się wiele nowych obiektów kosmicznych, które mogą się okazać potencjalnie niebezpieczne dla naszej planety.

 

 

Rosyjscy eksperci przeprowadzili badanie już odkrytych ciał niebieskich, wykorzystując do tego symulacje ich orbit z wykorzystaniem superkomputera. Stosując cyfrowy model układu słonecznego oszacowano, że prawdopodobieństwo wystąpienia zagrożenia dla Ziemi, z uwzględnieniem zmian w orbitach planetoid, nie powinno nastąpić w ciągu najbliższych kilkuset lat.

Pierwszym na liście najbardziej niebezpiecznych znanych nam obiektów jest asteroida znana jako Apophis (2004 MN4), która jest jednym z największych takich obiektów przelatujących blisko naszej planety. Oprócz naszej Ziemi, Apophis może się również zderzyć z Księżycem.

 

Istnieje wiele mniejszych ciał niebieskich, które. Mogą zbliżyć się za bardzo do naszej planety, ale Apophis jest niekwestionowanym liderem pod względem wielkości. Mimo to nawet kolizja z ziemią może doprowadzić tylko do katastrofy kontynentalnej, a nie do zniszczeń w skali globalnej.

Według rosyjskich astronomów, takie obliczenia powinny być wykonywane co jakiś czas ponieważ mogą bardzo pomóc w przygotowaniach na stawienie czoła takiemu wyzwaniu. Dzięki stałemu monitoringowi i zwiększaniu możliwości detekcji kosmicznych skał przelatujących w naszej okolicy, może się udać obrona naszej planety przed takim kosmicznym zagrożeniem.

 

Teleskopy naziemne i orbitalne obserwatoria, cały czas odkrywają bardzo wiele nieznanych wcześniej asteroid. Do tej pory wiemy o około 5000 dużych asteroidach, mających średnicę 100 m lub większą. Jednak ich szacunkowa liczba może wynosic dziesiątki tysięcy. W samym pasie asteroid znajdującym się pomiędzy orbitami Marsa i Jowisza, może się znajdować około miliona takich ciał niebieskich.

 

 

Dodaj komentarz

loading...

Naukowcy obliczyli, kiedy ludzie będą mogli polecieć na Saturna

Naukowcy z USA, Chin i Holandii opracowali nowe podejście do szacowania czasu możliwych załogowych lotów kosmicznych do zewnętrznego Układu Słonecznego. Według ich obliczeń ludzkość powinna dotrzeć do układu Saturna do 2153 roku. Artykuł na ten temat został opublikowany na stronie elektronicznych preprintów arXiv.org.

Aby zrozumieć, kiedy ludzie będą mogli podbić odległe zakątki Układu Słonecznego, autorzy śledzą dwa główne parametry - odległość i czas. W tym przypadku jest to maksymalna odległość od Ziemi, jaką przebyły misje załogowe, oraz czas od rozpoczęcia wyścigu kosmicznego w 1957 roku, kiedy ani jedna osoba nie opuściła Ziemi. W 1969 roku ludzie po raz pierwszy dotarli do Księżyca, znajdującego się w odległości 0,0026 AU od Ziemi.

 

Następnym krokiem jest zbadanie Marsa. Biorąc pod uwagę okna startowe, autorzy artykułu spodziewają się przybycia ludzi na tę planetę w 2038 roku, wtedy najprawdopodobniej zostanie wdrożony program NASA Artemis. Jednak biorąc pod uwagę historię opóźnień w programach eksploracji kosmosu przez ludzi, może to zostać opóźnione do 2048 roku. Korzystając z tego punktu wyjścia, naukowcy rozważyli również „opóźniony” harmonogram pozostałych etapów ekspansji kosmicznej. 

 

Następnie wprowadzane są dwa kolejne parametry - budżet NASA i poziom rozwoju odpowiednich technologii. Chociaż ostatnio wiele uwagi poświęcono prywatnym programom kosmicznym, finansowanie publiczne pozostaje podstawą gospodarki kosmicznej, a w każdym razie wykorzystanie budżetu NASA jako zmiennej w równaniu ujawnia stosunkowo prostą liniową zależność między czasem a budżetem bez z uwzględnieniem inflacji.

 

Tempo postępu technologicznego jest trudniejsze do oszacowania, ale autorzy oparli swoje symulacje na liczbie publikacji publikowanych każdego roku, które wspominają o eksploracji kosmosu. Ten parametr rośnie wykładniczo w czasie, osiągając ostatnio maksimum prawie 2000 artykułów rocznie. W rezultacie połączenie zależności liniowych i wykładniczych prowadzi do równania, które można rozwiązać, podstawiając dane dotyczące odległości od Ziemi, czasu startu wyścigu kosmicznego, czasu pierwszego lądowania załogi Apollo na Księżycu, oraz hipotetyczny czas lądowania na Marsie. 

 

W tym modelu okazuje się, że ludzkość może dotrzeć do pasa asteroid w 2073 roku; System Jowisza osiągniemy w 2103 roku i wreszcie Saturna - w najlepszym razie - w 2132 r.

Dodaj komentarz

loading...

Ultradźwięki wybudziły ze śpiączki kolejnych pacjentów

Naukowcy ogłosili niedawno, że z pomocą ultradźwięków udało się wybudzić ze śpiączki kolejnych pacjentów. Stymulacja mózgu ultradźwiękami jest całkowicie bezpieczna i może stać się bardziej powszechna w najbliższych latach.

 

W 2016 roku, zespół badawczy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles zastosował nieinwazyjną technikę stymulacji mózgu ultradźwiękami o niskiej częstotliwości. 25-letni pacjent był po operacji i znajdował się w śpiączce farmakologicznej. Wykazywał minimalne oznaki świadomości i rozumienia mowy. Jednak dzięki ultradźwiękom udało się pobudzić neurony we wzgórzu – regionie mózgu, który u osób w śpiączce posiada ograniczoną sprawność. Już po trzech dniach, pacjent odzyskał pełną świadomość.

 

Najnowsze badania są kontynuacją eksperymentu sprzed lat i zdają się potwierdzać, że ultradźwięki faktycznie mogą wybudzać pacjentów ze śpiączki. Tym razem technikę stymulacji mózgu zastosowano na trzech pacjentach w stanie minimalnej świadomości. Ta specyficzna forma terapii obejmowała dwie 10-minutowe sesje z tygodniową przerwą między sesjami.

 

Ultradźwięki ostatecznie poprawiły stan dwóch pacjentów już w ciągu kilku dni. Jednym z nich jest 56-letni pacjent, który przeszedł udar mózgu, znajdował się w stanie minimalnej świadomości przez ponad 14 miesięcy i nie mógł się w ogóle komunikować. Po zastosowanej terapii potrafił wykonywać proste czynności i reagował na pytania.

 

Druga pacjenta w wieku 50 lat znajdowała się w stanie minimalnej świadomości przez ponad 2,5 roku po zatrzymaniu akcji serca. Dzięki ultradźwiękom, jej stan uległ niewielkiej, choć zauważalnej poprawie – kobieta zaczęła rozumieć mowę i potrafiła rozpoznawać przedmioty. W przypadku trzeciego pacjenta – 58-letniego mężczyzny, który 5,5 roku temu uległ wypadkowi samochodowemu i był minimalnie przytomny – nie zauważono żadnej różnicy.

 

Zdaniem naukowców jest to bardzo mało prawdopodobne, aby stan zdrowia dwóch pacjentów uległ spontanicznej poprawie. Korzyści wynikające ze stymulacji mózgu ultradźwiękami są zauważalne i co ważne – technika stymulacyjna jest w pełni bezpieczna. Niewykluczone, że naukowcy będą przeprowadzać kolejne eksperymenty, aż technika stanie się ogólnodostępna.

 

Dodaj komentarz

loading...

Do 2060 roku energia słoneczna może zasilić połowę Chin

Według nowego badania opublikowanego we wtorek, energia słoneczna może zaspokoić 43,2 procent chińskiego zapotrzebowania na energię elektryczną w 2060 roku. Cena energii, wynosiłaby tam wówczas mniej niż 2,5 centa za kilowatogodzinę.

 

Naukowcy z Uniwersytetu Harvarda w Massachusetts, Uniwersytetu Tsinghua, Uniwersytetu Renmin w Chinach w Pekinie i Uniwersytetu Nankai w Tianjin opracowali zintegrowany model do oceny potencjałów i kosztów fotowoltaiki słonecznej w latach 2020–2060 w Chinach. Szczegóły ich ustaleń, zostały omówione w badaniu opublikowanym w Proceedings of the National Academy of Science.

 

Zespół zintegrował koszty inwestycji i szybkość zmian technologicznych, aby przedstawić konkurencyjność kosztową energii słonecznej w stosunku do energii węglowej, na przestrzeni kolejnych lat. Kluczowe w tej przemianie, są systemy magazynowania energii, które pozwolą wygładzić wahania energii słonecznej. Tylko wtedy, możliwe jest zintegrowanie jej z siecią, w celu zaspokojkenia zapotrzebowania na energię elektryczną.

 

Naukowcy po raz pierwszy dowiedli, że fizyczny potencjał fotowoltaiki, obejmujący liczbę paneli słonecznych, które można zainstalować i ile energii słonecznej mogą wygenerować jest wystarczający. Następnie wykazali jej konkurencyjność kosztową. Ceny energii słonecznej, byłyby równe lub niższe od obecnych cen lokalnej energii węglowej. Ta przewaga kosztowa, oznacza że ​​Chiny mogą zainwestować w pojemność magazynową, taką jak akumulatory, i nadal opłacalnie dostarczać 7,2 petawatogodziny lub 43,2% ogólnokrajowego zapotrzebowania na energię elektryczną do 2060 roku.

 

Dodaj komentarz

loading...

Naukowcy mogli odkryć zupełnie nowy typ cząstek kwantowych

Fizycy z Uniwersytetu Princeton przypadkiem zaobserwowali nietypowe zachowanie kwantowe w izolatorze, które zwykle zachodzi w metalach. Odkrycie sugeruje istnienie zupełnie nowego typu cząstek kwantowych i zapewnia nowe spojrzenie na nasze rozumienie świata kwantowego.

 

Obserwacja oscylacji kwantowych od dawna uważana jest za cechę, która różni metale od izolatorów. W metalach, elektrony są bardzo ruchliwe, a rezystywność jest niska. Niemal 100 lat temu zaobserwowano, że pole magnetyczne w połączeniu z bardzo niskimi temperaturami może powodować przejście elektronów ze stanu klasycznego do stanu kwantowego, powodując oscylacje w oporności metalu.

 

Natomiast w izolatorach, elektrony nie mogą się poruszać, a materiały mają bardzo wysoką rezystywność, więc nie oczekuje się wystąpienia oscylacji kwantowych tego rodzaju, niezależnie od siły zastosowanego pola magnetycznego.

 

Fizycy z Uniwersytetu Princeton dokonali najnowszego odkrycia w trakcie badań nad ditellurkiem wolframu. Gruba warstwa tego materiału zachowuje się jak metal, lecz w wersji dwuwymiarowej staje się bardzo silnym izolatorem. Naukowcy dokonali pomiaru rezystywności monowarstwowego ditellurku wolframu z udziałem pola magnetycznego. Okazało się, że mimo dużej rezystywności izolatora zaczęła ona oscylować wraz ze wzrostem pola magnetycznego, wskazując na przejście do stanu kwantowego. W efekcie, bardzo silny izolator wykazywał najbardziej niezwykłą właściwość kwantową metalu.

 

Naukowcy nie potrafią wyjaśnić tego zjawiska, ale wskazują na istnienie nowych cząstek, które nazwali „fermionami neutralnymi”. Cząstki te mogą powstawać z silnie oddziałujących elektronów i mogą być odpowiedzialne za tworzenie tego niezwykle niezwykłego efektu kwantowego.

 

Dodaj komentarz

loading...

Wyniki eksperymentu w CERN potwierdziły, że wszechświat nie powinien istnieć!

Jedną z największych zagadek fizyki jest to dlaczego antymateria nie zniszczyła wszechświata na jego samym początku. Aby to zrozumieć, naukowcy postarali się uchwycić różnice między materią i antymaterią. Konkluzje ich badań wskazują na to, że właściwie nie ma między nimi różnicy a wszechświat nie powinien istnieć.

Wszystkie obserwacje wskazują na kompletną symetrię między materią i antymaterią, a to prowadzi do konkluzji, że według naszego stanu wiedzy wszechświat nie powinien istnieć. Taką opinię wygłosił pracujący w CERN fizyk Christian Smorra, który uczestniczy w eksperymencie BASE (Baryon-Antibaryon Symmetry Experiment) wykonywanym w LHC.

 

Naukowcy są zagubieni, bo spodziewali się uzyskać dowody na asymetrie cząstek materii i antymaterii. Wiedzą oni, że ta asymetria musi istnieć, ale jej nie zaobserwowano więc można założyć, że naukowcy po prostu nie rozumieją tego zagadnienia błądząc i odkrywając rzeczy, których się zupełnie nie spodziewali. Jednocześnie robią co mogą, aby rezultaty dopasować do uznawanych teorii. 

 

Antymateria, którą znamy jest przeważnie niestabilna i każdy jej kontakt z materią regularną prowadzi do jej unicestwienia powodując w tym procesie powstawanie czystej energii. Jest to najskuteczniejsza reakcja znana w fizyce.

 

Tak zwany model standardowy opisujący oddziaływania między cząstkami elementarnymi wskazuje na to, że w momencie wielkiego wybuchu powinny powstać równe ilości materii i antymaterii, ale gdyby tak się stało to unicestwiłyby się nawzajem pozostawiając za sobą pustkę, a nie galaktyki i planety. Jest to zatem podstawowy problem, który zamierzano rozwiązać właśnie poprzez poszukiwanie rozbieżności między właściwościami materii i antymaterii.

Urządzenia z eksperymentu BASE - źródło: Rikken Japan

W ciągu ostatnich lat prowadzono już eksperymenty z wodorem i antywodorem, które również wykazały, że nie ma zbyt wielkich różnic między atomem antywodoru, a atomem wodoru. Teraz w ramach eksperymentu BASE przeprowadzono podobne badania protonu i antyprotonu, a wyniki były bardzo podobne i nie dały odpowiedzi na nurtujące fizyków pytania, wręcz powodując powstawanie następnych.

 

Teraz czas na kolejne eksperymenty, które mogą rzucić nieco światła na tę tajemnicę i mają być przeprowadzone w ramach eksperymentu nazywanego ALFA. Wtedy dowiemy się jakie są efekty wpływu grawitacji na antymaterię i być może dopiero wtedy będziemy rozumieć troszeczkę więcej na temat początków Wszechświata, ponieważ według obecnego stanu wiedzy właściwie nie powinien istnieć.

 

Dodaj komentarz

loading...

DNA powstało wcześniej niż życie na Ziemi

Naukowcy po raz pierwszy znaleźli mocne dowody na to, że RNA i DNA mogły powstać z tego samego zestawu cząsteczek prekursorowych jeszcze zanim życie wyewoluowało na Ziemi. Najnowsze odkrycie sugeruje, że pierwsze żywe istoty na naszej planecie mogły posiadać zarówno RNA, jak i DNA, podobnie jak wszystkie współczesne formy życia oparte na komórkach.

 

RNA (kwas rybonukleinowy) i DNA (kwas deoksyrybonukleinowy) są chemicznie bardzo podobne do siebie, lecz naukowcy nigdy nie byli w stanie wykazać, w jaki sposób jeden związek chemiczny mógłby przekształcić się w drugi we wczesnej historii Ziemi, bez udziału enzymów wytwarzanych przez wczesne organizmy. Ponieważ nie udało się dotychczas odnaleźć ścieżki chemicznej łączącej RNA z DNA, przyjęło się, że RNA była podstawą pierwszych form życia przed pojawieniem się DNA.

 

RNA jest w stanie przechowywać informacje genetyczne w sposób podobny do DNA, potrafi katalizować reakcje biochemiczne tak jak enzymy białkowe i prawdopodobnie mogła wykonać podstawowe zadania biologiczne, które byłyby konieczne w pierwszych formach życia.

 

Choć badania na przestrzeni ostatnich dekad zdają się potwierdzać hipotezę „świata RNA”, zespół naukowy z amerykańskiego instytutu Scripps Research i brytyjskiego Medical Research Council zdobył właśnie mocne dowody na to, że RNA i DNA mogły powstać mniej więcej w tym samym czasie w pierwszych formach życia. Przykładowo w badaniu z 2017 roku zidentyfikowano związek, który prawdopodobnie był obecny na prebiotycznej Ziemi i mógł wykonać kluczowe zadanie, polegające na łączeniu bloków budulcowych RNA w większe nici RNA – i dokładnie to samo mógł wykonać z blokami budulcowymi DNA i białkami.

 

Teraz naukowcy połączyli spostrzeżenia z tamtego badania z najnowszym odkryciem, nawiązującym do związku zwanego tiourydyną, który prawdopodobnie był obecny na Ziemi jeszcze przed powstaniem życia i mógł być chemicznym prekursorem nukleozydowych elementów składowych wczesnych RNA.

 

Z pomocą kilkuetapowej reakcji chemicznej, zespół naukowy mógł przekształcić prekursor bloku budulcowego RNA w blok budulcowy DNA – deoksyadenozynę, która tworzy literę „A” we współczesnym czteroliterowym kodzie DNA. Alternatywnie udało się też przekształcić tiourydynę w deoksyrybozę, która jest bardzo blisko spokrewniona z deoksyadenozyną i również może być prekursorem wczesnych bloków budulcowych DNA.

 

Najnowsze odkrycie sugeruje, że DNA i RNA mogły powstać razem i były obecne w pierwszych formach życia. Naukowcy nie wykluczają, że RNA i DNA mogły nawet zostać zmieszane ze sobą, tworząc pierwsze geny. Takie organizmy nie występują dziś naturalnie, ale zespół z instytutu Scripps Research opisał niedawno zmodyfikowaną bakterię, która potrafi przetrwać z genami utworzonymi z mieszanki RNA i DNA.

 

Naukowcy podejrzewają, że niezależnie od tego, jak powstało życie, RNA i DNA mogły szybko przydzielić sobie odpowiedni podział pracy – DNA zajęło się stabilnym długoterminowym przechowywaniem informacji genetycznej, a RNA wykonywała własne specjalne zestawy zadań, w tym krótkotrwałe przechowywanie i transport informacji genetycznej oraz wytwarzanie białek. RNA i DNA mogły być początkowo zmieszane ze sobą, ale rozdzieliły się w zależności od wykonywanych zadań.

 

Dodaj komentarz

loading...