Kwiecień 2022

Czerwony karzeł Gliese 710 może zniszczyć Układ Słoneczny wcześniej niż oczekiwano

Gwiazda Gliese 710, która leci przez kosmos zbliżając się do Układu Słonecznego, nie nadleci za 1,36 mln lat jak sądzono poprzednio. Nowe badania wykazały, że stanie się to trochę wcześniej bo już za 1,29 mln lat. Konsekwencje tego zdarzenia będą niewątpliwie katastrofalne dla planet wokół Słońca, w tym dla Ziemi. 

 

Gliese 710 to czerwony karzeł, który jest klasyfikowany jako gwiazda wędrująca. Jest to typ gwiazd, które poruszają się po całej galaktyce, nie skrępowane żadnymi siłami grawitacyjnymi, które zwykle utrzymują gwiazdy na swoich miejscach. Ten czerwony karzeł o masie 0,4 masy Słońca, porusza się z prędkością 14 tysięcy kilometrów na sekundę i obecnie znajduje się 62 lata świetlne od Ziemi.

 

Fakt, że Gliese 710 zmierza do zbliżenia ze Słońcem jest znana od 1996 roku, ale termin przelotu przez Układ Słoneczny został zidentyfikowany dopiero w 2016 roku. Oszacowano, że Gliese 710 znajduje się 19,6 parseków od nas to przy takiej prędkości powinna dotrzeć w około 1,36 mln lat. 

 

Ostatnio astronomowie z Uniwersytetu w Madrycie wykonali te obliczenia ponownie i potwierdził kierunek gwiazdy. Jednak nowe informacje wskazują jasno, że czas przybycia tego czerwonego karła jest określany na kilkadziesiąt tysięcy lat wcześniej, a gwiazda przeleci dużo bliżej naszego systemu planetarnego niż oczekiwano. 

 

Poprzednio stwierdzono, że Gliese 710 przeleci przez Obłok Oorta i nie znajdzie się bliżej Słońca niż 13 365 AU (AU to jedna jednostka astronomiczna równa odległości pomiędzy Ziemią a Słońcem). Według najnowszych badań, Gliese 710 znajdzie się tylko 4303 AU od naszej dziennej gwiazdy. To 100 razy dalej niż odległość z Ziemi do Plutona, który obiega Słońce w odległości 39,5 AU, ale wciąż to na tyle blisko, że skutki tego wydarzenia może odczuć cały Układ Słoneczny.

 

Nie wiadomo czy do tego czasu będzie jeszcze istniała ludzkość, ale jeśli tak to zdaniem astronomów, nie będzie się trzeba martwić o stabilność orbity Ziemi. Jednak czerwony karzeł Gliese 710, ma wielkość 60% masy Słońca i jest w stanie wpływać grawitacyjnie na cały Układ Słoneczny. 

 

Chodzi przede wszystkim o zawartość tak zwanego Obłoku Oorta. Jest to teoretyczna nazwa obszaru z którego najczęściej nadlatują komety i asteroidy. Chodzi o przestrzeń od 200 tysięcy do 50 tysięcy AU Jeśli Gliese 710 przejdzie w tej okolicy, prawie na pewno spowoduje to ostrzał planet wewnętrznych licznymi lodowymi obiektami, co z kolei doprowadzi do deszczu komet.

 

W przeszłości dochodziło już do takich wydarzeń. Ostatnio Układ Słoneczny doświadczył bliskiego spotkania z innymi gwiazdami.  Na przykład pół miliona lat temu w odległości 5 lat świetlnych przeszła gwiazda Gliese 208. Z kolei ostatni taki przypadek miał miejsce 70 tysięcy lat temu gdy gwiazda Scholza przeleciała przez Obłok Oorta. Co ciekawe to właśnie mniej więcej wtedy ludzkość znalazła się na skraju wyginięcia.

 

Dodaj komentarz

loading...

Eksperci ostrzegają przed niedoborem słodkiej wody

Naukowcy z Francuskiego Instytutu Nauk Geologicznych i Dartmouth College przeprowadzili badanie, w którym odkryli, że groźba niedoboru słodkiej wody zawisła nad ludzkością bardziej niż oczekiwano. Doszli do wniosku, że topniejące lodowce zawierają znacznie mniej lodu niż wcześniej przewidywali eksperci. 

 

Badanie przeprowadzono z wykorzystaniem zdjęć satelitarnych. Naukowcy zmierzyli grubość i ruch ponad 240 tysięcy lodowców górskich. Przeanalizowali około 812 tysięcy par fotografii i objęli swoim badaniem niemal 98% terytorium Ziemi.

 

W efekcie okazało się, że wielkość rezerw lodu i wody słodkiej bardzo się zmieniła. Naukowcy obniżyli wcześniejsze szacunki dotyczące wkładu lodowców górskich we wzrost poziomu morza. Na przykład, jeśli stopnieją wszystkie lodowce, z wyjątkiem dużych na Grenlandii i Antarktydzie, poziom oceanu światowego podniesie się nie o 33 centymetry, jak wcześniej sądzono, ale tylko o 25 centymetrów.

 

Lodowce topnieją coraz szybciej. Zmniejszenie całkowitej objętości lodu nieuchronnie wpłynie na planetę znacznie wcześniej niż oczekiwano. Autorzy badania wyjaśnili, że mają nadzieję, że ich prognoza wpłynie na decyzje rządów krajów dotyczące budowy infrastruktury wodociągowej i ochronę źródeł słodkiej wody.

Dodaj komentarz

loading...

Silna burza słoneczna może spowodować straty sięgające 42 mld dolarów dziennie

Słońce pozostaje ostatnio bardzo aktywne, a jego widoczna tarcza przeważnie jest pełna plam, tym bardzie jtrudno się dziwić, że naukowcy starają się ustalić jakie straty może osiągnąć ziemska gospodarka gdyby doszło do nagłej aktywności skutkującej rozbłyskami lub wyrzutami plazmy zdolnej do dokonania spustoszeń w ziemskich satelitach i sieciach energetycznych.

Duża ilość naładowanych cząstek emitowanych przez Słońce może spowodować nieodwracalne uszkodzenie podzespołów satelitów krążących nad naszymi głowami. Oznaczałby to koniec systemu GPS, GLONASS czy telefonii satelitarnej Irirdium. Satelita tej ostatniej wspomnianej korporacji ucierpiał podczas przelotu nad terenem Anomalii Magnetycznej Południowego Atlantyku (SAA).

Ze względu na mniejszą magnetosferę jeden z satelitów telekomunikacyjnych, należący do konstelacji Iridium, był narażony na promieniowanie kosmiczne i słoneczne znacznie bardziej niż zwykle. To wystarczyło do jego nieodwracalnego uszkodzenia. Gdyby doszło do hiperaktywności słonecznej oś takiego wystąpiłoby na dużą skalę. Można oczekiwać tysięcy uszkodzonych satelitów.

 

Na powierzchni Ziemi będzie zresztą wcale nie lepiej. Szczególnie uszkodzona zostanie infrastruktura energetyczna. Skutkować to będzie powszechnymi przerwami z dostępem do elektryczności. I to mowa o braku prądu nie w danym obszarze, nawet nie w dany państwie, ale raczej na całym kontynencie, który będzie miał pecha trafić na taką wielką burze słoneczną w momencie gdy znajdzie się w zasięgu jej oddziaływania.

 

Mimo, że brak dostępu do elektryczności może się nie wydawać wielkim problemem, ale wywołuje konkretną stratę. Część kluczowej infrastruktury odpowiedzialnej za dystrybucję energii, może być nie do użytku. Mowa tu przede wszystkim o stacjach transformatorowych. Prawie na pewno na skutek indukcji i elektrostatyczności, praktycznie wszystkie transformatory będą do wymiany. Odtworzenie stanu pierwotnego może jednak potrwać wiele miesięcy.

 

To może skutkować poważnymi zaburzeniami w funkcjonowaniu całych państw. Konsekwentnie pozbawiane dostępu do gotówki społeczeństwa, nagle obudzą się w świecie, w którym nie tylko jej nie ma, ale brakuje też jej cyfrowej wersji. Po prostu wszystkie systemy bankowe będą niedostępne, a nawet jeśli jakoś będą działały to w miejscach sprzedaży dóbr lub usług nie będzie raczej elektryczności zatem na nic nam się to nie przyda.

Amerykańscy naukowcy starali się wyliczyć jak wielkie straty mogą powstać gdyby ziścił się taki czarny scenariusz. Ich zdaniem w sytuacji gdyby 66 procent populacji Stanów Zjednoczonych, pozostawała bez elektryczności to strata dla amerykańskiej gospodarki wynosiłaby około 42 miliardy dolarów dziennie. Straty na poziomie kontynentu pozbawionego prądu będą odpowiednio wyższe.

 

Założenie wedle którego nasza dzienna gwiazda, Słońce, jest w pełni przewidywalna, jest błędne. Gwiazda ta stanowi dla nas nadal wielką tajemnicę. Wydaje nam się, że znamy jej przeszłość i przyszłość, ale prawa jest taka, że tego typu obiekty potrafią się zachowywać chimerycznie. Astrofizycy widzieli bardzo wiele przypadków hiperaktywności gwiazd w naszej galaktyce i jest to powszechnie wiadomy faktem, że coś takiego występuje od czasu do czasu.

 

W przypadku naszej Ziemi, ostatnia taka wielka flara, która trafiła naszą planetę w 1859 roku. Wypatrzone przez brytyjskiego astronoma amatora, Richarda Carringtona zjawisko, zwane potem z tego powodu "wydarzeniem Carringtońskim", spowodowało spore spustoszenia na świecie. Było to tym bardziej spektakularne, że  komunikowano się wtedy jedynie za pomocą telegrafów. Strach pomyśleć co stałoby się z naszą obecną technologią.

 

Dodaj komentarz

loading...

Globalne ocieplenie powoduje, że ptaki mają dłuższe skrzydła

Najnowsze wyniki badań naukowych wykonanych przez specjalistów z University of Notre Dame w Sydney, wskazują na to, że globalne ocieplenie powoduje zmiany w fizjonomii papug z gatunku Rozella czarnogłowa (Barnardius zonarius), które mieszkają w zachodniej Australii. Ptakom rosną dłuższe skrzydła.

Po serii pomiarów wspomnianego gatunku papug stwierdzono, że zgodnie z teorią, w cieplejszym klimacie zwierzęta mają tendencję do tego, że wydłużają im się kończyny i po prostu stają się większe.

 

W przypadku rozelli czarnogłowych, ich skrzydła zwiększyły się średnio o 4 do 5 cm i to jedynie w ciągu ostatnich 45 lat. Zwiększenie wielkości kończyn ptaków ma według teorii, pomagać im w usuwaniu do otoczenia ciepła swojego ciała.

 

 

Skrzydła działają w tym wypadku jako radiatory. Zdolność utrzymania balansu temperaturowego ma kluczowy związek z możliwością przetrwania zmian klimatycznych przez niektóre gatunki zwierząt.

 

 

 

Dodaj komentarz

loading...

Symulacje wskazują, że upadek asteroidy w oceanie doprowadziłby do klimatycznej katastrofy

Zderzenie wielkiej asteroidy z Ziemią z całą pewnością wyrządziłby ogromne szkody i zniszczenia na naszej planecie. Na szczęście, światowe oceany pokrywają około 70% powierzchni Ziemi, więc istnieje duża szansa, że potencjalnie zagrażające nam ciało niebieskie uderzy w któryś z nich. Jednak czy to dobrze?

 

Naukowcy z Los Alamos National Laboratory postanowili sprawdzić co właściwie mogłoby się wydarzyć, gdyby olbrzymi kamień z kosmosu spadł na ziemski ocean. Opracowano model komputerowy, który pokazuje zachowanie fal uderzeniowych w zależności od rozmiarów asteroidy oraz możliwe katastrofy, wynikające z kąta uderzenia czy jej defragmentacji w atmosferze. Okazuje się, że efekty nie będą tak przerażające, jak przedstawia się to w filmach.

 

Upadek wielkiego kamienia kosmicznego spowoduje powstanie potężnych fal, które będą gwałtownie maleć. Jeśli więc impakt nastąpi odpowiednio daleko od wybrzeża, ludzie mogą czuć się bezpieczni. Lecz Galen Gisler, główny autor badania wskazuje na inny problem. Otóż uderzenie asteroidy w oceanie doprowadziłoby do uwolnienia ogromnych ilości pary wodnej. Symulacje pokazują, że ciało niebieskie o średnicy 250 metrów może spowodować wyparowanie nawet 250 milionów litrów wody, co będzie miało drastyczny wpływ na ziemski klimat.

 

Badania wskazują również, że mniejsze asteroidy, które zwykle eksplodują i rozpadają się na kilka części w atmosferze, nie stanowią tak wielkiego zagrożenia. Gisler podsumował, że uderzenie w ocean nie jest tak niebezpieczne jak w przypadku uderzenia na lądzie. Bardzo niebezpieczny może być jednak upadek asteroidy tuż przy wybrzeżu. Wtedy gigantyczne fale tsunami rzeczywiście mogą zalać miasta i doprowadzić do wielkiej tragedii - takiej, jaką przedstawiają zwykle filmy katastroficzne.

 

 

Dodaj komentarz

loading...

Tyrannosaurus rex należy do trzech różnych gatunków dinozaurów

Ogromny kolos i drapieżna bestia z komicznie małymi rękami - Tyrannosaurus Rex, jest prawdopodobnie najbardziej charakterystycznym ze wszystkich prehistorycznych drapieżników. Jego miejsce w popularnej wyobraźni znajduje odzwierciedlenie w kręgach naukowych, gdzie badacze badają wszystko co się da na ich temat. Ostatnio wysnuto teorię, że Tyranosaurus Rex to tak naprawdę trzy różne gatunki! 

Pomimo licznych badań nad rodzajami tyranozaura, twierdzono wszystkie dorosłe osobniki znalezione na równinach Kanady i południowo-zachodnich Stanów Zjednoczonych należą do tego samego gatunku - T. rex. Teraz jednak paleontolodzy dokładnie przeanalizowali różnice między ich szkieletami, a wyniki pokazują, że niesławny dinozaur może w rzeczywistości być… trzema różnymi gatunkami. 

 

Od pewnego czasu naukowcy rozpoznają różnice w morfologii szkieletu okazów Tyrannosaurus rex, w szczególności kości udowej okazów o podobnej wielkości, a także okazów z jednym lub dwoma drobnymi siekaczami na przedniej stronie szczęki. 

 

Różnice te wynikają jednak głównie z dymorfizmu płciowego – kiedy samce i samice tego samego gatunku wyglądają inaczej. Inne wyjaśnienia tych różnic obejmują osobniki znajdujące się na różnych etapach rozwoju genetycznego lub po prostu różnice indywidualne.

 

Ostatnie możliwe wyjaśnienie jest najbardziej intrygujące - różnice te reprezentują odrębne gatunki w obrębie rodzaju Tyrannosaurus. Paleontolodzy wykonali anatomiczne pomiary kości i szczątków zębów z 38 okazów Tyrannosaurus rex.

 

Porównali kości udowe 24 osobników, co pozwoliło ocenić ich siłę i siłę. Zmierzyli również średnicę podstawy zębów lub przestrzeń w dziąsłach, aby określić, czy próbki miały jeden czy dwa siekacze. 

 

Okazało się, że stopień „wytrzymałości” (który opisuje wytrzymałość kości na podstawie obwodu i długości) nie ma nic wspólnego z bezwzględną wielkością osobników, co sugeruje, że różnic w kościach udowych nie da się wytłumaczyć faktem, że starsze a większe osobniki mają mocniejsze kości. Co więcej, niektóre z największych osobników miały stosunkowo „wdzięczne” kości, cieńsze i bardziej zakrzywione.

 

29 okazów tyranozaurów objętych badaniem znaleziono w oddzielnych warstwach geologicznych w formacjach górnego mastrychtu Sri Lanki w Ameryce Północnej (przypuszczalnie około 67,5 do 66 milionów lat temu).

 

Depozyty te można podzielić na trzy poziomy: dolny, środkowy i górny. Co ciekawe, z sześciu kości udowych znalezionych w dolnej warstwie wszystkie były mocne. W okolicy środkowej stwierdzono tylko jedną kość udową smukłą, a bardziej równomierne rozmieszczenie obu typów zaobserwowano w warstwie górnej. Ta zmienność w górnej warstwie była również znacznie większa niż w przypadku innych gatunków teropodów znalezionych w tych osadach.

 

Autorzy ostrzegają, że różnice te nie są definitywnymi cechami nowych gatunków i nie mogą całkowicie wykluczyć możliwości nietypowego dymorfizmu płciowego lub innych wcześniej wspomnianych wyjaśnień ze względu na niewielką liczbę analizowanych okazów, a także niepewność związaną z lokalizacją niektórych okazy w warstwach osadów

 

Badanie zostało opublikowane w czasopiśmie Evolutionary Biology.

 

Dodaj komentarz

loading...

Niesamowite „pole” kraterów znalezione na Ziemi

W wyjątkowym miejscu w południowo-wschodnim Wyoming w Stanach Zjednoczonych koncentruje się ponad 30 kraterów, które powstały około 280 milionów lat temu. Powstały w wyniku uderzenia dużego meteorytu, z którego podczas upadku oderwały się mniejsze części.

Wtórne kratery wokół większych kraterów są dobrze znane na innych planetach i księżycach, ale nigdy wcześniej nie widziano ich na Ziemi. Według naukowców poszczególne kratery mają średnicę od 10 do 70 metrów.

 

Kiedy naukowcy po raz pierwszy zauważyli strefę krateru, podejrzewali, że w powietrzu rozbił się jakiś rodzaj asteroidy, a skały uderzyły w ziemię tuż pod nią. Dalsze badania wykazały, że niektóre kratery zostały pogrupowane w małe obszary. Ponadto niektóre z nich mają kształt eliptyczny, a nie okrągły, co sugeruje inną historię ich powstawania.

 

Wygląda na to, że kratery układają się w promieniste wzory, co oznacza, że ​​najprawdopodobniej pochodzą z gruzu rozrzuconego wokół centralnego krateru pierwotnego, który z kolei powstał w wyniku pierwszego uderzenia. Znalezienie krateru źródłowego nie będzie łatwym zadaniem. Naukowcy sugerują, że jest zakopany głęboko w osadzie gdzieś w pobliżu granicy Wyoming-Nebraska w obszarze zwanym Basenem Denver. 

Dodaj komentarz

loading...

Znaleziono drobnoustrój, który może powstrzymać globalne ocieplenie

Australijscy naukowcy z University of Technology Sydney (UTS) odkryli jednokomórkowego mikroba morskiego, który może powstrzymać globalne ocieplenie poprzez spożywanie węgla. Wyniki badań zostały opisane w czasopiśmie Nature Communications.

 

Fitoplankton Prorocentrum por. balticum jest szeroko rozpowszechniony na całym świecie, funkcjonuje za pomocą fotosyntezy, a także jest w stanie pozyskiwać składniki odżywcze na różne sposoby, co pozwala mu zajmować różne części oceanu, które są nieodpowiednie dla innego fitoplanktonu.

 

Ponadto jest w stanie przyciągać i zjadać inne drobnoustroje poprzez uwalnianie egzopolimeru bogatego w CO2. Stosując sekwestrację węgla, Prorocentrum por. balticum jest w stanie zapobiegać zmianom klimatu.

 

Według ekspertów gatunek ten jest w stanie wchłonąć około 0,02-0,15 gigaton węgla rocznie. Według raportu Narodowej Akademii Nauk, Inżynierii i Medycyny z 2019 r., aby skutecznie walczyć z globalnym ociepleniem, konieczne jest oczyszczanie ziemskiej atmosfery z CO2 o około 10 gigaton rocznie do 2050 roku.

Dodaj komentarz

loading...

Z jądra Ziemi z jakiegoś powodu wycieka pierwotny hel

Naukowcy twierdzą w nowym badaniu, że starożytny, pierwotny hel z Wielkiego Wybuchu wycieka z jądra Ziemi.

Nie ma jednak powodu do niepokoju. Ziemia nie opróżnia się jak balon, ale to oznacza, że ​​Ziemia uformowała się wewnątrz mgławicy słonecznej - obłoku molekularnego, z którego narodziło się Słońce, a ten szczegół narodzin naszej planety przez długi czas pozostawał nierozwiązany.

 

Sugeruje to również, że inne pierwotne gazy mogą wyciekać z jądra Ziemi do płaszcza, co z kolei może dostarczyć informacji o składzie mgławicy słonecznej. Hel na Ziemi jest reprezentowany przez dwa stabilne izotopy. Najpopularniejszym jest hel-4, którego jądro zawiera dwa protony i dwa neutrony. Hel-4 stanowi około 99,99986 procent całego helu na naszej planecie. Innym stabilnym izotopem, tylko około 0,000137 procent helu na Ziemi, jest hel-3, z dwoma protonami i jednym neutronem.

 

Hel-4 jest w zasadzie produktem radioaktywnego rozpadu uranu i toru produkowanych tu na Ziemi. Dla kontrastu hel-3 jest w większości pierwotny, powstały w chwilach po Wielkim Wybuchu, ale może być również wytwarzany z radioaktywnego rozpadu trytu.

 

To właśnie izotop helu-3 został wykryty przez wyciek z wnętrza Ziemi, głównie wzdłuż systemu śródoceanicznych grzbietów wulkanicznych, co daje nam dość dokładne wyobrażenie o tempie jego uwalniania ze skorupy. Wskaźnik ten wynosi około 2000 gramów rocznie. Niejasne jest pochodzenie helu-3 ani to ile może uciec z jądra, a ile znajduje się w płaszczu. Umożliwiłoby to określenie źródła izotopu. 

 

Kiedy Ziemia się uformowała, zgromadziła materiał z pyłu i gazu unoszącego się wokół nowonarodzonego Słońca. Znaczna ilość helu-3 mogła znajdować się w jądrze planetarnym tylko wtedy, gdyby powstała w mgławicy. Najpierw podczas formowania, gdy protoplaneta akumulowała się i zawierała hel, a następnie obiekt wielkości Marsa zderzył się z bardzo młodą Ziemią, wysyłając szczątki na orbitę Ziemi, które ostatecznie połączyły się, tworząc Księżyc.

 

Podczas tego wydarzenia, które spowodowałoby ponowne stopienie płaszcza, większość helu uwięzionego w płaszczu zostałaby utracona. Jądro jest jednak bardziej odporne na uderzenia, co sugeruje, że może być dość wydajnym zbiornikiem do przechowywania helu-3. Pozostaje jednak kilka niewiadomych. Prawdopodobieństwo, że spełniono wszystkie warunki, aby utrzymać hel-3 w jądrze Ziemi, jest umiarkowanie niskie - co oznacza, że ​​może być mniej izotopów, niż sugerują prace zespołu.

 

Możliwe jednak, że w jądrze naszej planety znajduje się również duża ilość pierwotnego wodoru, który wpadł w ten sam proces, który mógł doprowadzić do akumulacji helu-3. Naukowcy twierdzą, że znalezienie dowodów na wyciek wodoru może pomóc w potwierdzeniu wyników.

 

Wyniki badań opublikowano w czasopiśmie Geochemistry, Geophysics, Geosystems.

Dodaj komentarz

loading...

Naukowcy są blisko stworzenia uniwersalnego antidotum na jad węży

Tworzenie antidotum na jad węży to długi, złożony i bardzo kosztowny proces. W rezultacie cena gotowego leku może osiągnąć dwa tysiące dolarów za dawkę. Tymczasem, najbardziej zagrożeni atakiem węży są mieszkańcy biednych krajów, którzy najczęściej spotykają jadowite węże. Wiele wskazuje na to, że odnaleziono tanie rozwiązanie tego problemu.


Badacze poinformowali o stworzeniu taniego i łatwego w użyciu środka na ukąszenia węży. Potencjalnie, może on uratować rocznie setki tysięcy ludzi. Osiągnięcie zostało opisane w artykule opublikowanym w Journal of Medicinal Chemistry przez grupę kierowaną przez Briana Lohse z Uniwersytetu w Kopenhadze.

„Pracujemy nad alternatywnym typem antidotum, które jest znacznie tańsze niż tradycyjne środki na bazie przeciwciał.”

Naukowcy, odkryli peptyd, który można wyprodukować szybko i tanio w każdym laboratorium chemicznym. Celem nowego peptydu jest białko zwane α-kobratoksyną. Jest to „substancja czynna” jadu około 75% wszystkich jadowitych węży. Dotychczasowe testy wykazały, że nowy peptyd wiąże cząsteczki α-kobratoksyny. Autorzy spekulują, że terminowe wprowadzenie nowego leku w miejscu ukąszenia zapobiegnie przedostawaniu się trucizny do krwiobiegu.


W takim przypadku leku nie należy podawać dożylnie, ale podskórnie lub domięśniowo. A do tego wystarczy łatwe w użyciu automatyczne urządzenie, takie jak te używane do podawania insuliny w cukrzycy. Dlatego właśnie, użytkownik nie potrzebuje specjalnego przeszkolenia medycznego. Wszystko czego potrzebuje, to mieć pod ręką pudełko ratunkowe.


Naukowcy badają teraz, czy nowy lek będzie musiał być przechowywany w lodówce, czy też może bezpiecznie wytrzymać tropikalne upały. Pierwsze efekty są zachęcające, a jeśli się potwierdzą, produkt stanie się jeszcze wygodniejszy w użyciu. Przed wprowadzeniem go w obieg, lek musi jeszcze przejść testy na zwierzętach. Jeśli im się uda, przyjdzie kolej na eksperymentalne użycie, aby pomóc ludziom ukąszonym przez węże. Dopiero po zakończeniu wszystkich kontroli, lek można zatwierdzić do masowego stosowania.

 

Dodaj komentarz

loading...