Kwiecień 2022

Stworzono nową metodę oczyszczania wody z pozostałości antybiotyków

W wodach powierzchniowych wzrasta stężenie farmaceutyków, które dostają się do organizmu wraz z wodą pitną. Naukowcy zajmujący się ochroną środowiska znaleźli sposób na oczyszczenie wody pitnej ze szkodliwych pozostałości leków.

 

Czysta woda pitna jest uważana za jeden z najcenniejszych i najbardziej zagrożonych zasobów Ziemi. Usuwanie niebezpiecznych mikrozanieczyszczeń różnego pochodzenia z wody pozostaje wyzwaniem. W badaniu opublikowanym w Environmental Research naukowcy zbadali zastosowanie nowych i skutecznych metod uzdatniania wody w celu wyeliminowania dwóch mikrozanieczyszczeń, tj. sulfametoksazolu i trimetoprymu. Obie substancje są antybiotykami i są szeroko stosowane w leczeniu chorób płuc i nerek, zarówno w weterynarii, jak i w medycynie.

 

Użycie dużej siły utleniającej rodników jest uważane za najskuteczniejsze narzędzie do usuwania mikrozanieczyszczeń z wody poprzez mineralizację. Rozszerzone procesy utleniania można klasyfikować na różne sposoby, ale dzieli się je głównie na kategorie ze względu na źródło wolnych rodników. Zwykle utleniacze używane do tworzenia ich rodników obejmują nadtlenek wodoru (H₂O₂) i ozon (O₃). W ostatnich latach coraz częściej stosuje się alternatywne utleniacze, takie jak nadsiarczan (PS).

 

„W naszych badaniach skupiliśmy się na ozonie. Mianowicie w połączonych procesach ozonu z nadtlenkiem wodoru (O₃ / H₂O₂) i ozonu z nadsiarczanem (O₃ / PS). Najnowsza technologia to tylko obiecujące rozwiązanie w dziedzinie rodnikowych procesów utleniania do oczyszczania wody. Skuteczność procesu O₃ / PS w degradacji pozostałości antybiotyków w wodzie nie była wcześniej badana, a nasze wyniki są bardzo obiecujące ”- wyjaśnia Niina Dulova, starszy pracownik naukowy w TalTech Environmental Technology Laboratory w Estonii i lider badań.

 

Obecnie ozon jest stosowany głównie w oczyszczalniach ścieków do dezynfekcji wody, ale to nie wystarczy do usunięcia niebezpiecznych pozostałości farmaceutycznych. Jedynie użycie ozonu do utleniania usunie pozostałości antybiotyków z wody.

 

Dodaj komentarz

loading...

Naukowcy zbadali wpływ kakako i czekolady na ludzki mózg

Czekolada, o wielu korzystnych dla organizmu właściwościach. Wzmacnia ona serce, zmniejsza ryzyko cukrzycy i udaru oraz pobudza komórki mózgowe do funkcjonowania. Nowe badanie przeprowadzone w University of Birmingham, wykazało skąd bierze się dobroczynny wpływ kakao i czekolady na ludzki mózg.

 

Zdaniem specjalistów z University of Birmingham, wynika to z faktu, że zawierają one unikalny zestaw flawanoli - roślinnych przeciwutleniaczy, które poprawiają funkcjonowanie naczyń krwionośnych. Artykuł opisujący wyniki tych badań, został już opublikowany w czasopiśmie naukowym Scientific Reports.

 

Jak twierdzi Catarina Rendeiro, dietetyk z University of Birmingham:

„Flawanole znajdują się w wielu owocach i warzywach, a także w ziarnach kakaowca. Nadają owocom jasny kolor, a po spożyciu poprawiają pracę naczyń krwionośnych. Postanowiliśmy sprawdzić, czy substancje te wpływają na funkcjonowanie układu krążenia mózgu, a jeśli tak, czy przełożą się rónież na sprawność umysłową ”

Naukowcy starają się wyodrębnić składniki czekolady, które mają korzystny wpływ na mózg i inne narządy, aby móc osiągnąć ten efekt, bez ryzyka otyłości i próchnicy. Rendeiro i jej koledzy dokonali sporych postępów w tej dziedzinie. Badali oni w jaki sposób flawanole, barwniki roślinne i fitohormony obecne w czekoladzie, wpływają na funkcjonowanie mózgu dwudziestu zdrowych mężczyzn w wieku od 18 do 40 lat bez złych nawyków żywieniowych.

 

Eksperyment polegał na wypiciu jednej porcji kakao, z których jedna grupa przyjęła napój bogaty we flawanole, a druga była ich pozbawiona. Następnie naukowcy ocenili jakość dopływu krwi do mózgów ochotników. W tym celu proszono ich, aby przez kilka minut, poddychali powietrzem o wysokim stężeniu CO2. Następnie otrzymali oni kilka prostych i złożonych zadań badających ich pomysłowość.

 

Picie kakao z dużą ilością flawanoli, znacznie zmniejszyło wpływ dwutlenku węgla na mózgi ochotników, dzięki czemu trudniejsze zadania, były rozwiązywane o 11% szybciej. Różnice, wynikały z faktu, że serce i naczynia krwionośne mózgu osób pijących wysokogatunkowe kakao znacznie aktywniej reagowały na wzrost stężenia CO2 we krwi oraz przyspieszały przepływ krwi przez mózg, kompensując brak tlenu.

Odnotowano, że u osób, które piły kakao o wysokim stężeniu flawanoli, poziom maksymalnego dopływu tlenu do mózgu był około trzykrotnie wyższy. Ich naczynia zaczęły reagować na nadmiar dwutlenku węgla minutę wcześniej niż w drugiej grupie uczestników. Wszystko to wskazuje, że że czekolada i kakao poprawiają sprawność umysłową poprzez normalizację naczyń mózgowych.

 

Zbawienne właściwości czekolady nie kończą się jednak tutaj. Jeszcze w 2019 roku, głośno zrobiło się o badaniu naukowym, które dowiodło iż spożywanie czekolady pomaga w zwalczaniu depresji. Wówczas zespół badawczy z Kolegium Uniwersyteckiego w Londynie, Uniwersytetu w Calgary oraz służby zdrowia w kanadyjskim regionie Alberta, przeanalizował dane 13 626 dorosłych osób, pochodzące z amerykańskiego Narodowego Przeglądu Zdrowia i Żywienia.


Wykazano wówczas, że osoby, które w ciągu 48 godzin zjadły gorzką czekoladę, miały o 70% niższe ryzyko wystąpienia znaczących klinicznie objawów depresji. Przynajmniej, w porównaniu do uczestników, którzy w ogóle nie jedli czekolady. Warto zauważyć, że 25% badanych, którzy spożywali największe ilości dowolnej czekolady, rzadziej zgłaszali objawy depresyjne.

 

Wygląda na to, iż czekolada kryje w sobie wiele nieznanych właściwości, które w miare upływu lat, mogą pomóc nam w zwiększeniu wydajności i stabilności ludzkiego mózgu. Dalsze badania w tym zakresie są konieczne, ale wygląda na to iż perspektywy na przyszłość, są obiecujące.

 

Dodaj komentarz

loading...

NASA twierdzi, że erupcja Tonga wysłała najwyższe pióropusze popiołu, jakie kiedykolwiek zarejestrowały satelity

Kiedy 15 stycznia wybuchł wulkan Tonga, satelity po raz pierwszy zobaczyły pióropusz popiołu wulkanicznego wdzierający się do mezosfery, trzeciej warstwy ziemskiej atmosfery. Według NASA erupcja wulkanu Tonga była największą od czasu, gdy satelity zaczęły obserwować naszą planetę. 

 

W momencie gdy wulkan Tonga na Pacyfiku wyrzucił w niebo eksplozję popiołu i gazów, z siłą około 10 megaton trotylu, przelatywały nad nim dwa satelity meteorologiczne. Statek kosmiczny - GOES-17 Narodowej Administracji Atmosfery i Oceanów NOAA, oraz Himawari-8 z Japońskiej Agencji Eksploracji Przestrzeni Powietrznej, który filmował erupcję w podczerwieni co 10 minut przez 13 godzin.

 

Naukowcy NASA przeanalizowali zdjęcia satelitarne i ustalili, że początkowy pióropusz popiołu wzniósł się na wysokość 58 km, przebijając się przez mezosferę, region, w którym meteoryty, które uderzyły w Ziemię, spalają się i tworzą spadające gwiazdy, które przecinają nocne niebo. Uniesienie się tak wysoko chmury gazów i popiołu zajęło około 30 minut. Pióropusz wtórny następnie wzniósł się na ponad 50 kilometrów. 

Oba są widoczne na żółto na zdjęciach satelitarnych. Wierzchołki tych pióropuszy zamieniły się w gaz i rozproszyły się niemal natychmiast z powodu suchych warunków w mezosferze. Wcześniej, według NASA, największym pióropuszem wulkanicznym, jaki kiedykolwiek zarejestrowały satelity, była erupcja góry Pinatubo w 1991 roku. Pióropusz ten wznosił się na 35 kilometrów nad Filipinami, daleko w stratosferę, ale nie dotarł do mezosfery. Eksperci twierdzą, że połączenie wulkanicznego ciepła i ilości przegrzanej wilgoci z oceanu sprawiło, że ta erupcja była bezprecedensowa. To było jak hiperpaliwo na mega burzę, a pióropusz wzniósł się 2,5 razy wyżej niż jakakolwiek burza, jakiej kiedykolwiek była na Ziemi.

 

Wulkan Tonga był kiedyś całkowicie pod wodą. Przyciągnął uwagę naukowców w 2015 roku, kiedy wybuchł na dnie oceanu i nagle utworzył ląd łączący dwie wcześniej istniejące wyspy: Hunga Tonga i Hunga Hapai. Prawie dekada aktywności wulkanicznej na niskim poziomie zakończyła się serią gwałtownych erupcji w styczniu, które zdewastowały nowo narodzoną wyspę i oderwały duże kawałki Hunga Tong i Hunga Hapai. Tereny te były niezamieszkane, ale erupcja i wynikające z niej tsunami zniszczyły domy, łodzie i łowiska na pobliskich zamieszkałych wyspach, a także przerwały podwodny kabel internetowy, który zapewnia połączenie internetowe Tonga. 

Dodaj komentarz

loading...

Okazało się, że lodowce Grenlandii topnieją od spodu

Przez ostatnie siedem lat zespół z University of Cambridge badał jeziora roztopowe na szczycie lądolodu Grenlandii. Ostatnie wyniki pokazują, że ta woda wnika do lodu przez pęknięcia, powodując topnienie od dołu do góry. Wygląda na to tak jakby nie działały prawa fizyki, bo jak lód może topić się od dołu do góry? 

W ramach prac naukowcy próbowali dowiedzieć się więcej o tym, jak przepływa woda z roztopów i dlaczego proces ten przebiega tak szybko. Obecnie każdego lata na powierzchni lodu tworzą się jeziora z roztopowymi wodami, ponieważ pokrywa lodowa jest narażona na działanie wyższych temperatur.

 

Naukowcy zauważyli, że wcześniej, badając podstawowe topnienie pokryw lodowych i lodowców, brano pod uwagę źródła ciepła, takie jak tarcie, energia geotermalna i ciepło utajone uwalniane podczas zamarzania wody. Jednak nigdy wcześniej nie zwracano uwagi na ciepło wytwarzane przez przepływającą stopioną wodę. 

 

Badanie warunków na dnie pokrywy lodowej okazało się trudne, ale naukowcy zastosowali technikę zwaną fazoczułą echosondą radiową, która pozwoliła im zmierzyć tempo topnienia u podstawy lodowca. Stwierdzono, że niektóre z tych prędkości są tak wysokie, jak na powierzchni, pomimo faktu, że powierzchnia jest oświetlona światłem słonecznym, a podstawa nie. Aby zrozumieć przyczyny tego stanu rzeczy, autorzy badania obliczyli ilość wód roztopowych spływających na dno lodowca, która według ich wniosku wynosiła aż 82 miliony metrów sześciennych dziennie latem 2014 roku. Według zespołu energia generowana przez taką ilość wody jest porównywalna z mocą generowaną przez największą na świecie elektrownię wodną przy Zaporze Trzech Przełomów w Chinach.

Jeśli mówimy o mocy, jaka jest dostarczana do całej pokrywy lodowej w środku lata - liczącej prawie milion kilometrów kwadratowych - to wytwarza ona więcej energii wodnej niż 10 największych elektrowni wodnych na świecie razem wziętych! Naukowcy są przekonani, że ten efekt, który nie został uwzględniony w udziale pokrywy lodowej w podnoszeniu się poziomu morza, może się tylko nasilać w miarę dalszego ocieplania się planety.

 

Dodaj komentarz

loading...

Odkryto źródło tajemniczego tsunami z 2021 roku, które przetoczyło się po całym świecie

Naukowcy odkryli źródło tajemniczego tsunami z 2021 r., które przetoczyło się falami po całym świecie. W sierpniu 2021 r. w okolicy Wyspy Sandwich Południowy wystąpiło trzęsienie ziemi o sile 7,5 stopnia i wywołało tsunami, które przeszło przez cały świat. Epicentrum znajdowało się 47 kilometrów pod powierzchnią Ziemi – zbyt głęboko, by spowodować tsunami – a pęknięcie miało prawie 400 kilometrów długości, co powinno wywołać znacznie większe trzęsienie ziemi.

Sejsmolodzy byli zdziwieni i próbowali zrozumieć, co naprawdę wydarzyło się tego dnia na odległym południowym Atlantyku. Nowe badanie wykazało, że trzęsienie nie było jednym wydarzeniem, ale pięcioma, serią trzęsień pod ziemią, które miały miejsce w ciągu kilku minut. Trzeci wstrząs był mniejszym, wolniejszym trzęsieniem o magnitudzie 8,2 stopni, które wystąpiło na głębokości zaledwie 15 kilometrów. To właśnie to niezwykłe, "ukryte" trzęsienie ziemi prawdopodobnie spowodowało ogólnoświatowe tsunami.

Źródło: pixabay.com

Badanie zostało opublikowane w czasopiśmie AGU Geophysical Research Letters, w którym publikowane są krótkie, imponujące artykuły z implikacjami obejmującymi nauki o Ziemi i kosmosie. Według głównego autora badania, Zhe Jia, sejsmologa z California Institute of Technology, trzęsienie na Wyspach Sandwich Południowych było złożone, z wielu trzęsień, a jego sygnał sejsmiczny był trudny do zinterpretowania. 

 

Trzęsienie o magnitudzie 8,2 było ukryte w plątaninie fal sejsmicznych, które interferowały ze sobą podczas całego zdarzenia. Ukryty sygnał trzęsienia ziemi nie był wyraźny, dopóki nie odfiltrowano fal o znacznie dłuższym okresie, do 500 sekund. Dopiero wtedy wyraźny stał się 200-sekundowy sygnał trzęsienia ziemi, który odpowiadał za ponad 70% energii uwolnionej podczas tego trzęsienia ziemi.

 

Dodaj komentarz

loading...

Szokujące skamieliny pokazują, że na Ziemi żyły stonogi wielkości samochodu

W czasach prehistorycznych na powierzchni Ziemi chodziło wiele dziwnych stworzeń. Na przykład w karbonie, czyli około 100 milionów lat przed pojawieniem się dinozaurów, na terenie Wielkiej Brytanii, odkryto gigantyczne skolopendry.

 

Naukowcy dokonali zdumiewającego odkrycia na odcinku wybrzeża północno-wschodniej Anglii, w okolicach dzisiejszego Northumberland. Skamielina licząca 326 milionów lat jest śladami największej stonogi, jaką kiedykolwiek znaleziono. Szacowano, że ma około 2,7 metra długości, czyli tyle ile wynosi długość typowego samochodu.

 

Szczątki należą do wymarłego rodzaju krocionogów stawonogów, Arthropleura, i podnoszą tę klasę stworzeń do rangi największych znanych bezkręgowców wszechczasów. Jednak odkrycie, pierwotnie dokonane w 2018 roku, było przypadkowe. Jeden z głazów spadł, roztrzaskał się i pięknie odsłonił skamielinę, którą jeden z naukowców przypadkowo zauważył podczas spaceru. Skamielina jest tak duża, że ​​zabrały się aż cztery osoby, aby ją wznieść na klif. Wielkość znalezionego fragmentu skamieniałości wynosi 75 centymetrów , chociaż w rzeczywistości stonoga byłaby znacznie większa.

 

Oprócz tego, że jest rekordzistą, ta skamielina pozwala ekspertom dowiedzieć się więcej o starożytnych stonogach. W okresie karbońskim Wielka Brytania miała znajdować się blisko równika, co jest zgodne z wcześniejszymi znaleziskami Arthropleura. Jednak typ lokalizacji — otwarte siedlisko leśne w pobliżu wybrzeża — jest inny. Dwie poprzednie tego typu skamieniałości Arthropleura znalezione do tej pory zostały znalezione w Niemczech, były znacznie mniejsze. Te wcześniejsze odkrycia sugerowały również, że bezkręgowce miały tendencję do życia wokół torfowisk węglowych, rozległych obszarów o wysokiej biomasie, które akumulowały się w postaci torfu, gdy obumarły, ostatecznie zamieniając się w węgiel.

 

Powszechnie przyjmuje się, że obecnie stawonogi - grupa obejmująca owady i krocionogi - fizycznie nie mogą osiągnąć tego rozmiaru, ponieważ poziom tlenu nie jest wystarczająco wysoki, aby ułatwić oddychanie, gdy są duże. Jednak ta skamielina pochodzi z okresu przed szczytem tlenu atmosferycznego w późnym karbonie i permie, kiedy stężenie tlenu w atmosferze wynosiło zaledwie 23 procent, czyli niewiele więcej niż dzisiejsze 21 procent. Wskazuje to, że wzrost stężenia tlenu może nie być jedynym czynnikiem pozwalającym stawonogom osiągnąć tak niewiarygodne rozmiary. 

 

Badanie zostało opublikowane w Journal of the Geological Society.

Dodaj komentarz

loading...

Gwiazda Hip 85605 popchnie w stronę Ziemi tysiące asteroidów

Astronomowie od dawna twierdzą, że większość komet, które pojawiają się w naszym systemie planetarnym, pochodzi z tak zwanego obłoku Oorta. Znajdują się tam miliardy asteroid i planetoid, które pozostały po powstaniu Układu Słonecznego. Obecnie stwarzają ograniczone zagrożenie dla Ziemi, ale ku obłokowi może zmierzać samotna gwiazda, która jest w stanie popchnąć w naszą stronę tysiące obiektów.

 

Najbardziej prawdopodobne jest, że niebezpieczeństwo spowoduje gwiazda Hip 85605. Jest ona nieco mniejsza od naszego Słońca. Obecnie jest 90% szans, że to ciało niebieskie zbliży się do nas na odlegość od 0,13 do 0,65 roku świetlnego. Stanie się to za około 240 tysięcy do 470 tysięcy lat.

 

Obłok Oorta rozciąga się na 0,8 roku świetlnego zatem każde ciało niebieskie o dużej grawitacji,  które pojawi się tam, oznacza bombardowanie okolicy milionami asteroid, które wytrącone ze swoich normalnych, ustabilizowanych orbit, pomkną w dal na spotkanie z planetami Układu Słonecznego.

 

Dla wielu osób fakt, że chmura Oorta stanowi zagrożenie dla Ziemi może być nowy, ale naukowcy wiedzą to już od jakiegoś czasu. Jednak dzięki badaniu wykonanemu przez dr Coryna Bailer-Jonesa z Max Plank Institute w Heidelbergu, wiemy z dużą dokładnością kiedy w najbliższej przyszłości do tego dojdzie. Aby to osiągnąc naukowiec przeanalizował dane zebrane przez należącego do ESA satelitę Hipparcos, który w latach dziewięćdziesiątych ubieglego stulecia przeskanował 50 tysięcy gwiazd.

 

Nie ma wątpliwości, że Ziemia kiedyś doświadczy bombardowania na skutek wyrzucenia z obłoku Oorta wielu ciał niebieskich, asteroid i komet. Pytanie tylko kiedy do tego dojdzie. Niestety poziom wiedzy jaki mamy w tej chwili jest zupełnie niewystarczający, aby właściwie ocenić ryzyko. Wyliczenia na temat czasu przybycia gwiazdy Hip 85605 też mogą być obarczone sporym błędem.

 

Nawet jeśli z jakiegoś powodu ta najbliższa "gwiazda śmierci" jednak nie doleci w nasze okolice to już za 1,3 miliona lat o obłok Oorta zaczepi brązowy karzeł, GL 710. Nie można też niestety wykluczyć, że obłok zostanie zaburzony przez jakiś rodzaj obiektu o silnej grawitacji, którego nie jesteśmy w stanie zaobserwować, na przykład wędrującą czarną dziurę, czy też magnetar. W każdym z tych scenariuszy byłoby to niszczące dla planet z Układu Słonecznego.

Dodaj komentarz

loading...

Naukowcy, odnaleźli najbardziej martwe miejsce na Ziemi

Ziemia jest jedyną planetą znaną nauce, na której istnieje życie. Nawet w najbardziej niesprzyjających do życia miejscach naszej planety, można znaleźć chociażby bakterie. Żyją one w kominach gorących wulkanów i w głębinach oceanów. Niedawno, grupa mikrobiologów kierowana przez badacza Noah Fierera znalazła jednak miejsce na Ziemi, w którym nie przeżyją nawet najbardziej wytrwałe bakterie. Najbardziej martwe miejsce na Ziemi, odnaleziono na Antarktydzie.

 

Trudno o lepsze miejsce na poszukiwanie takiej lokalizacji. Szanse na znalezienie życia na lodowej skorupie Antarktydy i tak są ekstremalnie małe. Istnieją różne drobnoustroje, które dostosowały się do tych warunków, ale wciąż jest ich bardzo niewiele w porównaniu z całą resztą żywych stworzeń na naszej planecie. Nawet one, nie żyją jednak na lodowcu Shackleton. A raczej, części z jego obszarów.

Zdjęcie satelitarne (maj 2009)

Olbrzymia bryła lodowa o długości ponad 96 kilometrów, została nazwana na cześć Ernesta Shackletona, anglo-irlandzkiego podróżnika. Lodowiec ten łączy w somie trzy najbardziej niekorzystne warunki do życia: niską temperaturę, suchość i duże zasolenie. W trakcie prac naukowych, pobrano około 200 próbek powierzchni lodowca Shackleton. W większości odnaleziono, a nawet zidentyfikowano różne rodzaje bakterii. 20% próbek było jednak całkowicie pustych. Zerowa koncentracja żywych organizmów to anomalia w skali naszej planety.

 

Mikrobiolog polarny Jeff Bowman postrzega odkrycia jako wskazówkę, że obecna technologia nie jest w stanie wykryć bardzo niskiego poziomu życia, co może prowadzić do fałszywie ujemnych wyników. Żaden pomiar nie jest idealnie czuły, co oznacza, że ​​zawsze istnieje możliwość, że dobrze przeprowadzony eksperyment nie wykryje czegoś, co faktycznie istnieje. Wyniki rodzą jednak pytania o to, jak należy interpretować negatywne wyniki naukowe, zwłaszcza w poszukiwaniu życia na innych planetach.

 

 

Dodaj komentarz

loading...

Asteroida, która doprowadziła do wyginięcia dinozaurów spowodowała dwuletni okres bez światła słonecznego

Grupa amerykańskich naukowców odkryła interesujące szczegóły odnośnie jednej z największych klęsk żywiołowych w historii naszej planety, która miała miejsce 66 milionów lat temu w pobliżu Zatoki Meksykańskiej. Według nich, w wyniku zderzenia z wielką asteroidą, nasza planeta utraciła światło słoneczne na dwa lata, a ponad trzy czwarte zwierząt, które zamieszkiwały Ziemię, w tym dinozaury, wyginęło. 

Badania, a właściwie symulacje, przeprowadzili naukowcy z amerykańskiego Narodowego Centrum Badań Atmosferycznych (NCAR), przy wsparciu ekspertów z NASA i z University of Colorado Boulder. Wykonano model cyfrowy klimatu i tego jak mogła wyglądać Ziemia pod koniec okresu kredowego, na krótko przed tym, gdy kilkukilometrowa asteroida uderzyła w tę część planety znaną obecnie jako Półwysep Jukatan.

 

Po dodaniu do tego modelu 15 miliardów ton sadzy, co jest liczbą zgodną z najnowszymi szacunkami, okazało się, że kolizja Ziemi z asteroidą wiązała się z powstaniem pożarów na dużą skalę, które ogarnęły większą część planety. Podgrzane przez słońce cząstki sadzy unosiły się coraz wyżej w atmosferze, tworząc ostatecznie barierę, która na długi czas zablokowała większość promieni słonecznych.

 

Zdaniem autorów badania, początkowo cały czas było ciemno jak w księżycową noc. Przez prawie dwa lata fotosynteza była po prostu niemożliwa i spowodowało to obumarcie zdecydowanej większości ziemskiej roślinności, co musiało wywołać załamanie łańcuchów pokarmowych i w konsekwencji wielkie wymieranie, nie tylko na lądzie, ale i w oceanach, z powodu negatywnego wpływu na rozwój fitoplanktonu.

 

 

Stwierdzono dodatkowo, że takie długotrwałe stłumienie promieniowania słonecznego wpłynęło na długie ochłodzenie na Ziemi, temperatury spadły nawet o 28 stopni Celsjusza. Zdaniem ekspertów to ochłodzenie trwało minimum 11 lat. Jednocześnie w wyższych partiach atmosfery temperatura wzrastała, ponieważ cząsteczki sadzy pochłaniały światło słoneczne.

 

W konsekwencji doprowadziło to do zniszczenia warstwy ozonowej, co z kolei pozwoliło potem na dotarcie do powierzchni naszej planety śmiertelnych dawek promieniowania ultrafioletowego emitowanego przez Słońce. Było to dodatkowym ciosem dla wszystkich organizmów, które przeżyły czas bez światła słonecznego.

 

 

Podczas symulacji stwierdzono, że nawet gdyby emisje sadzy były trzykrotne mniejsze, to taka ilość sadzy miałaby i tak katastrofalne konsekwencje dla planety, bo fotosynteza nie nastąpiłaby w ciągu roku. Na skutek czegoś takiego większość dużych zwierząt na lądzie zginie z głodu, ale zwierzęta żyjące pod ziemią lub w oceanach mogą przetrwać dłużej.

 

Eksperci usiłowali zrozumieć jakie mogą być długofalowe skutki takich globalnych pożarów, które są w stanie wznieść ogromne ilości sadzy. Te prace naukowe mogą być również przydatne w innych typach badań, w tym w modelowaniu scenariuszy ewentualnej "jądrowej zimy", która może nam grozić na Ziemi po wojnie atomowej. Wiadomo bowiem, że każda eksplozja broni jądrowej może doprowadzić do uwolnienia do atmosfery bardzo dużej ilości sadzy.

 

Dodaj komentarz

loading...

Naukowcy twierdzą, że czas trwania doby na Ziemi wydłuża się

Specjaliści z University of Wisconsin w Madison zasugerowali, że 1,4 miliarda lat temu, kiedy Księżyc był bliżej, dzień na Ziemi trwał tylko 18 godzin, donosi Independent.

 

Faktem jest, że odległość do Księżyca wpływa na prędkość rotacji naszej planety. Steven Myers, profesor nauk geologicznych w Wisconsin, współautor badania, powiedział, że rosnąca odległość księżyca od Ziemi spowalnia jego obrót wokół własnej osi.

Naukowcy wykorzystali metodę statystyczną, która łączy astrofizykę i geologię, aby poznać geologiczną historię Ziemi zwaną TimeOpt. Pozwala ona zrekonstruować historię układu słonecznego w oparciu o obserwacje astronomiczne i geologiczne. Ustalono, że Księżyc stopniowo oddala się od Ziemi (3,85 centymetra rocznie).

 

Wszystkie ciała niebieskie mają pola grawitacyjne, które wpływają na kosmicznych „sąsiadów", ilość otrzymanej energii słonecznej i klimat. Dane klimatyczne dotyczące starożytnego okresu Ziemi uzyskano z badania skał osadowych w wieku 90 milionów lat. W połączeniu z obserwowaną szybkością cofania się Księżyca, można było założyć, że wcześniej dni były krótsze, a w przyszłości staną się dłuższe.

 

Dodaj komentarz

loading...