Styczeń 2022

Pracownicy BMW i IKEA używają potężnych egzoszkieletów

Egzoszkielety ułatwiają życie pracownikom, umożliwiając im podnoszenie znacznie większych ciężarów bez wysiłku. Z zaawansowanych egzoszkieletów firmy German Bionic korzystają już pracownicy BMW, IKEA oraz firmy kurierskiej DPD. W styczniu wynalazek został wprowadzony na międzynarodowy rynek.

 

Egzoszkielety piątej generacji Cray X pozwalają podnosić ciężary o masie do 30 kg, zmniejszają ryzyko kontuzji pleców i innych urazów. Firma German Bionic twierdzi, że ich urządzenie wspierane przez sztuczną inteligencję zwiększa produktywność i zmniejsza liczbę wypadków, a także skutkuje zmniejszeniem liczby zwolnień chorobowych wśród pracowników o 25%.

 

Użytkownik może pracować z egzoszkieletem nawet przez 8 godzin, a naładowanie baterii zajmuje 30-40 minut. Oczywiście możliwa jest również wymiana rozładowanej baterii na nową, naładowaną. Wynalazek przypomina plecak i waży 7 kg. Jest wodoodporny i pyłoszczelny, a jego założenie zajmuje zaledwie 20 sekund. Dzięki sztucznej inteligencji, urządzenie automatycznie dostosowuje się do użytkownika, wspomaga podnoszenie ciężarów i wykonywanie ruchów podczas pracy.

Źródło: German Bionic

Firma German Bionic jest przekonana, że pełna automatyzacja zawodów nie jest potrzebna. W wielu miejscach pracy, nawet w tych bardziej wymagających, ludzie mogą pracować korzystając z pomocy, w tym właśnie z egzoszkieletów. Nowoczesne technologie mogą zapewnić, że ludzcy pracownicy nie będą zwalniani na rzecz robotów.

 

Egzoszkielety mogą służyć nie tylko w pracy przy podnoszeniu ciężarów. Podobne urządzenia od lat testują m.in. siły zbrojne Stanów Zjednoczonych. Egzoszkielety mogą także służyć w medycynie, aby osoby sparaliżowane znów mogły chodzić.

 

Dodaj komentarz

loading...

Chińska firma zbuduje "rakietę ze skrzydłami", aby podbić turystykę kosmiczną

Space Transportation, firma pochodząca z Chin pracuje nad samolotem kosmicznym, który pozwoli w bardzo krótkim czasie przetransportować ludzi w odległe miejsca na Ziemi. Maszyna ma być wykorzystywana w turystyce kosmicznej, a pierwszy lot miałby odbyć się już za kilka lat.

 

 

Chińska firma określa swój wynalazek jako "rakietę ze skrzydłami". Chodzi o samolot kosmiczny wielokrotnego użytku, który mógłby dostarczać satelity na orbitę lub zapewniać podróż suborbitalną, zabierając pasażerów z jednego punktu na Ziemi do drugiego. Konstrukcja miałaby być tańsza w użyciu od rakiet i szybsza od tradycyjnych samolotów.

 

Samolot kosmiczny Space Transportation ma startować pionowo, a podczas pionowego lądowania maszyna wyląduje na trzech nogach. Pochodząca z Pekinu firma chce kontynuować testy naziemne do 2023 roku. Pierwszy próbny lot ma odbyć się w 2024 roku, a załogowy - już w 2025 roku. Natomiast do 2030 roku chiński samolot kosmiczny ma odbyć pierwszy testowy lot suborbitalny wraz z załogą.

Firma Space Transportation ma ambitne plany i wiele już osiągnęła, biorąc pod uwagę fakt, że została założona w 2018 roku. W ciągu zaledwie kilku lat zbudowała dwa pojazdy Tianxing 1 oraz Tianxing 2 i przeprowadziła 10 testów naziemnych, a ostatni z nich miał miejsce 23 stycznia 2022 roku.

 

Chińska firma ewidentnie próbuje wkroczyć w szybko rozwijający się rynek kosmiczny. W przyszłości Space Transportation zapewne będzie chciała rywalizować m.in. w sferze turystyki kosmicznej z takimi firmami jak SpaceX, czy Virgin Galactic.

 

Dodaj komentarz

loading...

Mózg człowieka jest opóźniony o 15 sekund, twierdzą naukowcy

Naukowcy odkryli, że ludzki mózg pokazuje nam obrazy z pewnym opóźnieniem. Zamiast analizować każdą informację wizualną, nasz mózg pokazuje uśredniony obraz tego, co widzieliśmy w ciągu ostatnich 15 sekund. W ten sposób tworzy iluzję stabilnego otoczenia.

 

Oczy są nieustannie bombardowane danymi wizualnymi o kształtach, kolorach i ruchu w naszym otoczeniu. Tych informacji jest tak dużo, że nasz mózg po prostu nie jest w stanie przetwarzać wszystkiego w czasie rzeczywistym. Zdaniem naukowców, gdyby mózg pokazywał nam wszystko w czasie rzeczywistym, świat byłby dla nas chaotyczny i mogłoby nam się wydawać, że mamy halucynacje.

 

Dlatego ludzki mózg próbuje radzić sobie z tym problemem, stosując pewne opóźnienie, aby zachować iluzję stabilnego otoczenia. Potwierdzili to naukowcy z Uniwersytetu w Aberdeen i Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley.

 

W najnowszym eksperymencie wzięło udział kilkuset ochotników. Badacze poprosili ich, aby obejrzeli krótki filmik przedstawiający twarz szybko starzejącej się osoby. W ciągu 30 sekund ochotnicy musieli porównać twarz na początku tego nagrania z twarzą na końcu, a następnie oszacować różnicę wieku. Większość osób odpowiedziała, że twarz na końcu jest młodsza niż była w rzeczywistości. Podany przez nich wiek odpowiadał zmianie, która została pokazana 15 sekund wcześniej.

Zdaniem naukowców eksperyment ten potwierdza, że nasz mózg pokazuje nam uśredniony obraz tego, co widzieliśmy w ciągu ostatnich 15 sekund. To wyjaśniałoby, dlaczego nie dostrzegamy krótkotrwałych, subtelnych zmian. Badacze twierdzą, że mózg przetwarza informacje z przeszłości, ponieważ jest to wydajniejsze, szybsze i wymaga mniejszego nakładu pracy.

 

Dodaj komentarz

loading...

Naukowcy pracują nad bateriami kwantowymi

Naukowcy z Uniwersytetu w Adelajdzie udowodnili koncepcję superabsorpcji, jednego z podstawowych zjawisk fizyki kwantowej. Jest to kluczowa idea leżąca u podstaw baterii kwantowych.

 

Baterie kwantowe mogą pewnego dnia zrewolucjonizować magazynowanie energii, wykorzystując pewien paradoks - im większa bateria, tym szybciej będzie się ładować. Innymi słowy, moc ładowania takich baterii wzrastałaby szybciej niż jej rozmiar, a zatem uzyskalibyśmy nowe metody przyspieszania ładowania.

 

Tak przynajmniej powinny działać w teorii. Naukowcy nie zdołali dotychczas zademonstrować efektu superabsorpcji na wystarczająco dużą skalę, aby zbudować baterie kwantowe - aż do teraz. Badacze stworzyli właśnie urządzenie testowe z mikrownękami o różnych rozmiarach, które zawierają cząsteczki organiczne. Te z kolei były ładowane z pomocą lasera.

 

Aktywna warstwa mikrownęki zawiera organiczne materiały półprzewodnikowe, które przechowują energię. U podstaw superabsorbującego efektu baterii kwantowych leży koncepcja, że ​​wszystkie cząsteczki działają wspólnie dzięki tzw. superpozycji kwantowej. Teoretycznie możliwe jest, że im większa bateria, tym szybciej będzie się ładować. Naukowcy wykazali, że w przypadku większych mikrownęk i większej liczby cząsteczek w ich urządzeniu, czas ładowania uległ skróceniu, a zatem potwierdzono tę zależność.

 

Oczekuje się, że do 2040 roku ludzie będą zużywać o 28% więcej energii w porównaniu z poziomem z 2015 roku, a większość energii nadal będzie pochodzić z paliw kopalnych. Baterie zdolne do jednoczesnego przechwytywania i magazynowania energii zredukowałaby koszty i zmniejszyłaby nieprzewidywalność energii słonecznej. Teraz naukowcy zapowiadają kolejny krok - chcą stworzyć w pełni funkcjonalny prototyp baterii kwantowej.

 

Dodaj komentarz

loading...

Jeff Bezos finansuje badania nad technologią nieśmiertelności

Założyciel Amazona i Blue Origin Jeff Bezos, zbiera zespół najlepszych naukowców, aby opracowali technologię nieśmiertelności. Miliarder zainwestować pieniądze w startup Alto Labs, który ma zamierza osiągnąć ten cel. 

Hal Barron, były główny naukowiec giganta farmaceutycznego GlaxoSmithKline, został niedawno zatrudniony do przyłączenia się do projektu i mianowano go dyrektorem generalnym Alto Lab. Zespół jest imponującym zestawieniem sław ze świata nauki. Pracuje w nim między innymi dr Shinya Yamanaka, laureatka Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny 2012 za pracę w badaniach nad komórkami macierzystymi, oraz Jennifer Doudna, współodbiorczyni Nagrody Nobla w dziedzinie chemii w 2020 roku za rozwoju narzędzia do edycji genów CRISPR. 

 

Wspierany przez Bezosa startup ogłosił, że zebrał ponad 3 miliardy dolarów finansowania. Założyciel Amazon, nie jest jedynym superbogatym inwestorem pomagającym w finansowaniu Alto Labs. W rozwój technologii "nieśmiertelności" zaangażowany jest również rosyjsko-izraelski miliarder Jurij Milner. Celem zespołu będzie przeprogramowanie biologiczne ludzkiego organizmu.

Naukowcy mają zamiar znaleźć metodę na odmłodzenie komórek już po ich dojrzewaniu. Teoretycznie może to pozwolić na naprawę organizmu w miarę starzenia się, a nawet leczyć choroby związane z wiekiem, takie jak demencja. Tylko czas pokaże, czy przedsięwzięcie pozwoli miliarderom na zatrzymanie wskazówki czasu.

Dodaj komentarz

loading...

Pszczoły uznano za najważniejsze organizmy na Ziemi

Może i człowiek podporządkował sobie planetę na której żyje, ale w swym antropocentryzmie często zapomina, od jak wielu czynników uzależniona jest jego ekspansja. Według naukowców, najważniejszym z nich, są pszczoły.

 

Earthwatch Institute ogłosił pszczoły najważniejszymi żywymi istotami na Ziemi. 100 gatunków roślin uprawnych jest podstawowym składnikiem aż 90% żywności na świecie. 71% tych roślin jest zapylane przez pszczoły. Z globalnych statystyk wynika, że to właśnie pszczołom zawdzięczamy aż 75% światowej produkcji żywności. Jeżeli fundamentem prawidłowego funkcjonowania ludzi jest odżywianie, to dość łatwo zrozumieć, co by oznaczała dla naszej cywilizacji utrata 75% całej globalnej żywności z powodu wyginięcia pszczół.

 

Tymczasem w wielu regionach populacja tych najbardziej pracowitych owadów, skurczyła się nawet o 90%, przybliżając nas do realizacji katastroficznej prognozy Alberta Einsteina, która głosi, że po wyginięciu pszczół, ludzkości zostaną 4 lata istnienia. Co gorsza, to my sami piszemy na siebie wyrok, wycinając bez umiaru drzewa, stosując pestycydy czy skażając glebę, przez co kwiaty nie mogą rosnąć.

 

Pszczoły jako jedyne żywe istoty, nie są nosicielami żadnego rodzaju patogenu, żadnego grzyba, wirusa i bakterii. I to także, zdaniem ekspertów, czyni je najistotniejszym elementem biosfery. Szkoda tylko, że do tak wielu osób nie dociera fakt, że w przyrodzie, której jesteśmy jedynie skromną częścią, istnieją mechanizmy, od których w decydującym stopniu zależy to, czy przetrwamy.

 

Dodaj komentarz

loading...

Wielka burza słoneczna może wywołać „apokalipsę Internetu”

Do ogromnych koronalnych wyrzutów masy ze Słońca, dochodzi tak rzadko, że nie mamy żadnej skali porównawczej, która dawałaby nam jakiekolwiek wyobrażenia o tym, co może się stać z naszą cywilizacją, gdy już do takiego zdarzenia dojdzie.

Sangeetha Abdu Jyothi z California University w czasie konferencji SIGCOMM 2021 wygłosiła prezentację pod znamiennym tytułem: „Solar Superstorms: Planning for an Internet Apocalypse”.

Przedstawiła w niej szkody, jakie namagnesowane cząstki słoneczne mogą spowodować w globalnej infrastrukturze internetowej.

Z ekspertyz wynika, że nawet jeśli zasilanie powróci w ciągu godzin lub dni, to przerwy w dostępie do Internetu na skalę planetarną, utrzymają się. Burza słoneczna może przerwać podmorskie kable, łączące kontynenty. Wywoła to masową, długotrwałą utratę łączności.

Na szczęście przetrwa lokalna i regionalna infrastruktura internetowa, gdyż światłowody same w sobie nie są narażone na negatywne oddziaływanie prądów wywołanych przez burzę geomagnetyczną. Krótkie odcinki kabli są do tego bardzo regularnie uziemiane.

Problem w tym, że jak nigdy wcześniej w znanej historii jesteśmy uzależnieniu od czynników dziejących się na całym świecie. Perturbacje w jednym miejscu, wywołują kłopoty w wielu innych. Zatem nawet krótka, ale globalna awaria Sieci, może mieć dla gospodarek i społeczeństwa opłakane skutki.

Co gorsza, takiego burze słoneczne są nieuniknione i nie da się ich przewidzieć z odpowiednio długim wyprzedzeniem.

Nie znamy zatem dnia ani godziny.

 

 

Dodaj komentarz

loading...

Prawa fizyki nie są wszędzie takie same i mogą się zmieniać!

W nauce nie ma prawd nietykalnych. Nawet to, co wydaje się absolutne, stałe i wieczne, może w pewnym momencie stać się wartością zmienną. Fizycy nie tak dawno się o tym przekonali.

Do najbardziej znanych praw fizycznych zaliczają się między innymi: powszechne prawo ciążenia, prędkość światła w próżni oraz wielkość ujemnego ładunku elektronu.Raport zespołu australijskich fizyków pod kierunkiem prof. Johna Webba i dr Juliana Kinga z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii, opublikowany w czasopiśmie naukowym „Physical Letters Review”, dowodzi, że jedno, a może nawet kilka z fundamentalnych praw fizyki nie zawsze i nie wszędzie w Kosmosie pozostają takie same.

 

Naukowcy badali światło galaktyk oddalonych o miliardy lat świetlnych od Ziemi, zawierających w swoim centrum obiekty, zwane kwazarami. Analizując ślady w promieniowaniu tych kwazarów, badacze doszli do konkluzji: jedna z najważniejszych cech Wszechświata w obszarze, z którego pochodzi to światło, jest inna niż w naszej części Kosmosu.

 

Ta cecha, to tak zwana stała struktury subtelnej (w uproszczeniu nazywana alfą). Ma ona ogromne znaczenie dla architektury i funkcjonowania naszego Uniwersum. Owa stała jest kwadratem ładunku elektronu, podzielonym przez prędkość światła i stałą Plancka, która to całość jest pomnożona przez dwie liczby pi. W wyniku tych skomplikowanych działań uzyskuje się liczbę równą 1/137.

 

Gdyby wartość tej stałej była odrobinę mniejsza lub większa, cały Wszechświat zmieniłby się dramatycznie. Gwiazdy byłyby zbudowane w inny sposób; inaczej też formowałyby się galaktyki. Atomy pierwiastków miałyby inne powłoki elektronowe wokół jąder, a co za tym idzie, także inne właściwości. Z dużym prawdopodobieństwem również i życie na Ziemi miałoby inny charakter albo nie powstałoby wcale.

 

Zespół prof. Webba zauważył, iż stała struktury subtelnej jest różna w różnych częściach kosmosu. Analizował on światło odległych kwazarów, którego źródłem są przeskoki elektronów pomiędzy orbitami w atomach. W czasie tych przeskoków jest emitowana albo pochłaniana energia świetlna w postaci fotonów. Ich porcje da się zauważyć w widmie światła jako charakterystyczne prążki – ciemne, gdy energia jest pochłaniana lub jasne, gdy jest wysyłana.

 

Odkryto, że układ owych prążków w widmie światła z dalekich rejonów Wszechświata jest inny niż w świetle galaktyk czy gwiazd bliższych Ziemi. Może to być dowód na to, że interakcje między atomami i światłem w owych odległych częściach Kosmosu są inne niż u nas, a zatem także stała alfa musi różnić się od tej, którą znamy. W odległości 9 mld lat świetlnych od Ziemi, wartość tej stałej jest mniejsza o 0,0006 od przyjmowanej dotąd wielkości.

 

Australijczycy postanowili zweryfikować swoje pomiary. Pierwsze wykonywano teleskopem Keck na Hawajach, skierowanym w północną stronę nieba. Drugą serię badacze zaplanowali w Europejskim Południowym Obserwatorium w Chile na teleskopie VLT, obserwującym południową część nieboskłonu. Wynik uzyskany za pomocą teleskopu w Chile, okazał się dokładnie odwrotny niż na teleskopie hawajskim. Im dalej od Ziemi sięgali w przestrzeń kosmiczną, tym stała struktury subtelnej okazywała się większa, a nie mniejsza, jak to było w przypadku teleskopu na Hawajach.

 

Fizycy uświadomili sobie jednak istnienie zasadniczej różnicy między dwoma teleskopami, z których korzystali przy pierwszej i drugiej serii obserwacji. Znajdują się one na różnych półkulach Ziemi, zatem obserwują dwa przeciwne kierunki. Jeden na południe, drugi na północ, z kolei wartość alfa zmienia się stopniowo wzdłuż wielkiego łuku Wszechświata, ciągnącego się od południa ku północy.

 

W stronę jednego krańca tego łuku wartość stałej struktury subtelnej rośnie, a w drugą stronę maleje. W sumie obserwacje objęły zmiany tej stałej na odległości około 18 miliardów lat świetlnych. Ziemia mieści się w środkowej części tego łuku. Dlatego wartość stałej alfa pozostaje w naszej części Kosmosu pomiędzy jej dwoma ekstremami – jest mniejsza niż na jednym krańcu, a większa niż na drugim. Według zwolenników teorii strun, gdyby okazało się, że stała struktury subtelnej rzeczywiście jest odmienna w różnych rejonach Kosmosu, oznaczałoby to, że wyższe wymiary rzeczywiście istnieją, choć nie możemy ich jeszcze badać za pomocą przyrządów skonstruowanych na Ziemi.

 

Wyniki uzyskane przez zespół prof. Johna Webba, zaprzeczają poglądom większości współczesnych fizyków o niezmienności praw i stałych fizycznych w całym Wszechświecie. Potwierdzają jednak przekonanie, że szczęśliwym zrządzeniem losu, a może z jakiejś innej przyczyny, mieszkamy w tej części Kosmosu, która jest wyjątkowo przyjazna życiu.

 

Dodaj komentarz

loading...

Czy nadciąga koniec uniwersytetów?

Pandemia COVID-19, wymusiła na szkołach całego świata przeprowadzanie zajęć w trybie zdalnym. Nie do końca się udało i badania wskazują, że wiele osób woli tradycyjne zajęcia w szkole i kontakt z rówieśnikami. Jednak standardowe uczelnie wyższe mogą już wkrótce przejść do historii.

Otwarte kursy online (massive open online course - MOOC), są obecne na „rynku” od kilku lat i sukcesywnie się rozwijają. Zaangażowali się w nie najwięksi specjaliści branży IT. Dla przykładu Andrew Ng - były koordynator projektu Google Brain, założył firmę Coursera. Podpisał umowy o świadczeniu usług edukacyjnych z Uniwersytetami: Stanforda, Princeton, Michigan i Pensylwanii, Johna Hopkinsa i Kalifornijskim Instytutem Technologicznym. Harvard i MIT utworzyły wspólnie platformę EdX. Sebastian Thrun z Google X stworzył z kolei Udacity.

 

Już teraz mówi się, że MOOC są „pączkującą globalną internetową rewolucją szkolnictwa wyższego”. Niektórzy idą dalej i twierdzą, że otwarte kursy online mogą „odblokować miliardy umysłów, które rozwiążą największe problemy naszego świata.” Wyzwaniem pozostaje sprawienie, aby pracodawcy postrzegali certyfikaty ukończenia takich kursów, jako równowartościowe z dyplomami tradycyjnych uczelni wyższych. Jeśli się to uda na zawsze zmieni się funkcjonowanie sektora szkolnictwa wyższego.

 

Weryfikację uczestników MOOC  rozwiążą algorytmy rozpoznawania twarzy oraz algorytmy identyfikujące na podstawie tempa pisania na klawiaturze. Plagiaty będą wyłapywane przez automatyczne porównywanie prac pisemnych z przepastnymi bazami danych. MOOC będą wystawiały referencje nie za sam udział w zajęciach, ale za zdawanie specjalnych egzaminów, które sprawdzą określone kompetencje.

 

Ten mechanizm, narzuci jednak system, w którym „zwycięzca bierze wszystko”. Studenci będą mogli za darmo brać udział w internetowych zajęciach prowadzonych przez gwiazdy światowej nauki z Harvardu czy Stanfordu i otrzymywać za nie rekomendacje ważne dla przyszłych pracodawców. Kto w takim wypadku zdecyduje się płacić czesne za studia? Szacuje się więc, że do 2030 roku połowa amerykańskich uniwersytetów może zbankrutować. Nawet jeśli część szkół przetrwa, odnotuje drastyczny spadek w naborze i dochodach oraz masowe zwolnienia zarówno pracowników administracji, jak i nauczycieli.

 

Zasadne jest też pytanie o opór tej części środowiska akademickiego, która nie pracuje w słynnych globalnych uczelniach. Bo to właśnie ci ludzie pójdą w niebyt, jeśli okaże się, że większość młodych ludzi wybierze internetowy wykład genetyka George’a Churcha, zamiast nudnych zajęć na swojej macierzystej uczelni, prowadzonych przez pozbawionych charyzmy profesorów-emerytów. I tak, z ponad 25 tysięcy uczelni wyższych na świecie, zostanie może 100, które zastąpią całą resztę.

 

Dodaj komentarz

loading...

Naukowcy zamienili CO2 z atmosfery w węgiel do postaci stałej

Naukowcy z Królewskiego Instytutu Technologii w Melbourne opracowali nowy sposób przechwytywania dwutlenku węgla i przekształcania go w węgiel do postaci stałej. Rozwiązanie jest na tyle ciekawe, że można je zastosować przy źródle CO2, aby nie dopuścić do emisji gazu do atmosfery.

 

Technologia opracowana przez australijskich naukowców może zostać zintegrowana z istniejącymi procesami przemysłowymi. Dwutlenek węgla może zostać natychmiast przechwycony i przekształcony do postaci węgla.

 

Metoda opiera się na wykorzystaniu ciekłych metali, podgrzanych do temperatury 100-120 stopni Celsjusza. Dwutlenek węgla po przepuszczeniu przez podgrzane metale rozpada się na tlen i płatki stałego węgla. Cała reakcja trwa zaledwie ułamek sekundy i to dzięki szybkości, nową technologię można wykorzystać do celów komercyjnych.

Rozwiązanie australijskich naukowców opiera się na wcześniejszych eksperymentach, jednak tym razem może zostać wykorzystane na większą skalę, a sama przemiana CO2 w węgiel zachodzi znacznie szybciej. Proces nie wymaga bardzo wysokich temperatur, a więc mógłby być zasilany energią odnawialną.

 

Kolejnym etapem badań jest skonstruowanie urządzenia wielkości kontenera wysyłkowego. Naukowcy podejmą się współpracy z firmą ABR, która twierdzi, że węgiel powstały w wyniku przemiany CO2 można wykorzystać do produkcji mieszanek cementowych nowej generacji.

 

Dodaj komentarz

loading...