Styczeń 2021

Badania pokazują, że ludzie nie będą w stanie kontrolować superinteligentnych maszyn

Międzynarodowy zespół naukowców wykazał, że sterowanie superinteligentną sztuczną inteligencją jest niemożliwe. Praca na ten temat została opublikowana w periodyku Journal of Artificial Intelligence Research. 

Niebezpieczeństwo, które może pochodzić ze strony sztucznej inteligencji, jest od lat opisywane w literaturze fantastyczno naukowej. Obawa ta znalazła też miejsce w hitach kinowych o Terminatorze. Przedstawiciele różnych dyscyplin naukowych, w tym specjaliści z Centrum Ludzi i Maszyn Instytutu Rozwoju Człowieka Maxa Plancka, postanowili sprawdzić, czy człowiek będzie w stanie sterować superinteligentnymi robotami.

 

Superinteligentna maszyna, która kieruje światem? To brzmi jak science fiction, ale istnieją już maszyny uczące się, które samodzielnie wykonują pewne ważne zadania. Jednocześnie programiści niekiedy w ogóle nie rozumieją, jak się pewnych rzeczy nauczyły. W rezultacie powstaje pytanie, czy ten proces może w którymś momencie stać się niekontrolowany i niebezpieczny dla ludzkości?

Aby odpowiedzieć na to pytanie, naukowcy wykorzystali modelowanie i obliczenia teoretyczne. Jak się okazało, nawet jeśli umieścisz dane o zasadach etycznych w superinteligentnej maszynie i ograniczysz jej komunikację ze światem zewnętrznym (np. wyłączysz dostęp do internetu), to nie uchroni to ludzkości przed ryzykiem wymknięcia się takiego systemu spod kontroli.

 

Faktem jest, że zgodnie z teorią informatyki, którykolwiek z algorytmów takiego powstrzymywania - czy to programy dotyczące zasad etycznych, czy też ograniczających dostęp do świata zewnętrznego - jest podatny na ataki i, w pewnych okolicznościach, może całkiem się wyłączyć. Dlatego eksperci dochodzą do wniosku, że człowiek po prostu nie będzie w stanie sterować superinteligentną sztuczną inteligencją, a sytuacja może prędzej czy później wymknąć się spod kontroli.

 

 

 

Dodaj komentarz

loading...

Filmy postapokaliptyczne lepiej przygotowały ludzi na pandemię COVID-19

W dzisiejszych czasach, filmy postapokaliptyczne cieszą się większą popularnością niż kiedykolwiek. Upadek asteroidy, wojna nuklearna, apokalipsa zombie – wszystkie scenariusze przedstawiające nowy postapokaliptyczny świat i ludzi zmuszonych do walki o przetrwanie w niebezpiecznym środowisku rozwijają naszą wyobraźnię i w pewnym sensie przygotowują nas na najgorsze. Zdaniem naukowców, to właśnie te filmy przygotowały nas na pandemię COVID-19.

 

John Johnson, profesor psychologii na Uniwersytecie Stanu Pensylwania we współpracy z innymi naukowcami, w tym ze specjalistami w dziedzinie horrorów, przeprowadził badanie z udziałem 310 ochotników, którzy mieli wypełnić specjalnie przygotowaną ankietę, oceniającą rezyliencję (odporność psychiczną) każdego z nich oraz przygotowanie na pandemię. Następnie opisali swój stopień fascynacji różnymi gatunkami filmów, takich jak horrory, thrillery psychologiczne, filmy katastroficzne i postapokaliptyczne, science fiction oraz komedie.

 

Uczestnicy tego badania mieli również opisać między innymi swoje przeszłe i obecne doświadczenia związane z filmami, które ewidentnie dotyczyły pandemii, a także stopień zainteresowania nimi. Naukowcy następnie przeanalizowali dostępne dane i po uwzględnieniu wpływów osobowości doszli do pewnego wniosku.

 

Okazało się, że osoby, które oglądały więcej filmów postapokaliptycznych, filmów o pandemiach, atakach zombie i inwazjach obcych, były bardziej pomocne i lepiej przygotowane na nadejście pandemii COVID-19. Naukowcy uznali, że wspomniane filmy mogą stanowić mentalną próbę.

 

Oczywiście nie tylko filmy pomagają lepiej przygotować się do takich zdarzeń. Książki w jeszcze większym stopniu rozwijają wyobraźnię, natomiast gry komputerowe o konkretnej tematyce mogą również rozwinąć umiejętności poznawczo-decyzyjne. Według Johna Johnsona, historie zawarte w filmach, książkach, sztuce i grach są nie tylko dobrą rozrywką, ale mogą też przygotować do życia.

 

Dodaj komentarz

loading...

Według naukowców rośliny widzą znacznie lepiej od nas

Rośliny nie mają specjalnych organów światłoczułych, takich jak nasze oczy. Ale mają wiele receptorów, które mogą postrzegać różne długości fal, co w rzeczywistości pozwala im "widzieć" światło na innym poziomie. Według Nitzana Schabeka, głównego autora badania i profesora w College of Biological Sciences, jest to nawet lepsze niż to, do czego są zdolni ludzie.

Profesor Schabeka badał tak zwane kryptochromy - fotoreceptory, które są białkami światłoczułymi. Z ich pomocą komórki mogą postrzegać niebieskie i ultrafioletowe światło. Naukowiec był w stanie dowiedzieć się, że gdy niewielka liczba promieni pada na roślinę, kryptochrom reaguje na to w taki sposób, że powoduje unikalną reakcję fizjologiczną organizmu.

 

We wrażliwych na światło częściach rośliny zmienia się struktura cząsteczek - dochodzi do przejścia z jednej jednostki biologicznej do struktury składającej się z czterech jednostek, połączonych ze sobą lub tetrameru. Regulacja ta prowadzi do aktywacji genów.

 

Szczególnie ważne są rośliny kryptochromowe. Ponieważ ich istnienie zależy od fotosyntezy, dla wzrostu i rozwoju rośliny musi prawidłowo ocenić ilość i jakość światła, co jest tym, co przyczyniają się fotoreceptory. Tak więc kryptochromy są zaangażowane w zarządzanie wieloma ważnymi procesami, w tym kiełkowania nasion, czasu kwitnienia i oznaczania rytmu wzrostu.

Dodaj komentarz

loading...

Firma z Tajwanu chce zaoferować wszystkim chętnym podzespoły do budowy aut elektrycznych

Tajwańska firma Foxconn, znana głównie z montażu Iphonów, ogłosiła niedawno ambitne plany na przyszłość. W ciągu następnych kilku lat, zamierza ona objąć swoim działaniem 10% rynku samochodów elektrycznych i stać się dla ich twórców odpowiednikiem smartonowego systemu Android.


Otwarta platforma programowa i sprzętowa dla pojazdów elektrycznych znana jako MIH, została zaprezentowana podczas Foxconn Technology Day, który po raz pierwszy odbył się w mieście Tajpej w Syntrend Creative Park. Firma zamierza stać się „Androidem w świecie pojazdów elektrycznych”. Ma to zapewne stanowić wyzwanie dla Tesli, która jest uważana za iPhone'a wśród samochodów elektrycznych. MIH, ma umożliwić każdej zainteresowanej firmie na szybkie uruchomienie produkcji pojazdów elektrycznych różnych klas i modeli.

 

Platforma, pozwoli na wykonanie pojazdów elektrycznych o rozstawie osi od 2750 do 3100 mm, z jednym lub dwoma silnikami elektrycznymi o mocy 127 KM, 201 KM. i 268 KM. przód i 201 KM, 268 KM, 322 KM i 456 KM. za. Baterie są dostępne w wersjach 93, 100 i 116 kWh. W ramach platformy MIH, Foxconn planuje do 2024 roku, rozpocząć masową produkcję baterii półprzewodnikowej, nad którą obecnie pracuje.

 

Foxconn obiecuje, że do 2027 roku 10% wszystkich pojazdów elektrycznych na świecie będzie produkowanych na platformie MIH. Firma nie wskazała jeszcze ani jednego producenta, który zgodziłby się współpracować z Foxconn i wykorzystywać jego technologię w swoich pojazdach elektrycznych. Obecnie, większość czołowych marek opracowuje własne platformy modelowe. Być może przyszłość nie jawi się tak różowo jak zdaje się tajwańskiej firmie, ale o tym przekonamy się w najbliższych latach.

 

Dodaj komentarz

loading...

Fizycy odkryli nowy stan skupienia

Fizycy odkryli nowy stan skupienia substancji, który był ukryty wewnątrz tajemniczych przemian zachodzących między stanem ciekłym, a stanem stałym szkła.

Pomimo tego, że szkło otacza nas dosłownie wszędzie – tworzy nasze okna, telefony, jest częścią samochodów, codziennie oglądamy je setki razy - jednak materiał ten kryje w sobie jeszcze wiele tajemnic. O jednej z nich świadczy jedno z ostatnich odkryć fizyków z Uniwersytetu w Konstancji w Niemczech. Odkryli oni zupełnie nowy stan skupienia. Jego obserwacji można dokonać podczas, gdy szkło nie jest ani w formie stałej, ani w formie żelowej, a pomiędzy nimi.

 

Kiedy jakiś materiał przechodzi ze stanu stałego w stan ciekły, jego cząsteczki najczęściej formują wzór krystaliczny. Jednak w przypadku szkła, jego cząsteczki zastygają w nieporządku, bez określonego wzoru. W ciekłym szkle, koloidy (rozproszone drobne cząstki w ośrodku ciekłym) mogą nadal się poruszać, jednak nie mogą się obrócić. Mają one wtedy jednak większą elastyczność niż w szkle, ale nie na tyle, by porównać je do innych znanych i zbadanych materiałów. To sprawia, że jest to unikalny dla szkła stan skupienia.

 

To odkrycie może również wykraczać poza szkło i być może pozwoli naukowcom na rzucenie nowego spojrzenia na wszelkie, jak dotąd, niewyjaśnione zaburzenia w formowaniu się cząsteczek przy zmianie stanu skupienia.
 

Dodaj komentarz

loading...

Japońscy naukowcy pracują nad drewnianymi satelitami

Japońska firma Sumitomo Forestry we współpracy z Kyoto University zamierzają stworzyć satelity z drewnianymi kadłubami. Pierwsza taka konstrukcja, powinna być gotowa do testów w 2023 roku. Powód do podjęcia takiego eksperymentu, jest dość istotny dla ziemskiej atmosfery.

Zwykle korpus satelity jest wykonany z aluminium lub jego stopów. Takie materiały doskonale wytrzymują ekstremalne warunki w kosmicie ale wiąże się to z pewną wadą. Gdy dochodzi do ich deorbitacji satelity zawsze muszą zostać spalone w ziemskiej atmosferze.


Kiedy satelita z metalowym korpusem zapada się w atmosferze, tworzą się stałe cząstki tlenku glinu, które pozostają w powietrzu przez wiele lat. Naukowcy nie są jeszcze pewni czy stwarza to problemy środowiskowe. Warto jednak podjąć poszukiwania jakiejś alternatywy dla aluminium.


Źródło: SUMITOMO FORESTRY


Jednym z nich miałoby być wykonanie korpusu satelity z drewna. Całkowicie spali się on w atmosferze, tworząc dwutlenek węgla który będzie nieszkodliwy w takich ilościach. Ponadto, drewniana obudowa przepuszcza fale radiowe, co znacznie uprościłoby projektowanie systemów komunikacyjnych. Naukowcy zamierzają teraz przeprowadzić eksperymenty, aby dowiedzieć się, czy którykolwiek rodzaj drewna, może wytrzymać ekstremalne temperatury, próżnię i promieniowanie kosmiczne. Testy tej osobliwej technologii, są planowane na 2023 rok.

Dodaj komentarz

loading...

Najnowsze badanie dowodzi, że brutalne gry komputerowe nie wywołują agresji u dzieci!

Mit jakoby brutalne gry wideo stanowiły przyczynę agresywnych zachowań dzieci i młodzieży, pojawił się już lata temu. Nauka niejednokrotnie obaliła te tezy, jednak w umysłach ludzi ogłupionych telewizją, korelacja miedzy grami a agresją zawsze pozostaje "oczywista". Jeśli ktoś jest jednak zainteresowany prawdziwym stanem rzeczy, całkiem niedawno pojawiło się badanie naukowe, które nie pozostawia złudzeń w tej materii.


Trwające blisko 10 lat badanie opublikowane w czasopiśmie Cyberpsychology, Behaviour and Social Networking, nie wykazało jakiegokolwiek związku między brutalnymi grami wideo w dzieciństwie, a wzrostem gwałtownych zachowań w późniejszych latach. Na potrzeby badania, specjaliści wybrali grę Grand Theft Auto. Czy zatem gra opierająca się na kradzieży, strzelaninach i bijatykach wywarła jakiś wpływ na umysły dzieci?


Na początku badania, naukowcy zrekrutowali 500 uczestników o wieku około 14 lat. W okresie próbnym uczestnicy wypełniali ankiety dotyczące czasu spędzonego na granie w GTA. Po upływie dekady i podsumowaniu wszystkich danych, podzielono uczestników na trzy grupy. Grupa 1 grała jedynie w dzieciństwie i stopniowo traciła zainteresowanie, gdy dorosła do pewnego wieku; Grupa 2 grała umiarkowanie w dzieciństwie i częściej wybierała takie gry, gdy dorastała; Grupa 3 prawie nie grała w dzieciństwie, ale z wiekiem zaczęła grać coraz więcej. Co za tym idzie, jedynie grupa 2 przejawiała jakikolwiek wpływ gry, z tym że nie dotyczył on poziomu agresji a raczej upodobań.

 

Dzieci z grupy 1, które spędzały najwięcej czasu na brutalnych grach w młodym wieku, nie wykazywały istotnej różnicy w poziomie agresji w wieku dorosłym w porównaniu z dziećmi, które grały bardzo mało. Grupa umiarkowana, która grała konsekwentnie przez cały okres dojrzewania, wykazała najwyższy poziom agresji, jednak również nie wykraczał on poza normę. Wyniki badań pokazują, że brutalna zabawa na wczesnym etapie rozwoju dziecka nie prowadzi do agresji w późniejszym życiu.

 

Dodaj komentarz

loading...

Naukowcy znaleźli sposób na walkę ze zmianami klimatycznymi za pomocą mleka

Naukowcy z Uniwersytetu Klaxon w Stanach Zjednoczonych znaleźli sposób na zbieranie dwutlenku węgla uwalnianego do atmosfery. Wszystko, czego potrzeba, to przetworzone mleko, które rolnicy zwykle odprowadzają do kanalizacji.

 

Specjaliści planują zamienić nadmiar mleka, który jest zwykle wyrzucany, na „węgiel aktywny”, który pomoże oczyścić atmosferę. Naukowcy od dawna próbują opracować technologię, która pomogłaby „wyłapać” gazy cieplarniane z powietrza. Najważniejsze w takim systemie jest dobór odpowiedniego materiału, który może wiązać się z atomami węgla w atmosferze.

 

Nowe badanie, opublikowane w czasopiśmie Advanced Sustainable Systems, sugeruje kontrolowanie emisji dwutlenku węgla za pomocą przetworzonego mleka. W założeniu ta metoda pomoże również ograniczyć marnowanie żywności.

Obecnie gospodarstwa mleczarskie zbywają prawie 190 milionów litrów nadwyżek mleka i przetworów mlecznych rocznie. Naukowcy sugerują, aby nie wylewać wszystkiego do kanalizacji, ale stworzyć z mleka analog węgla aktywnego - porowatej substancji, do której „przykleja się” dwutlenek węgla. Eksperci twierdzą, że sorbenty węglowe pochodzące z mleka mogą być również wykorzystywane do innych celów, takich jak oczyszczanie powietrza w pomieszczeniach.

 

Gospodarstwa mleczne są jednym z głównych źródeł emisji gazów cieplarnianych do atmosfery. Głównie z powodu emisji metanu od krów. Dlatego naukowcy chcą stworzyć swego rodzaju „równowagę” przy stosowaniu produktów mlecznych do zwalczania gazów cieplarnianych. 

 

Dodaj komentarz

loading...

Według naukowców mieszkańcy kamienic zarażają się koronawirusem poprzez wentylację

Udowodniono, że wirusy grypowe i koronawirusy są w stanie „wędrować” po systemach wentylacyjnych w ramach kamienic i blokowisk. Zasada działania tego mechanizmu została opisana w artykule naukowym, którego autorzy przeanalizowali przykłady zakażeń z Korei Południowej.

Badacze dowiedzieli się, że w Seulu ludzie mieszkający na różnych piętrach budynku mieszkalnego i nie mający ze sobą kontaktu zostali w jakiś sposób zarażeni. Najpierw wirusa wykryto u kobiety z szóstego piętra, następnie mąż i córka Koreanki zachorowali w tej samej rodzinie. Potem zachorowało dziecko z piątego piętra.

 

Diagnoza chłopca została potwierdzona, gdy był hospitalizowany z powodu choroby urologicznej, a jego matka również została zarażona COVID-19. Kiedy wirus został znaleziony u kobiety z czwartego piętra i u lokatorów z pięter 10-11, badacze zajęli się badaniem tego przypadku. Po sprawdzeniu wszystkich 437 mieszkańców budynku i porównaniu z faktem, że mieszkania zakażonych koronawirusem znajdowały się w tej samej linii, stwierdzili, że infekcja przenoszona była przez otwór wentylacyjny w łazience.

 

Już wcześniej udowodniono, że wirus wywołujący COVID-19 jest przenoszony nie tylko przez unoszące się w powietrzu kropelki, ale także przez kanalizację, która może być źródłem infekcji. Do tego pojawiają się sugestie, że wirusa może przenosić smog oraz pyłki drzew, krzewów i traw.

 

W Korei Południowej zakażenie koronawirusem przez cały czas trwania pandemii stwierdzono u 54 tys. osób, z czego 773 zmarło. W tym samym czasie w ciągu ostatniego dnia, od 24 do 25 grudnia, odnotowano rekordową liczbę rozpoznań zakażeń - 1241. 

 

 

Dodaj komentarz

loading...

Ziemskie wody gruntowe wkrótce znikną a to stanie się bardzo dużym problemem.

Wody podziemne są cennym zasobem, ale ich ilość na naszej planecie nie została jeszcze dokładnie poznana. Międzynarodowy zespół naukowców przeprowadził badanie, katalogując wody podziemne według wieku, lokalizacji i zasobów. Ich konkluzje nie sa jednak optymistyczne.

 

Prace badawcze na temat wód gruntowych były wykonywane przez międzynarodową grupę hydrologów od lat 70-tych ubiegłego wieku. Zespół badawczy kierowany przez dr Toma Gleesona z University of Victoria w Kanadzie podsumował swoje odkrycia. Wyniki opublikowano w czasopiśmie Nature GeoscienceEksperci zbadali około miliona przypadków. Przedmiot badań podzielono na dwa typy: współczesne wody podziemne, odnawiane co kilka lat oraz starsze z okresem odnowy liczonym w stuleciach i tysiącleciach.

 

Jak wynika z uzyskanych danych, tylko 0,35 miliona kilometrów sześciennych źródeł wód podziemnych dostępnych na Ziemi należało do pierwszego typu, to znaczy miały mniej niż 50 lat. Całkowita ilość wód podziemnych szacowana jest na 23 miliony kilometrów sześciennych. Aby zwizualizować taką objętość można ją porównać do 180-metrowej warstwy wody, gdyby pokrywała ona cały obszar lądowy naszej planety.

 

Taki stosunek ilości „starej” do „młodej” wody wywołuje alarm. Wody gruntowe, które są wykorzystywane od wielu dziesięcioleci w przemyśle i rolnictwie, mogą zawierać znaczne zanieczyszczenia uranem i arszenikiem. Są też bardziej nasycone solą niż woda oceaniczna i ostatecznie prawie się nie odnawiają.

 

I chociaż są one przydatne dla teoretycznej wiedzy o pradawnych procesach zachodzących na Ziemi, ludzkość wkrótce nie będzie w stanie ich w pełni wykorzystać. A objętość wód gruntowych leżących na głębokości do dwóch kilometrów od powierzchni ziemi i odnawiających się w przewidywalnym okresie nie przekracza 6%. Ponadto ten rodzaj wód jest szczególnie narażony na zanieczyszczenia klimatyczne i katastrofy ekologiczne.

 

Najwięcej wód podziemnych znajduje się w Amazonii, Kongo, Indonezji, północnej, południowej i środkowej części kontynentu amerykańskiego. A najmniej w suchych regionach, takich jak Sahara. Najszybciej wyczerpują się zasoby wód podziemnych występują w północnych Indiach, Pakistanie i północnych Chinach.

 

Uzyskane dane pozwolą przewidzieć dalszy rozwój sytuacji i zrozumieć, kiedy wody gruntowe całkowicie przestaną się odnawiać. Dalsze badania w tym kierunku będą wciąż kontynuowane .

 

 

 

Dodaj komentarz

loading...