Wrzesień 2020

Opracowano silnik spalinowy o zerowej emisji CO2

Naukowcy z Politechniki w Walencji (UPV) opracowali silnik spalinowy, który nie emituje dwutlenku węgla ani innych szkodliwych substancji do atmosfery. Według twórców ich rewolucyjny silnik spełnia normy emisji planowane w Europie na 2040 r., a jednocześnie odznacza się wysoką wydajnością.

Wszystko to osiągnięto dzięki opatentowanym membranom ceramicznym MIEC - informuje Tech Xplore.

„Membrany te, zainstalowane w silniku pojazdu, pozwalają na selektywne oddzielenie tlenu od powietrza podczas spalania paliwa. W ten sposób powstaje czysty gaz składający się z wody i dwutlenku węgla, który jest wychwytywany we wnętrzu samochodu i nie jest emitowany z rury wydechowej ”- wyjaśnia Jose Manuel Serra, jeden z wynalazców nowej technologii.

Dzięki temu nowy silnik zachowa wszystkie zalety samochodów benzynowych (zasięg i szybkie tankowanie za rogiem), ale nie będzie zanieczyszczał środowiska. Inne wskaźniki, w tym moc silnika, moment obrotowy i zużycie paliwa, nie będą różnić się od standardowego ICE. Proces tankowania również będzie przebiegał normalnie.

 

To nie wszystkie zalety. System zamieni samochód z takim silnikiem w dostawcę CO2. Podczas gdy konwencjonalne pojazdy z silnikiem ICE wydalają dwutlenek węgla przez rurę wydechową, nowa technologia zbiera pozostały dwutlenek węgla i wodę we wstępnie zaprojektowanym zbiorniku ciśnieniowym. Stamtąd dwutlenek węgla może być sprzedawany (oddzielany przez kondensację) lub wykorzystywany do innych celów.

„Będziemy mieć jeden zbiornik na paliwo, a drugi na CO2, który powstaje po spaleniu paliwa i to może być korzyść” - mówią autorzy opracowania.

Opracowana technologia jest ukierunkowana głównie na duże pojazdy do przewozu pasażerów i towarów zarówno na lądzie, jak i na morzu, a także lotnictwo do określonego poziomu mocy. Ponadto może być również używana do konwersji istniejących silników wysokoprężnych na neutralne dla środowiska. Inżynierowie powiedzieli, że pierwsze działające prototypy pojawią się w ciągu dwóch miesięcy.

 

Dodaj komentarz

loading...

Nowe baterie wodne na bazie cynku mogą pracować nawet na siarczystym mrozie

Naukowcy z Dalian Institute of Chemical Physics (DICP) Chińskiej Akademii Nauk opracowali ekonomiczny, bezpieczny i hybrydowy elektrolit wodny na bazie cynku, który może działać w niskich temperaturach i nie zanieczyszcza środowiska - podała służba prasowa CAS. Naukowcy szczegółowo opisali ich rozwój w czasopiśmie Energy & Environmental Science.

 

Nowy elektrolit składa się z wody (H2O), glikolu etylenowego (EG) i siarczanu cynku (ZnSO4). Autorzy pracy zauważają, że oddziaływanie solwatacyjne Zn2 i glikolu etylenowego pomogło wzmocnić wiązanie wodorowe między glikolem etylenowym a wodą - w wyniku czego przewodnictwo jonów cynku wzrosło w niskich temperaturach. To samo oddziaływanie pozwoliło wręcz przeciwnie, osłabić oddziaływanie solwatacyjne Zn2 z wodą, co doprowadziło do równomiernego wytrącenia cynku.

 

Zarówno hybrydowe superkondensatory cynkowo - jonowe (ZHSC), jak i baterie cynkowo - jonowe (ZIB) z nowymi elektrolitami hybrydowymi wykazały wysoką gęstość energii, dużą gęstość mocy i długą żywotność w temperaturze –20 ° C. Stosunek glikolu etylenowego i wody w elektrolicie można zmienić, dostosowując się do warunków pracy w różnych regionach.

Prace te otwierają nowe możliwości rozwoju elektrolitów do niskotemperaturowego magazynowania energii.

 

Dodaj komentarz

loading...

Odkryto, że przez ostatnie 33 tysięcy lat Układ Słoneczny leci przez radioaktywne pozostałości supernowych

Żelazo ze starożytnych złóż oceanicznych potwierdziło hipotezę, że Układ Słoneczny porusza się przez rozrzedzone pozostałości starożytnych supernowych, które wybuchły miliony lat temu. Nowe badanie sugeruje, że Ziemia przemieszczała się przez pozostałości starożytnej gwiazdy, która stała się supernową i eksplodowała. Nasz system planetarny przechodzi przez pozostałości po tej eksplozji co najmniej przez ostatnie 33 tysiące lat. 

 

Zespół badawczy wydobył specjalny izotop żelaza o nazwie żelazo-60 z próbek osadów morskich i stwierdził, że izotop jest wytwarzany głównie w masywnych gwiazdach. Izotopy żelaza zachowane w starożytnych osadach na dnie oceanu wskazują, że nasza planeta porusza się przez rozrzedzoną chmurę pozostałości po supernowych. Wszystko wskazuje na to, że jedna lub więcej z tych gwiazd eksplodowało kilka milionów lat temu i od tego czasu Układ Słoneczny przemieszcza się przez ten pył. Naukowcy z Australii i Niemiec piszą o tym w artykule opublikowanym w czasopiśmie PNAS.

 

Żelazo-60 jest jednym z radioaktywnych nuklidów, które powstają w wybuchach supernowych. Jego okres półtrwania wynosi 2,6 miliona lat, więc po 15 milionach lat prawie całkowicie zamienia się w inne, stabilne jądra. Każdy ślad obecnej obecności żelaza-60 na Ziemi sugeruje, że przybyło ono na planetę z zewnątrz, znacznie później niż własne narodziny, które miały miejsce ponad 4,5 miliarda lat temu.

Wcześniej takie izotopy były wykrywane przez sondę ACE NASA działającą na orbicie okołoziemskiej, która śledzi cząstki promieniowania kosmicznego. Stwierdzono również obecność żelaza-60 w całkowicie świeżym śniegu z Antarktydy, który spadł w ciągu ostatnich dziesięcioleci. Lekka „mgiełka” tych cząstek może pokryć Ziemię Lokalnym Obłokiem Międzygwiazdowym (LMO), przez który porusza się dziś Układ Słoneczny i będzie się poruszał przez następne kilkadziesiąt tysięcy lat. Być może jest to właśnie rozrzedzona pozostałość po supernowej.

 

Jeśli jednak tak jest, to gdy Słońce i jego planety przelatują przez LMO, w starożytnych złożach należy wykryć wzrost, a następnie spadek zawartości żelaza-60. Aby to przetestować, eksperci prześledzili skład izotopowy skał uniesionych z dna oceanu i datowanych na 33 tysiące lat. Jednak nic takiego nie zostało znalezione. Przez cały ten czas dopływ żelaza-60 utrzymywał się na niskim, ale stabilnym poziomie. Żelazo-60 mogło powstać również w starszej supernowej, z której widzimy coś w rodzaju echa.

Wszystko to wydaje się dowodzić, że ta „mgiełka” z żelaza-60, która otacza dziś Ziemię jest związana z jakąś eksplozją supernowej. Opierając się na znanej astronomom średniej częstotliwości występowania supernowych w naszej części Galaktyki, takie eksplozje powinny występować w pobliżu Ziemi co 2 do 4 milionów lat. Najwyraźniej ich ślady znajdują się do dziś zarówno w przestrzeni kosmicznej jak i w lodzie antarktycznym, oraz w osadach na dnie oceanu.

 

 

Dodaj komentarz

loading...

Fundacja Gatesów oraz Pentagon finansują rozwój podskórnego czipa wykrywającego wirusy

Departament Obrony Narodowej USA we współpracy z Fundacją Billa i Melindy Gates'ów ogłosił nowy kontrowersyjny projekt. Mowa o współpracy podjętej z firmą Profusa, której ostatecznym celem ma być stworzenie mikroczipu zdolnego do wykrywania objawów koronawirusa COVID-19. Coś co wcześniej dla wielu, wydawało się jedynie teorią spiskową realizuje się na naszych oczach. Plan zakłada opatentowanie permanentnego czipu przy wykorzystaniu hydrożelu. 

 

Wynalazek ma mieć wielkość ziarenka ryżu i stale wysyłać informacje odnośnie naszego stanu zdrowia do specjalnego serwera. Implant może pojawić się w Stanach Zjednoczonych dopiero po przejściu odpowiednich testów, ale wygląda na to iż ciało decyzyjne w USA jakim jest Food and Drug Administration, jest gotowe przepuścić projekt jeszcze w 2021 roku. Jest to dość dziwne do uzasadnienia posunięcie, ponieważ takie projekty są zwykle weryfikowane przynajmniej kilka lat.

Pochopność tej decyzji może być tłumaczona trwającą obecnie pandemią, z tym że zgodnie z nowymi statystykami amerykańskiego Centrum Chorób Zakaźnych, śmiertelność koronwirusa w USA wynosi 0,2%. Trudno nie odnieść wrażenia, że trwająca na świecie sytuacja, może być wykorzystywana jako pretekst do wdrożenia tej niebezpiecznej technologii. Hydrożelowy czip, mógłby zostać wstrzyknięty za pomocą zwyczajnej strzykawki i nie trudno wyobrazić sobię sytuację, w której spanikowane społeczeństwa, byłyby gotowe pozbawić się prywatności w imie bezpieczeństwa.

 

 

Mowa tu o udostępnianiu danych na temat tego gdzie przebywamy, z kim spędzamy czas oraz wielu innych łatwych do nadużycia statystyk tylko i wyłącznie po to, aby mieć pewność iż nie jest się chorym. Czasopismo branżowe, Biooptics World, opisuje wynalazek Profusy jako "możliwy do wstrzyknięcia biosensor, który scala się z tkanką ciała". Czy taki czip byłby więc możliwy do wyciągnięcia w razie zaistnienia takiej potrzeby bądź też chęci? Takie pytania powinno zadawać amerykańskie FDA oraz wiele światowych odpowiedników tej organizacji nim potencjalnie niebezpieczna i łatwa do nadużycia technologia zostanie włączona do użytku.


Warto tu przypomnieć że jeszcze w maju tego roku, informowaliśmy o tym, że jedna z polskich firm giełdowych, notowana na rynku New Connect, o nazwie Hemp & Wood S.A., poinformowała o zawarciu współpracy Join Venture z amerykańską spółką Alivecel LLC, którego celem ma być zaoferowanie podskórnego chipa, który będzie informował o zarażeniu na różne patogeny.

 

Wydarzenia wokół nas bardzo mocno przyspieszyły w ciągu ostatnich miesięcy i to co wydawało się kiedyś nieprawdopodobne stało się naszą codziennością. Od lat było wiadomo, że jeśli nastąpi decyzja wdrożenia NWO, najlepszą do tego okazją jest epidemia. Zagrożenie otwiera tzw. okno Overtona, czyli ułatwia ludziom decyzję o pozbawieniu się wolności osobistych w imię złudzenia bezpieczeństwa.

Mimo to nadal tylko nieliczni wierzą w to, że ktoś może planować wszczepienie w niego specjalnego elektronicznego chipa, który będzie  dla każdego czymś w rodzaju dowodu osobistego, karty płatniczej i książeczki zdrowia jednocześnie. To co wydawało się długo tylko mroczną dystopijną wizją świata zachipowanych ludzi śledzonych na wszystkich możliwych poziomach, wkrótce może stać się naszą rzeczywistością dnia codziennego.

 

Dodaj komentarz

loading...

Elon Musk zademonstrował działający implant mózgu, który umożliwi zapisywanie wspomnień

Podczas piątkowej prezentacji, Elon Musk przedstawił światu nową, bardziej zaawansowaną wersję implantu Neuralink. Okazuje się, że wprowadzenie do życia codziennego nowej technologii jest znacznie bliżej, niż sądzono.

 

Musk zademonstrował swój nowy implant na kilku świniach. Jedno ze zwierząt posiadało wszczepiony implant, podczas gdy drugie miało wcześniej implant w czaszce, lecz został usunięty. W ten sposób poniekąd udowodniono, że implanty Neuralink są bezpieczne i można je także usuwać z organizmu bez żadnych konsekwencji zdrowotnych.

 

Chip Neuralink drugiej generacji jest bardziej kompaktowy i niewidoczny z zewnątrz. Zawiera 1024 cienkich elektrod, które penetrują zewnętrzną warstwę mózgu, a także Bluetooth dla komunikacji bezprzewodowej, choć Elon Musk zapowiedział, że ostateczna wersja implantu będzie posiadała inną technologię radiową. Chip instaluje robot chirurgiczny, który wykonuje całą robotę za człowieka – wykonuje nacięcie, umieszcza implant w wydrążonej wcześniej jamie w czaszce i zamyka ranę. Cały zabieg jest podobno nieskomplikowany, bezpieczny i nie wymaga podawania znieczulenia ogólnego. Równie łatwe jest podobno usuwanie implantu.

Podczas demonstracji na świniach pokazano jedynie, że z pomocą implantu Neuralink można monitorować w czasie rzeczywistym aktywność neuronową i transmitować ją bezprzewodowo na komputer. Jednak urządzenie to ma docelowo leczyć różne zaburzenia psychiczne i neurologiczne, a także zaburzenia słuchu i wzroku, utratę pamięci, paraliż i uszkodzenia mózgu. Technologia ma zatem ogromny potencjał medyczny i nie tylko.

 

Elon Musk chce, aby ludzie z pomocą implantów Neuralink mogli „telepatycznie” komunikować się z innymi osobami lub z komputerami, czyli wyłącznie za pomocą myśli. Powstaną nowe usługi, które pozwolą np. tworzyć kopie zapasowe i przywracać wspomnienia. Musk nawiązał również do możliwości łączenia się ze swoim cyfrowym awatarem, czy uzyskania „superwzroku”. Zatem możliwości wydają się być wręcz nieograniczone, lecz technologia stwarza pewne oczywiste zagrożenia. Hakerzy będą mogli jeszcze łatwiej wykraść cudzą tożsamość, a nawet osobowość. Z kolei dla rządzących jest to idealna metoda inwigilacji obywateli.

 

Dodaj komentarz

loading...

Stworzono kosmiczne klocki do budowy baz księżycowych

W ramach nowych badań zespół naukowców opracował technologię wytwarzania struktur przypominających cegły, któe mogłyby być wykorzystywane na powierzchni Księżyca. Materiałem do produkcji takich cegieł jest sama ziemia księżycowa, bakterie oraz ziarna guar, z których wytwarza się żywicę. Autorzy zauważają, że te „kosmiczne cegły” mogłyby ostatecznie posłużyć do budowy budynków dla osadników na powierzchni Księżyca.

Koszt wyniesienia jednego kilograma materiału w kosmos to około 20 tysięcy dolarów. Proces opracowany przez naukowców obejmuje użycie mocznika - który może być wytwarzany z ludzkiego moczu - i gleby księżycowej jako surowców do materiałów konstrukcyjnych wytwarzanych na Księżycu. Autorzy podkreślają, że to znacznie obniży koszty.

„W tej pracy wykorzystaliśmy podejścia z dwóch różnych dziedzin wiedzy - biologii i inżynierii mechanicznej” - powiedział Aloke Kumar, adiunkt na Wydziale Inżynierii Mechanicznej Indyjskiego Instytutu Nauki i jeden z autorów dwóch nowych badań opublikowanych niedawno na ten temat

Niektóre bakterie są zdolne do wytwarzania minerałów w wyniku procesów życiowych. Sporosarcina pasteurii wytwarza krystaliczny węglan wapnia z materiałów zawierających wapń i mocznika. W swojej pracy Kumar i współpracownicy zmieszali księżycową glebę i bakterie, dodali źródła wapnia i mocznika, a następnie żywicę ekstrahowaną z ziaren guar, aby zwiększyć wytrzymałość materiału poprzez wytwarzanie węglanu wapnia przez bakterie. Otrzymany produkt miał znaczące właściwości wytrzymałościowe i nadawał się do przetwarzania w celu uzyskania produktów formowanych - zauważyli autorzy.

 

Badania zostały opublikowane w czasopismach PLOS One i Ceramics International.

 

 

Dodaj komentarz

loading...

Roje autonomicznych dronów powinny zostać uznane za broń masowego rażenia

Coraz więcej państw na świecie rozwija technologię roju dronów oraz autonomiczne systemy uzbrojenia. Jeśli połączymy ze sobą te dwa rozwiązania, otrzymamy zabójcze roboty, zdolne do samodzielnego podejmowania decyzji i zabijania. Dotyczy to zarówno maszyn w powietrzu, jak i na lądzie i morzu.

 

Roje autonomicznych dronów potrafią współpracować ze sobą, aby osiągnąć dany cel. Ich mózgiem jest sztuczna inteligencja. Uzbrojone latające maszyny z łatwością mogą przeczesywać lasy, pola, a także miejscowości i miasta w poszukiwaniu wrogów. Wykorzystanie robotów do walki jest bardziej efektywne, a zarazem tańsze i bezpieczniejsze – drony można produkować na masową skalę, a ich „mózg” to tylko zestaw algorytmów komputerowych, w przeciwieństwie do człowieka, którego umiejętności są ograniczone i nie można ich powielać po jego śmierci.

 

Śmiercionośność autonomicznych dronów jest zależna od skali roju. Przykładowo w 2016 roku, firma Intel potrafiła kontrolować rój liczący 100 bezzałogowców. Jednak już po dwóch latach, liczebność takiego roju wzrosła do ponad 2 tysięcy. Wyobraźmy sobie, że rój ponad dwóch tysięcy autonomicznych dronów bombarduje miasto. Straty ludzkie byłyby ogromne. Natomiast im wyższa liczba maszyn w roju, tym większe trudności w sprawowaniu kontroli nad nimi, dlatego sztuczna inteligencja mogłaby w tym przypadku wspomóc, a z czasem nawet zastąpić człowieka.

Źródło: DARPA

Szacuje się, że 95 państw świata dysponuje dronami wojskowymi. Jednak drony cywilne są bardzo łatwe do nabycia, a nawet można je wydrukować w drukarce 3D i również nadają się do przeprowadzania ataków. Utworzenie roju z dronów wymaga jedynie odpowiedniego oprogramowania i sprzętu do komunikacji między nimi.

 

Roje autonomicznych dronów mogą atakować na różne sposoby i zawierać między innymi broń palną, ładunki wybuchowe, broń przeciwpancerną i sprzęt do walki elektronicznej. W zależności od skali, roje latających robotów mogą być równie skuteczne w zabijaniu, co broń jądrowa i chemiczna i również mogą przyczyniać się do śmierci wielu cywili. Warto dodać, że w obecnych czasach, roje autonomicznych dronów będą bardzo dyskretną bronią, w porównaniu do broni nuklearnej.

Jednak to nie oznacza, że ta zabójcza technologia pozostanie bez wad. Inteligentne algorytmy, bez względu na stopień zaawansowania, mogą mieć problemy z odróżnieniem obiektów wojskowych od cywilnych oraz wrogów od cywili. Z całą pewnością będą również podatne na cyberataki. Biorąc to wszystko pod uwagę, Zachary Kallenborn, starszy konsultant w ABS Group, specjalizujący się w technologii rojów i systemów bezzałogowych, terroryzmie i działaniach wojennych z zastosowaniem broni masowego rażenia, uważa, że roje autonomicznych dronów powinny dołączyć do listy broni masowego rażenia. Jednak uwzględnienie nowej broni do obecnych traktatów może okazać się bardzo trudne, zwłaszcza, że niektóre kraje na świecie inwestują ogromne pieniądze w rozwój robotów bojowych i autonomicznych systemów uzbrojenia, a ich celem jest robotyzacja sił zbrojnych.

 

 
 

 

 

Dodaj komentarz

loading...

Po raz pierwszy zmierzono w szczegółach magnetyzm korony słonecznej

Międzynarodowy zespół naukowców po raz pierwszy zmierzył pole magnetyczne korony słonecznej – najbardziej zewnętrznej warstwy atmosfery Słońca. Sukces może przełożyć się na lepsze zrozumienie procesów zachodzących na naszej gwieździe, które wywołują rozbłyski słoneczne.

 

Pole magnetyczne Słońca odgrywa kluczową rolę w kształtowaniu atmosfery słonecznej i rządzi wieloma aspektami zachowania naszej gwiazdy – decyduje o 11-letnim cyklu słonecznym, erupcjach słonecznych i ogrzewaniu plazmy w koronie słonecznej do milionów stopni Celsjusza.

 

Pole magnetyczne przechodzi przez różne warstwy atmosfery Słońca. Oznacza to, że dla lepszego zrozumienia wzajemnych zależności między plazmą słoneczną a polem magnetycznym, potrzebne są informacje o polu magnetycznym całej atmosfery gwiazdy. Niestety dotychczasowe pomiary słonecznego pola magnetycznego były wykonywane tylko na powierzchni gwiazdy.

Źródło: Yang et al. 2020, Science

Minęło ponad 100 lat od pierwszego pomiaru pola magnetycznego Słońca i ponad 20 lat od powstania techniki, zwanej magnetosejsmologią, która umożliwia obserwacje fal magnetycznych, tzw. fal Alfvena, powstających w koronie słonecznej, choć dotychczas udało się je zarejestrować tylko lokalnie. Jednak dopiero teraz udało się zmierzyć globalny magnetyzm korony słonecznej. Dokonano tego z pomocą instrumentu CoMP (Coronal Multi-channel Polarimeter), który pozwolił utworzyć globalną mapę koronalnego pola magnetycznego na drodze rzeczywistych obserwacji.

 

Uzyskana mapa, w połączeniu z pomiarami pola magnetycznego z powierzchni Słońca, dostarczy nam kluczowych danych na temat sposobu, w jakim pole magnetyczne łączy różne warstwy atmosfery naszej gwiazdy. Osiągnięcie wspomoże również nasze zrozumienie mechanizmów, odpowiedzialnych za erupcje i cykl słoneczny.

 

Dodaj komentarz

loading...

Fizycy mogli zdobyć pierwsze dowody na istnienie nowego typu ciemnego bozonu

Dwa zespoły badawcze przeprowadziły eksperymenty w poszukiwaniu cząstki, która może składać się na ciemną materię. Jeden z nich natrafił na anomalię, wskazującą na istnienie ciemnego bozonu.

 

Ciemny bozon to jeden z kandydatów na ciemną materię, która według naukowców stanowi około 80% masy Wszechświata i pozostaje jedną z największych tajemnic współczesnej fizyki. Wymiany ciemnych bozonów mogą ledwo wpływać na ich bezpośrednie otoczenie, jednak ich zbiorowa energia mogłaby odpowiadać za tworzenie się ciemnej materii.

 

Dwa zespoły naukowców poszukiwały subtelnych różnic w położeniu elektronu w izotopie podczas jego przeskakiwania między poziomami energii. Teoretycznie ciemny bozon mógłby pochodzić z interakcji między orbitującym elektronem a kwarkami, tworzącymi neutrony w jądrze atomu.

 

Zespół z Instytutu Technologicznego w Massachusetts wykorzystał w swoim eksperymencie izotopy iterbu, podczas gdy naukowcy z Uniwersytetu w Aarhus wybrali wapń. Choć eksperyment z użyciem wapnia dostarczył wyników zgodnych z przewidywaniami, w przypadku iterbu zauważono statystycznie istotne odchylenie liniowości wykresu. Jednak zaobserwowane zjawisko wcale nie oznacza, że naukowcy natrafili na ciemny bozon i równie dobrze mogło zostać wywołane przez różnice w sposobie przeprowadzania obliczeń. Nie wiadomo również, dlaczego jeden eksperyment wykazał anomalię, a drugi nie.

 

Oczywiście potrzebne są dalsze badania i jeszcze większe ilości danych, aby można było cokolwiek wywnioskować z powyższych badań. Naukowcy uważają, że warto prowadzić dalsze poszukiwania – w grę wchodzi potencjalne odkrycie składnika ciemnej materii i wyjaśnienie jednej z największych zagadek kosmologicznych.

 

Dodaj komentarz

loading...

Komputer kwantowy Google przeprowadził pierwszą kwantową symulację reakcji chemicznej

Naukowcy z Google wykorzystali komputer kwantowy do wykonania symulacji reakcji chemicznej. Współczesne tradycyjne komputery nie mają większego problemu z symulowaniem procesów chemicznych, lecz najnowszego osiągnięcia po raz pierwszy dokonano z udziałem komputera kwantowego.

 

Atomy i cząsteczki to systemy, którymi rządzi mechanika kwantowa. Dlatego też naukowcy uważają, że komputery kwantowe będą wręcz idealne do wykonywania precyzyjnych symulacji. Komputery kwantowe używają tzw. bitów kwantowych (kubitów) do przechowywania informacji i wykonywania obliczeń. Niestety, współczesne komputery kwantowe wciąż mają trudności z wykonywaniem dokładnych symulacji dużych atomów i reakcji chemicznych.

 

Korporacja Google może wkrótce odmienić ten stan rzeczy. Komputer kwantowy z procesorem Sycamore, który zawiera 54 kubity, przeprowadził pierwszą dokładną kwantową symulację diazenu – cząsteczki składającej się z dwóch atomów azotu i dwóch atomów wodoru. Maszyna opisała zmiany położenia wodoru w celu utworzenia różnych izomerów diazenu i uzyskała dokładny opis energii wiązania wodoru w coraz większych łańcuchach.

Procesor Sycamore – źródło: Erik Lucero, Research Scientist and Lead Production Quantum Hardware

Powyższa symulacja z łatwością mogłaby zostać uruchomiona na zwykłym komputerze, lecz wykonanie jej na komputerze kwantowym ma istotne znaczenie dla informatyki kwantowej. Naukowcy z Google twierdzą, że zasymulowanie reakcji w większych cząsteczkach będzie wymagało jedynie większej liczby kubitów i drobnych poprawek w obliczeniach. W przyszłości, komputery kwantowe mogłyby przyczynić się do opracowania nowych związków chemicznych.

 

Warto przypomnieć, że w 2019 roku, ten sam komputer kwantowy w ciągu 200 sekund wykonał obliczenia, które klasycznemu najszybszemu komputerowi zajęłyby aż 10 tysięcy lat. Wtedy firma Google powiadomiła o osiągnięciu kwantowej przewagi.

 

Dodaj komentarz

loading...