Wrzesień 2017

Wielkie osiągnięcie przybliża nas do komputerów optycznych - naukowcy stworzyli mikroczip, który zamienia światło w dźwięk

Na Uniwersytecie w Sydney skonstruowano specjalny mikroczip, który może odegrać ogromną rolę w pracach nad komputerami świetlnymi. Mikroczip ten pozwala zamieniać fale świetlne, które przenoszą informację cyfrową, w fale dźwiękowe. Naukowcy po raz pierwszy dokonali takiego osiągnęcia.

 

Przyszłe komputery świetlne, jak mówi sama nazwa, będą przesyłać dane z pomocą światła zamiast elektronów. Pozwoli to znacznie przyspieszyć przesył danych cyfrowych, zaś elektronika oparta o światło będzie pobierać mniej energii i generować mniejsze ilości ciepła. Niektóre korporacje, takie jak Intel czy IBM, konstruują obecnie hybrydowe superkomputery - pół świetlne i pół elektroniczne.

 

Niestety wciąż jesteśmy daleko od pierwszego komputera posługującego się wyłącznie światłem, lecz wynalazki takie jak ten, który został właśnie opracowany przez naukowców z Uniwersytetu w Sydney, przybliżają nas do nowej technologii. Mowa jest o mikroczipie, który "spowalnia" światło zamieniając je w dźwięk - jest to konieczne, ponieważ dzisiejsze komputery nie nadążają z przetwarzaniem światła.

 

Wewnątrz opracowanego czipu następuje przemiana fal świetlnych w fale dźwiękowe, dzięki czemu informacja przechodzi przez niego o 10 nanosekund dłużej. Takie akustyczne opóźnienie jest wystarczające, aby komputer mógł odczytać dane. Co więcej, w przeciwieństwie do poprzednich tego typu rozwiązań, mikroczip może przetwarzać dane zapisane na różnych długościach fal świetlnych jednocześnie.

 

Wynalazki tego typu mają istotne znaczenie dla przyszłej elektroniki, która będzie posługiwać się światłem zamiast elektronami. Jednak pierwsze komputery świetlne nie powstaną tak szybko, zaś urządzeń przeznaczonych do użytku domowego nie powinniśmy spodziwać się w najbliższych latach.

 

Dodaj komentarz

loading...

Neurobiolog pracuje nad bezprzewodowym okiem dla niewidomych

E.J. Chichilnisky, neurobiolog pracujący na Uniwersytecie Stanforda ma śmiały plan: chce stworzyć implant, którzy przywróci wzrok wielu niewidomym. Aby to osiągnąć, będzie musiał zrewolucjonizować sposób w jaki ludzki mózg może łączyć się z urządzeniami elektrycznymi.

 

Na wiele ze zwyrodnieniowych chorób oczu, które prowadzą do ślepoty, nie możemy nić poradzić. Często jedynym co można zrobić to spowalniać chorobę poprzez zażywanie odpowiednich leków lub witamin. Jedne z najpoważniejszych schorzeń to retinopatia barwnikowa i zwyrodnienie plamki żółtej. Powodują one powolne obumieranie komórek siatkówki, w szczególności plamki żółtej. Pierwsza z chorób rozpoczyna się w wieku młodzieńczym, druga po 50. roku życia. Obie jednak prowadzą wraz z upływem czasu do utraty wzroku. Najnowsze podejście do leczenia zakłada częściową przemianę w cyborga.

 

W ostatnich latach niektórzy szczęśliwcy mogli pozwolić sobie na implanty umieszczane na siatkówce, które pomagały w niewielkim stopniu przywrócić wzrok. Plamy światła i ciemności, pozbawione jakichkolwiek detali, były wszystkim na co można liczyć za 150 000 dolarów. E.J. Chichilnisky, profesor okulistyki i neurochirurgii na Uniwersytecie Stanforda, ma ambicję zrewolucjonizować ten sposób leczenia.

 

W zdrowym oku światło po przejściu przez rogówkę, soczewkę i źrenicę pada na siatkówkę, gdzie pobudza odpowiednie komórki, które przesyłają impulsy elektryczne do mózgu. Ten interpretuje je jako obraz, jaki widzimy. W leczeniu wspomnianych wyżej chorób implanty zajmują miejsce obumarłych komórek, lecz nie wszystkie komórki w siatkówce umierają, co jest źródłem ograniczonej funkcjonalności obecnych implantów. Zwoje nerwowe, które zbierają informacje od światłoczułych komórek siatkówki zdają się przeżywać niszczące działanie chorób. Jest ich około 20 rodzajów a każdy odpowiada za inny typ informacji o obrazie. Kluczowe w ich działaniu jest zgranie się w czasie. Przykładowo jeden rodzaj próbuje przekazać wiadomość o tym, że jakiś fragment obrazu stał się jaśniejszy, inny, że obraz stał się ciemniejszy. Jeśli oba działają jednocześnie, mózg dostaje sprzeczne sygnały i nic z tego nie wynika.

 

Po części dlatego aktualnie stosowane implanty mają tak duże ograniczenia. Ignorują one całkowicie istnienie zwojów nerwowych rozróżniających parametry obrazu, aktywując wszystkie jednocześnie. Stąd pacjenci widzą jedynie plamy jaśniejszego i ciemniejszego światła. Profesor Chichilnisky pragnie stworzyć osobny implant dla każdego typu zwoju nerwowego, który miałby być zasilany bezprzewodowo np. przez specjalne okulary noszone przez pacjenta. Jest to jednak szalenie trudne zadanie: sprawić, by odpowiedni sygnał elektryczny docierał do odpowiednich komórek w odpowiednim czasie.

 

By to osiągnąć, profesor Chichilnisky zamierza stworzyć urządzenie, które będzie nie tylko przekazywać informacje o obrazie, ale również skanować siatkówkę by poznać rozmieszczenie zwojów nerwowych oraz precyzyjnie rozdzielać sygnały elektryczne i uzyskać spójny obraz. Trzeba będzie również zadbać o znalezienie odpowiedniego materiału do wytworzenia implantów: powinien być wytrzymały, utrzymywać się długo na siatkówce, nie powodować reakcji immunologicznej oraz nie emitować dużego ciepła z uwagi na duże nagromadzenie elektrod na małej powierzchni.

 

Obecnie zespół profesora Chichilnisky’ego testuje różne technologie na zwierzęcych siatkówkach. Do zainicjowania procesu widzenia w myśl przedstawioną wyżej naukowcy potrzebują całego pomieszczenia wypełnionego specjalistycznym sprzętem – minie sporo czasu nim uda im się umieścić wszystkie niezbędne funkcje w niewielkim implancie. Chociaż inni naukowcy próbują zwalczać choroby na różne sposoby, np. dzięki terapii genowej czy wykorzystaniu komórek macierzystych szpiku kostnego, to profesor Chichilnisky jest pewny swojego podejścia. Wierzy on, że technologia przez niego zaproponowana znajdzie zastosowanie także w innych implantach i pomoże zrewolucjonizować leczenie człowieka lub rozszerzanie jego zdolności poprzez nowoczesne implanty.

 

Dodaj komentarz

loading...

Naukowcy odkryli jak wytworzyć alkohol z powietrza

Naukowcy obwiniają emisję dwutlenku węgla o spowodowanie globalnego ocieplenia. Dlatego liczne zespoły badawcze zastanawiają się w jaki sposób można przechwycić ten gaz cieplarniany i wykorzystać go w praktyce. Jeden z nich zakłada... produkcję alkoholu.

 

Sekwestracja dwutlenku węgla to proces polegający na oddzieleniu i wychwyceniu CO2 ze spalin. Chodzi o to, aby dwutlenek węgla nie przedostał się do atmosfery. Przeważająca większość CO2 jest składowana w specjalnie zaprojektowanych podziemnych magazynach, gdzie po jakimś czasie zamienia się w ciało stałe. Jednak pierwiastek ten można wykorzystać w sposób pożyteczny np. w przemyśle energetycznym, chemicznym lub spożywczym.

 

Ming Ma, doktorant na Uniwersytecie Technologicznym w Delfcie w Holandii i jego zespół opracował nową metodę kontrolowania procesu zwanego elektroredukcją, który pozwala przekształcić CO2 w inne rodzaje molekuł. W zależności od tego jaki metal zostanie wykorzystany w trakcie procesu, możemy uzyskać różne rezultaty. Przykładowo stosując w elektroredukcji miedziane nanorurki, z dwutlenku węgla uzyskamy węglowodory, zaś z pomocą nanoporowatego srebra otrzymamy tlen.

 

Ming Ma wykazał, że zmieniając metale oraz długość nanorurek wykorzystywanych w tym procesie można wpływać na potencjał elektryczny podczas reakcji i uzyskać dowolny produkt oparty na węglu. Można do nich zaliczyć np. etanol (C2H5OH), metanol (CH3OH) lub kwas mrówkowy (CH2O2). Ma wraz ze swoim zespołem wciąż pracuje nad odkryciem - stara się ulepszyć cały proces i wprowadzić go w życie. Produkcja alkoholu z gazu cieplarnianego jakim jest dwutlenek węgla to z pewnością dobre rozwiązanie.

 

Dodaj komentarz

loading...

Ursus stworzył autobus napędzany wodorem - paliwem przyszłości

Pojazdy napędzane wodorem z pewnością są przyszłością motoryzacji, gdyż są lepsze od elektrycznych i zdecydowanie górują nad spalinowymi. Stosowanie wodoru jako paliwa jest nie tylko ekologiczne, ale także pozwala naładować samochód w krótszym czasie i zapewnia większy zasięg niż w przypadku napędu elektrycznego. Co najważniejsze, Polska jest zainteresowana wprowadzeniem do użytku pojazdów wodorowych.

 

Polskie przedsiębiorstwo Ursus skonstruowało i zaprezentowało wiosną autobus wodorowy City Smile Fuel Cell Electric. Pojazd pomieści 75 pasażerów i spala około 7 kilogramów tego paliwa na 100 kilometrów. Na jednym tankowaniu maszyna jest w stanie pokonać 450 kilometrów trasy, zaś samo ładowanie zajmuje tylko kilka minut. Sam prezes Ursusa Karol Zarajczyk nie ma wątpliwości, że napęd wodorowy to przyszłość transportu drogowego.

Źródło: Ursus

Sytuacja z napędem wodorowym jest zupełnie inna niż w przypadku samochodów elektrycznych, które potrzebują znacznie więcej czasu na doładowanie akumulatorów a i tak pokonują mniejszą odległość. Sugerowano nawet, aby pojazdy napędzane prądem elektrycznym mogły na stacjach po prostu wymieniać rozładowany akumulator na naładowany.

 

Autobusy, ciężarówki, samochody i inne środki transportu korzystające z paliwa wodorowego zyskują coraz większą popularność w Europie i na całym świecie. W 2015 roku na naszym kontynencie było 40 stacji tankowania wodoru. Niestety w Polsce, choć mamy już autobus wodorowy Ursusa, to wciąż nie mamy ani jednej takiej tankszteli. Według najnowszych zapowiedzi, pierwsza stacja tankowania wodoru ma powstać w 2018 roku. Nie oznacza to jednak, że w przyszłym roku na polskich ulicach nagle pojawią się autobusy i inne pojazdy wodorowe. Na wdrożenie tej technologii potrzeba jeszcze sporo czasu.

 

Dodaj komentarz

loading...

Sonda Cassini zakończyła misję kosmiczną na Saturnie

Wielki finał misji kosmicznej sondy Cassini dobiegł końca. Kilka dni temu sonda zbliżyła się do Tytana i tym samym zakończyła swoją ostatnią asystę grawitacyjną. Ziemski pojazd badawczy wyruszył wtedy w kierunku powierzchni gazowego giganta. 15 września doszło do oczekiwanej kolizji z Saturnem więc sonda Cassini oficjalnie przeszła do historii. 

 

Naukowcy z NASA twierdzą, że mają mieszane uczucia, bo oznacza to koniec pewnego etapu w badaniach Układu Słonecznego, a w szczególności układu księżyców wokół Saturna. Tytan, największy z nich wielokrotnie służył ziemskiej sondzie do dokonywania manewrów z wykorzystaniem siły grawitacji. Specjaliści twierdzą, że Cassini spotykał się z Tytanem średnio raz w miesiącu i teraz, gdy doszło do ostatniego zbliżenia czują się nieswojo zdając sobie sprawę, że to już koniec. 

Sonda Cassini-Huygens, znana też pod skrótową nazwą Cassini, została wyniesiona na orbitę w 1997 roku. W lipcu 2004 roku stała się pierwszym sztucznym satelitą Saturna. W styczniu 2005 roku odłączył się od niej europejski lądownik Huygens, który wylądował na powierzchni największego księżyca Saturna, Tytana. Jest to jedyny księżyc w Układzie Słonecznym, który posiada gęstą atmosferę, tak jak Ziemia.

Oprócz tego, w trakcie lat pracy, Cassini pomógł też w przełomowych badania gejzerów lodowych na Enceladusie, których skład został ustalony podczas kilku celowych przelotów sondy w jego pobliżu.

Życie "Cassiniego" zakończyło się bardzo szybko. Sonda NASA weszła w gęste warstwy atmosfery Saturna i spłonęła, przekazując do końca na Ziemię bezcenne informacje o strukturze atmosfery gazowego giganta. Niektóre instrumenty Cassiniego zaczną działać w taki sposób, że gromadzone przez nie informacje przekazywały dane na Ziemię w czasie rzeczywistym, co pozwoliło na prowadzenie przez sondę obserwacji naukowych praktycznie do chwili jej unicestwienia.

Niestety sam moment kolizji nie mógł być obserwowany przez kosmiczny teleskop Hubble'a ponieważ ten znajdował się nad anomalią magnetyczną SAA nad południowym Atlantykiem. Oznacza to, że teleskop HST będzie działał w trybie awaryjnym. Sonda Cassini-Huygens przestała nadawać dokładnie o 11:55:46 UTC.

 

Dodaj komentarz

loading...

Węgorz elektryczny poraził naukowca - w imię nauki

Węgorze elektryczne to niesamowite stworzenia, które posiadają narządy pozwalające wytwarzać energię elektryczną. Umiejętność ta służy im do obezwładniania napastników lub ofiar i potrafi powalić zwierzęta sporych rozmiarów, w tym także człowieka. Niemiecki przyrodnik i podróżnik Alexander von Humboldt obserwował w 1800 roku, jak węgorze elektryczne atakowały konie i raziły je prądem elektrycznym.

 

Jak dotąd jeszcze nikomu nie przyszło do głowy, aby dobrowolnie narazić się na atak węgorza elektrycznego. Największe osobniki potrafią wytworzyć napięcie nawet 600 V. Atak takiej ryby na człowieka może w skrajnym przypadku doprowadzić nawet do śmierci.

 

Wyjątkiem okazał się Kenneth Catania, biolog z Uniwersytetu Vanderbilt. Naukowiec od lat prowadził eksperymenty z udziałem węgorzy elektrycznych. Skupiał się przede wszystkim na ich umiejętności rażenia prądem swoich ofiar. Aby jeszcze dokładniej zrozumieć te interesujące istoty postanowił się przekonać na własnej skórze jakie to jest uczucie zostać porażonym przez węgorza elektrycznego.

 

W tym celu wybrał jedną z mniejszych ryb, która nie jest w stanie wygenerować aż tak wysokiego napięcia. Kenneth Catania został porażony prądem o natężeniu 40-50 miliamperów i porównał atak zwierzęcia do złapania się za ogrodzenie elektryczne. Naukowiec odczuł krótki, lecz bardzo intensywny ból. W publikacji zamieszczonej na łamach Current Biology stwierdzono, że niezwykła zdolność węgorzy elektrycznych to doskonałe narzędzie do samoobrony.

 

Dodaj komentarz

loading...

Wkrótce będziemy mogli pozyskiwać energię elektryczną z naszego krwiobiegu

Każdego z nas często spotyka taki scenariusz: bateria w telefonie jest na wyczerpaniu i znikąd pomocy. A co jeśli każdy z nas miałby źródło zasilania zawsze przy sobie? Dokładniej – wewnątrz nas, gdyż naukowcy z Fudan University w Szanghaju zaproponowali pomysł czerpania energii z ludzkich żył.

 

Grupa badaczy stworzyła niezwykle lekkie generatory prądu, które korzystałyby z energii niesionej przez strumień krwi płynący wewnątrz nas. Podstawą urządzenia są włókna z nanorurek węglowych, które podczas testów w roztworze imitującym krew były w stanie uzyskać energię elektryczną bazując na ruchu względnym roztworu i generatorów.

 

Naukowców zainspirował znany od dawna sposób pozyskiwania energii elektrycznej przy użyciu turbin napędzanych strumieniem wody. Podobnie jak energia wodna, energia czerpana z ludzkiej krwi również byłaby odnawialna i niezależna od warunków pogodowych. Właściwości wykorzystanych materiałów dają potencjalnie szerokie pole do popisu dla nowych generatorów. Być może uda się je zastosować do zasilania urządzeń medycznych takich jak rozrusznik serca. Elastyczność, lekkość i względna jednowymiarowość mogą być pomocne przy próbie wplecenia mikro-generatorów w tkaninę ubrań i tym samym ładować urządzenia pokroju telefonów czy zegarków.

 

Zaproponowane urządzenie ma również inną przewagę nad wcześniejszymi podobnymi projektami. W przypadku mobilności poprzednich pomysłów pojawiły się obawy o tworzenie zatorów wewnątrz układu krwionośnego. Chińczykom udało się unieruchomić urządzenie i rozwiać te lęki.

Pytanie o efektywność  takiego sposobu otrzymywania energii elektrycznej wciąż pozostaje otwarte. Do tej pory jedynym żywym organizmem, na którym testowano generatory, były żaby. Potrzeba jeszcze wiele czasu na testy i optymalizację zanim ujrzymy tę technologię w działaniu wewnątrz ludzkiego organizmu, ale już teraz można się spodziewać sporej rewolucji w medycynie i naszym podejściu do energii odnawialnej.

 

Dodaj komentarz

loading...

Chińscy naukowcy dokonują postępów w pracach nad silnikiem EM Drive

Chiny chcą zostać globalnym liderem w rozwoju sztucznej inteligencji, przewodzą w pracach nad kwantową siecią satelitarną i posiadają najszybsze na świecie superkomputery. Teraz przekonujemy się, że chińscy naukowcy chcą odegrać kluczową rolę we wdrażaniu tajemniczego napędu, który może zrewolucjonizować podróże kosmiczne.

 

Relatywistyczny napęd elektromagnetyczny, zwany powszechnie jako EM Drive, wywołał w ostatnich latach spore zamieszanie w świecie nauki. Silnik ten nie emituje żadnego gazu pędnego i opiera się wyłącznie na energii elektrycznej, która służy jako paliwo. Urządzenie generuje ciąg poprzez mikrofale odbijające się od wnętrza stożkowatego i pokrytego metalem kontenera. Więcej na temat EM Drive można przeczytać tutaj.

 

Eksperymenty z udziałem silnika prowadzone były między innymi przez naukowców i inżynierów z NASA Eagleworks Laboratories w 2016 roku. Podczas testów, ich napęd EM Drive wyprodukował ciąg rzędu 1,2 ± 0,1 miliniutona na jeden kilowat mocy. W tym samym roku, naukowcy z Chińskiej Akademii Technologii Kosmicznych (CAST) postanowili wysłać swoją wersję relatywistycznego silnika elektromagnetycznego w przestrzeń kosmiczną - urządzenie zostało umieszczone na pokładzie satelity Tiangong-2 i pracowało w warunkach mikrograwitacji.

 

Ciekawostką jest, że portal informacyjny IBTimes UK, powołując się na swoje źródła powiadomił, iż na pokładzie bezzałogowego wahadłowca X-37B testowana była wersja silnika EM Drive podczas misji kosmicznej, która trwała od 20 maja 2015 roku do 7 maja 2017 roku. Maszyna należy do Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych, które nie przedstawiają szczegółów misji. Powyższa plotka nie została w żaden sposób potwierdzona.

 

Stacja telewizyjna CCTV2 wyemitowała ostatnio wywiad z dr Chenem Yue. Wynika z niego, że naukowiec wraz ze swoim zespołem osiągnął postępy w pracach nad napędem EM Drive. W najbliższej przyszłości badacze mają zamiar ponownie wysłać silnik w przestrzeń kosmiczną na pokładzie satelity. Niestety tym razem nie podano żadnych konkretnych szczegółów.

Z dostępnych obecnie informacji wynika, że Chińska Akademia Technologii Kosmicznych ma zamiar jak najszybciej zrozumieć na jakiej zasadzie działa ten napęd i wdrożyć nową technologię. Dzięki niej, lot na Księżyc mógłby potrwać tylko kilka godzin, zaś na Marsa dolecielibyśmy w około 70 dni przy zaoszczędzeniu ogromnych środków finansowych. Silnik EM Drive pozwoliłby nam również dotrzeć do odległych systemów gwiezdnych i egzoplanet w znacznie krótszym czasie niż z pomocą dostępnych obecnie rozwiązań.

 

Dodaj komentarz

loading...

Badania dowodzą, że ludzie stają się coraz głupsi

Według naukowców średni iloraz inteligencji ludzi spada od ponad 40 lat. Dzieje się tak z powodu starzenia się naszej populacji: niektóre rodzaje pamięci oraz inteligencji zanikają wraz z wiekiem szybciej niż inne.

 

Jak twierdzi Jakob Pietschnig z Uniwersytetu Wiedeńskiego, fakt, że spadku IQ można doszukiwać się we wzroście wieku daje ciekawą alternatywę dla teorii mówiącej, iż ludzie inteligentni są mniej skłonni do rozmnażania się i nie przekazują tym samym wartościowych genów następnym pokoleniom.

 

W latach 40. XX wieku amerykańscy naukowcy zaczęli zauważać, że IQ każdej kolejnej generacji wzrasta co dekadę o około 3 punkty – dzieci okazywały się bardziej inteligentne od swoich rodziców i dziadków. Na cześć odkrywcy zjawisko to nazwano efektem Flynna i przez niemal 70 lat znajdowało ono potwierdzenie w badaniach. Przyczynę upatrywano w rozwoju edukacji, medycyny i wzroście ekonomicznym.

 

Jednak w 2004 roku odkryto, że przez ostatnich 30-40 lat poziom IQ zaczął spadać w tempie 7-10 punktów na jeden wiek. Odkrycie to rozpętało spór wśród badaczy na temat tego, co może być przyczyną odwrócenia efektu Flynna. Wciąż nie osiągnięto konsensusu w tej sprawie, lecz od dawna część psychologów twierdzi, że ludzie o większej inteligencji mniej ochoczo podejmują decyzję o posiadaniu potomstwa.

 

Robin Morris z King’s College London wraz z kolegami przeanalizował około 1800 rodzajów testów inteligencji od 1972 roku biorąc pod uwagę te obejmujące pamięć krótkotrwałą oraz pamięć odpowiedzialną za szybką analizę danych i procesy decyzyjne. Zauważono, że przez ostatnie 40 lat pamięć krótkotrwała stawała się coraz lepsza, podczas gdy drugi rodzaj pamięci zachowywał się zgodnie z negatywnymi trendami odkrytymi w 2004 roku.

 

Uwagę naukowców przyciągnął fakt, że owo pogorszenie pamięci zbiegło się z dużą liczbą osób starszych poddanych testom na inteligencję. Według Robina Morrisa, istnieje korelacja między tymi faktami: pamięć decyzyjna działa gorzej u osób starszych, nawet jeśli pod względem pamięci krótkotrwałej wiek nie powoduje znaczących różnic. Z drugiej strony, część psychologów jest zdania, że ludzkość mogła osiągnąć już pułap swoich możliwości i dalszy wzrost IQ nie jest możliwy.

 

Dodaj komentarz

loading...

NASA proponuje wykorzystać wulkan Yellowstone jako źródło energii geotermalnej

W północno-zachodniej części amerykańskiego stanu Wyoming znajduje się słynny wulkan Yellowstone. Region ten jest ściśle monitorowany pod względem aktywności sejsmicznej w obawie przed możliwą erupcją, która miałaby katastrofalny wpływ w szczególności na Stany Zjednoczone i pobliskie państwa. Z wiązku z potencjalnym zagrożeniem, agencja NASA przedstawiła bardzo ryzykowny plan, który zakłada budowę elektrowni geotermalnej w pobliżu Yellowstone.

 

NASA postrzega superwulkan jako jedno z największych zagrożeń dla cywilizacji ludzkiej, dlatego zasugerowała jego ochłodzenie, co miałoby być najlepszym rozwiązaniem z możliwych. Według agencji, należałoby wykonać wywiert w Yellowstone o długości 10 kilometrów i wpomować do kaldery wodę pod dużym ciśnieniem, a w zamian otrzymalibyśmy parę wodną o temperaturze około 350 stopni Celsjusza.

 

Pomysłodawcy uważają, że z pomocą elektrowni geotermalnej będzie można pozyskiwać energię nawet przez dziesiątki tysięcy lat. Pozwoli to także stopniowo wychłodzić wulkan, dzięki czemu Stany Zjednoczone uniknęłyby potężnej erupcji.

Koszty takiego projektu oszacowano na kwotę niemal 3,5 miliarda dolarów. Jednak mimo potencjalnych korzyści należy mieć na uwadze, że ewentualne wywiercenie otworu w wulkanie może nieść ze sobą bardzo niebezpieczne konsekwencje - chodzi oczywiście o możliwość erupcji Yellowstone, której przecież USA tak bardzo starają się uniknąć.

 

W odpowiedzi na pomysły amerykańskiej agencji kosmicznej, geolog dr Jefferson Hungerford, pracownik Parku Yellowstone powiedział, że NASA nie powinna ingerować w superwulkan. Ryzyko wywołania erupcji jest zdecydowanie zbyt wysokie. Według naukowca, wybuch jest bardzo mało prawdopodobny i możemy go nawet nie zobaczyć za naszego życia. Jednak wielu innych specjalistów posiada odmienne zdanie i wskazuje na roje trzęsień ziemi, które regularnie występują w Parku Yellowstone. Od 30 czerwca w regionie odnotowano ponad 2300 wstrząsów sejsmicznych.

 

Źródła:

http://www.zerohedge.com/news/2017-09-02/dont-mess-yellowstone-supervolcano-geologists-war...

http://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/nasa-opracowala-niebezpieczny-plan-ochlodzenia-wulkanu-y...

http://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/w-obrebie-kaldery-yellowstone-nadal-trzesie-sie-ziemia-c...

Dodaj komentarz

loading...