Marzec 2015

Chemicy mogli odkryć jak powstało życie na Ziemi

Naukowcy kłócą się dziś o to, kto ma rację w kwestii powstania pierwszych form życia na Ziemi. Tymczasem zespół chemików z MRC Laboratory of Molecular Biology z brytyjskiego Uniwersytetu w Cambridge oświadczył iż prawdopodobnie odkrył jedną z największych zagadek ludzkości, czyli jak powstało życie.

 

Jak wiadomo, naukowcy mają dziś wielki problem jeśli chodzi o odpowiedź na powyższe pytanie. Jedni uważają, że życie powstało na Ziemi i pochodzi od RNA. Inni utrzymują że kluczowy dla powstania życia jest metabolizm, a jeszcze inni przekonują iż najpierw musiałyby powstać pierwsze błony komórkowe. Wszystko to, to na dzień dzisiejszy jedynie teorie.

 

Wspomniani na początku chemicy opracowali własną teorię. Ich zdaniem życie powstało dzięki trzem elementom które mogły istnieć na Ziemi ponad 4 miliardy lat temu - chodzi o siarkowodór, cyjanowodór oraz światło ultrafioletowe. Specjaliści zdołali nawet stworzyć 50 kwasów nukleinowych, które były prekursorami DNA i RNA, korzystając jedynie z powyższych składników.

Źródło: Nature Chemistry

Wyjaśniono również, że meteoryty mogły przynosić na Ziemię elementy które w reakcji z azotem zawartym w atmosferze wytwarzały dużo cyjanowodoru. Przy rozpuszczaniu w wodzie, łatwo mogło dojść do kontaktu z siarkowodorem. Wszystko to miało miejsce w obecności promieni słonecznych, co skutkowałoby powstaniem życia. Twierdzenia brytyjskich naukowców są bardzo przekonujące i kto wie, czy nie dokonano właśnie przełomowego odkrycia.

 

 

Źródło: http://phys.org/news/2015-03-chemists-riddle-life-began-earth.html

Dodaj komentarz

loading...

Zaprezentowano nową wersję robota Baxter

Firma Rethink Robotics po raz pierwszy zaprezentowała światu robota przemysłowego Baxter kilka lat temu. Jednak teraz zaprezentowano jego nowszą wersję - maszyna jest bardziej zwinna i posiada tylko jedną rękę.

 

Nowa wersja robota Baxter otrzymała nazwę Sawyer i właściwie niewiele różni się od swojego poprzednika. Jednoręka maszyna posiada takie same oprogramowanie, które pozwala uczyć się nowych zadań - człowiek musi najpierw fizycznie pokierować ręką robota. W ten sposób nauczy się on nowego ruchu i będzie go mógł wykonywać podczas pracy.

Źródło: Rethink Robotics

Sawyer posiada również wbudowane zabezpieczenia, które pozwalają maszynie współpracować razem z człowiekiem. Jeśli robot będzie wykonywał jakąś czynność i wykryje, że jego ręka może wejść w kontakt z człowiekiem, natychmiast zakończy swoją pracę. Podobnie jak Baxter, nowy robot przemysłowy posiada kamerę i ekran, na którym wyświetlane są oczy i brwi odzwierciedlające jego stan.

 

Sawyer wyróżnia się od Baxtera tym, że waży 19 kilogramów i posiada jedną, lecz zwinną rękę, za pomocą której może unieść obiekt o masie do 4 kilogramów. Jego "dłoń" wyposażona jest w czujniki dotyku i może wykonywać prace, do których nie nadawał się nawet Baxter. Maszyna pojawi się w sprzedaży za kilka miesięcy i będzie kosztował 29 tysięcy dolarów - czyli nieco więcej od Baxtera (22 tysiące dolarów).

 

 

Źródło: http://www.gizmag.com/rethink-robotics-sawyer-robot/36680/

Dodaj komentarz

loading...

Firma Boeing stworzyła i opatentowała ochronne pole siłowe

Koncern Boeing opatentował technologię, która może pozwolić na wyposażenie pojazdów i budynków w coś w rodzaju ochronnego pola siłowego. Idea ta znana była dotychczas głównie z prozy i filmów science fiction. Okazuje się, że stworzono technologię o bardzo podobnych funkcjonalnościach.

 

Boeing to przede wszystkim producent samolotów dla potrzeb awiacji cywilnej i wojskowej. Tym razem korporacja zainwestowała w rozwój technologii ochrony pojazdów i budynków za pomocą systemu który jest w stanie zminimalizować ryzyko ich zniszczenia. Opatentowane rozwiązanie nazywa się "systemem tłumienia fali uderzeniowej za pomocą łuku z fali elektromagnetycznej". Pole siłowe ma być w stanie chronić nie tylko obiekty stacjonarne, ale też będące w ruchu jak czołgi, samoloty czy okręty.

System zawiera specjalne czujniki, które wykrywają wybuch w bardzo wczesnej jego fazie i natychmiastowo aktywują pole ochronne stworzone za pomocą impulsów promieniowania mikrofalowego, energii elektrycznej i laserów. Dochodzi wtedy do szybkiego podgrzania i zjonizowania powietrza, które przez kilka chwil jest w stanie pełnić funkcję ochronną i rozpraszać falę uderzeniową minimalizując znacznie uszkodzenia potencjalnego celu ataku.

 

 

Artykuł pochodzi z portalu: Zmianynaziemi.pl

Dodaj komentarz

loading...

US Navy wprowadza pierwsze katapulty elektromagnetyczne

Katapulty parowe to już przeżytek - nadszedł czas na nowe katapulty elektromagnetyczne. Amerykańska armia wprowadza właśnie system EMALS (Elektromagnetyczny System Startu Samolotów) na lotniskowcu USS Gerald R. Ford.

 

Prace nad nową technologią trwają od lat a ostatnio wykonano serię testów na wspomnianym lotniskowcu - wszystkie zakończyły się powodzeniem. Spowodowało to, że wojskowi chcą wprowadzić system EMALS już w czerwcu tego roku, powoli rezygnując z dotychczasowych katapult parowych, które służą już od ponad 60 lat.

 

Katapulty elektromagnetyczne, opracowane przez koncern General Atomics, pozwolą wyeliminować problemy, jakie stwarzały katapulty parowe. Chodzi przede wszystkim o możliwość sterowania mocą wyrzucania samolotów - zamiast gwałtownego kopnięcia, system EMALS umożliwi ciągłą kontrolę mocy, odpowiednio zwiększając przyśpieszenie maszyny. Ponadto, zapewni on większą energię od dotychczas stosowanej technologii.

 

Równie ważny jest fakt, że katapulty elektromagnetyczne można łatwiej dostosować do różnych modeli maszyn, nie tylko samolotów F/A-18 Super Hornet, E2D Advanced Hawkeye, EA-18G Growlers czy Lockheed Martin F-35 Lightning II ale również bezzałogowców, jak np. drona X-47B. Pierwsze oficjalne wystrzelenie latających maszyn za pomocą elektromagnetyzmu nastąpi już za kilka miesięcy i zapewne przejdzie do historii.

 

 

Źródło: http://defensetech.org/2015/03/19/navy-prepares-to-fire-an-electromagnetic-aircraft-catapult-on-new-carrier/

Dodaj komentarz

loading...

Amazon otrzymał pozwolenie na testowanie dostarczania przesyłek korzystając z dronów

Amazon krok po kroku realizuje swój wielki projekt, czyli dostarczanie towarów za pomocą bezzałogowców. Firma otrzymała kilka dni temu zezwolenie na testowanie swojej nowej usługi.

 

Drony mogą okazać się idealnymi dostawcami przesyłek, jednak pozostało jeszcze wiele czasu zanim technologia zostanie wprowadzona w życie. Korzystanie z bezzałogowców może okazać się niebezpieczne, dlatego w pierwszej kolejności należy sprawdzić jak taki system będzie funkcjonował.

Źródło: Amazon

Federalna Agencja Nadzoru Transportu Lotniczego zezwoliła firmie Amazon na testowanie swojej usługi. Drony mogą być testowane pod warunkiem, że będzie się to odbywać w środku dnia a maszyny muszą zachować odpowiednią wysokość. Ustalono, że bezzałogowce będą latać na wysokości mniejszej niż 122 metry.

 

Na poniższym nagraniu możemy zobaczyć wizualizację systemu Amazon Prime Air, czyli dostarczaniu przesyłek za pomocą tych latających maszyn. Trudno wyobrazić sobie aby coś takiego wprowadzono w Polsce, jednak za jakieś kilka lat, system może pojawić się w Stanach Zjednoczonych.

 

 

Źródło: http://www.faa.gov/news/updates/?newsId=82225&cid=TW303

Dodaj komentarz

loading...

Bezzałogowiec wspinający się po ścianie

Specjaliści z południowokoreańskiego KAIST Urban Robotics Lab zaprezentowali drona, który potrafi nie tylko latać ale również wspinać się po ścianie. Pomysł wydaje się bezsensowny ale technologia może mieć ciekawe zastosowania.

 

Naukowcy dotychczas zdołali opracować bezzałogowce, które, oczywiście oprócz latania, potrafią również poruszać się po lądzie i pływać. Amerykańscy badacze pracują nad bardzo interesującym projektem, w ramach którego powstają multimodalne drony, zdolne do długiego lotu, wylądowania na dnie rzeki i przedostania się na ląd, gdzie robot będzie mógł poruszać się bez żadnych problemów i pokonywać każde przeszkody.

Wynalazek jaki powstał w KAIST Urban Robotics Lab pozwoli bezzałogowym maszynom na wspinanie się po ścianach ale uczeni akurat nie wspominają o militarnym zastosowaniu tej technologii. Zamiast tego, drony mogłyby wykonywać prace na wysokościach, np. myć okna, skutecznie zastępując w tym człowieka.

 

 

 

Dodaj komentarz

loading...

Projekt Mars One może okazać się wielkim niewypałem

W ramach projektu Mars One planuje się wysłać ludzi na Czerwoną Planetę i utworzyć tam pierwsze kolonie. Jednak wielu ludzi ma wątpliwości czy skolonizowanie Marsa w ogóle jest możliwe. Podobnego zdania jest jeden z kandydatów, który ma szansę wziąć udział w tej misji kosmicznej.

 

Astrofizyk Joseph Roche naucza w Trinity College School w Kanadzie i jest jednym z kandydatów do kolonizacji Marsa. W zeszłym miesiącu, Roche znalazł się w stuosobowej grupie, która "powalczy" o bilet w jedną stronę na Czerwoną Planetę. Jednak naukowiec właściwie nie wierzy w to, że projekt ten zostanie w ogóle zrealizowany.

 

Potencjalny astronauta wyjaśnił brytyjskiemu dziennikowi The Guardian, że sam proces selekcji nie był zbyt rygorystyczny a "niechcęć do angażowania się i współpracowania ze środowiskiem naukowym oznacza, że być może nadszedł czas aby Mars One uznał nieprawdopodobnieństwo tego konkretnego przedsięwzięcia oraz przekształcił swoje wysiłki na rzecz wspierania innych ciekawych i bardziej opłacalnych nadchodzących misji kosmicznych".

 

Roche wspomina również o rankingu jaki pojawił się w zeszłym miesiącu, który dotyczył 10 najlepszych kandydatów. Astrofizyk wyjawił, że chodziło tu o osoby które najbardziej wspierają cały projekt np. poprzez zakup towarów (koszulki, bluzy, plakaty) czy przekazanie darowizny, za co otrzymują specjalne punkty. Całość wygląda więc tak jakby nie liczyły się umiejętności kandydatów a włożone przez nich pieniądze w przedsięwzięcie.

 

Ten sam naukowiec, Joseph Roche, udzielił także wywiadu dla Medium. Tam możemy dowiedzieć się jeszcze ciekawszych rzeczy, jak na przykład tego, że do projektu Mars One w rzeczywistości zgłosiło się tylko 2,761 osób, a nie jak informowała nas wcześniej organizacja, 200 tysięcy osób. Cała ta walka o to kto poleci na Marsa kręci się wokół pieniędzy - kto z kandydatów wygeneruje jak największe zyski dla projektu.

 

Co więcej, Roche twierdzi że jak dotąd nie spotkał nikogo osobiście z organizacji Mars One. Kandydatom obiecywano wywiady, testy i wszystko miało wyglądać profesjonalnie jak na wybór przyszłego astronauty. Potencjalni kolonizatorzy Marsa podpisali potem umowę o zachowaniu poufności, jeśli chcą brać udział w wywiadach, po czym wszystko skończyło się jedynie na krótkiej rozmowie poprzez komunikator Skype.

 

Mars One wymagał od kandydatów wypełnienia kwestionariusza, umieszczenia nagrania na stronie interentowej organizacji i poddanie się badaniom lekarskim u lekarza w pobliżu miejsca zamieszkania. Następnie odbyła się rozmowa poprzez Skype, podczas której główny oficer medyczny Mars One zadawał pytania na temat Czerwonej Planety i misji, w której być może weźmie kiedyś udział.

 

"Oznacza to, że wszystkie informacje które zgromadzili na mój temat to zrobione przeze mnie nagranie, formularz w którym odpowiadałem przeważnie jednym słowem... i 10-minutowy wywiad przez Skype" - podsumowuje Joseph Roche.

 

Biorąc te wszystkie informacje w całość mamy obraz organizacji, która absolutnie źle podchodzi do przyszłej misji kosmicznej i skupia się wyłącznie na gromadzeniu funduszy. Rzeczywistość okazała się nie tak kolorowa a szanse na przyszły lot na Marsa są znacznie mniejsze niż nas przekonywano. Misja kosmiczna w ramach projektu Mars One stoi pod wielkim znakiem zapytania.

 

 

Dodaj komentarz

loading...

W Wielkim Zderzaczu Hadronów mogą powstać mikroskopijne czarne dziury

Ostatnio coraz więcej mówi się o wznowieniu pracy w Wielkim Zderzaczu Hadronów (LHC). Fizycy mają przed sobą wiele pracy. Spekuluje się, że akcelerator może utworzyć mikroskopijne czarne dziury, dając tym samym dowody na istnienie wszechświatów równoległych.

 

Wielki Zderzacz Hadronów kojarzy się przede wszystkim z odkryciem bozonu Higgsa, tzw. boskiej cząsteczki. Jednak akcelerator ten może również pomóc w badaniach nad ciemną materią. Profesor Mir Faizal z University of Waterloo powiedział dla Dailymail.com, że światy równoległe mogą istnieć w wyższych wymiarach. Jego zespół naukowy uważa, że grawitacja może wyciec do innych wymiarów, co spowoduje powstanie miniaturowych czarnych dziur w akceleratorze.

 

LHC zostanie uruchomiony już w przyszłym tygodniu. Akcelerator będzie teraz pracował ze znacznie większą energią 14 TeV (teraelektronowoltów), w porównaniu do poprzednich 8 TeV. Specjaliści uważają, że tym razem podczas eksperymentów uda się stworzyć mikroskopijne czarne dziury, które odparują w 10-27 sekundy, dlatego nie powinny stanowić żadnego zagrożenia. Niektórzy jednak obawiają się, że takie badania mogą doprowadzić do katastrofy.

 

 

Dodaj komentarz

loading...

Elon Musk przewiduje, że człowiek nie będzie mógł w przyszłości prowadzić samochodów

Dziś, człowiek tworzy maszyny, komputery oraz sztuczną inteligencję i wykorzystuje to wszystko jako narzędzie, które ma ułatwić nam życie. Jednak Elon Musk przewiduje, że w przyszłości sytuacja się zmieni - technologia będzie bardziej inteligentna od nas.

 

Musk porównuje motoryzację z windami - kiedyś potrzebni byli operatorzy, lecz dziś wystarczy przycisnąć odpowiedni przycisk i winda przeniesie nas tam, gdzie zechcemy. Jego zdaniem podobnie będzie w przypadku samochodów. W przyszłości może się okazać, że maszyny będą bardziej inteligentne od nas, dlatego człowiek nie będzie mógł już ich obsługiwać - zdaniem Muska, człowiek będzie nawet stwarzał zagrożenie na jezdni.

 

Miliarder i właściciel firmy Tesla Motors uważa, że nowe przepisy, które zabronią człowiekowi kierować samochodem, zostaną wprowadzone za jakieś 20 lat. Wtedy to sztuczna inteligencja przejmie ster i to w sensie dosłownym. Dziś wydaje się to nieprawdopodobne ale przecież wszystko jest możliwe.

 

 

Źródło: http://www.dailymail.co.uk/sciencetech/article-3000426/Will-humans-BANNED-driving-Elon-Musk-says-self-driving-cars-spell-end-motorists-safer.html

Dodaj komentarz

loading...

Gry o tematyce zombie mogą przygotować nas na katastrofy

Gry wideo mają różny wpływ na człowieka. Jedne mogą nas edukować i rozwijać nasze umiejętności, inne natomiast zapewnią nam tylko dobrą rozrywkę - wszystko tak naprawdę zależy od tematyki. Jednak pewien szczególny gatunek gier może sprawdzić iż będziemy bardziej przygotowani na różne katastrofy.

 

Dotychczas przeprowadzono wiele badań które wyraźnie wskazują na korzyści płynące z gier wideo. Naukowcy z Uniwerstytetu Kalifornijskiego dowiedli, że odpowiednia gra ma znaczny wpływ na pracę mózgu i zdolności poznawcze nawet u osób powyżej 80 roku życia. Badacze z Uniwersytetu w Iowa odkryli, że gra "Road Tour" cofa pogarszanie się funkcji mózgu, poprawia pamięć, myślenie i zwiększa szybkość przetwarzania informacji wizualnej.

 

Uczeni z włoskiego Uniwersytetu w Padwie wykazali, że gry akcji, które uczą w jaki sposób działać szybko i zdecydowanie, poprawiają procesy decyzyjne a u dzieci z dysleksją poprawiają również umiejętność czytania. Natomiast Daphne Bavelier z Uniwersytetu w Rochester udowodniła, że dzięki grom wideo ludzie zwracają większą uwagę na ukryte szczegóły i zwiększają zdolność do szybkiego szacunkowania.

 

Jak widać, gry wideo mogą mieć wiele zastosowań. Od dłuższego czasu bardzo dużym zainteresowaniem cieszą się gry o tematyce survival horror. Również i ten gatunek gier ma wielki wpływ na człowieka - na jego myślenie. Gry o zombie mogą okazać się bardzo przydatne dla wielu ludzi a w szczególności dla żołnierzy, policjantów, starażaków, ratowników czy osób, które mieszkają w krajach narażonych na katastrofy naturalne, takie jak trzęsienie ziemi czy huragany.

 

Jednym z lepszych przykładów jest postapokaliptyczna gra DayZ, w której walczymy zarówno z innymi graczami, jak i z zombie. Gracz musi przede wszystkim zdobyć żywność, wodę, opatrunki na wypadek zranienia oraz broń a jednocześnie musi bardzo ostrożnie się poruszać aby nie zostać zauważonym przez wrogów. Gdy zginie, zaczyna wszystko od zera.

 

Matthieu Guitton, adiunkt w kanadyjskim Laval University, badał i analizował zachowania ludzi w tej grze. W wywiadzie dla New Scientist powiedział, że gracze zachowują się tak jak w prawdziwym życiu - bywają egoistyczni i zdradliwi lecz czasem czują się winni, gdy celowo narażą innego gracza na niebezpieczeństwo ułatwiając sobie ucieczkę przed zagrożeniem.

 

Jego zdaniem świat wirtualny, jak np. wymieniona gra DayZ, jest bardzo dobrym sprawdzianem dla człowieka aby mógł sprawdzić swoje zachowanie w sytuacji, gdzie jego życie będzie niemal nieustannie zagrożone. Zatem gry wideo o tematyce zombie mogą nauczyć nas jak należy zachować się w momencie katastrofy - niekoniecznie naturalnej. W Polsce może nie jest to na tyle przydatne, ale w Japonii, gdzie nie da się przewidzieć nadchodzącego trzęsienia ziemi, może być naprawdę cenne.

 

 

 

Dodaj komentarz

loading...