Cena laboratoryjnego mięsa spadła do ponad 90 złotych za kilogram

Kategorie: 

Źródło: Kadr z YouTube

Czy tego chcemy czy nie, jesteśmy świadkami nadchodzącej rewolucji żywieniowej. Coraz więcej firm na świecie zaczyna interesować się rozwijaniem technologii, przeznaczonej do produkcji tzw. mięsa in vitro. To oznacza rosnącą popularność żywności laboratoryjnej a przede wszystkim drastyczny spadek cen.

 

Przypomnijmy, że w 2013 roku, pierwszy na świecie kotlet in vitro kosztował aż 325 tysięcy dolarów, czyli ponad 1,3 miliona złotych. Tak wysoka cena pokazuje, że proces produkcji sztucznego mięsa nie był jeszcze tak dopracowany. Z biegiem czasu, wszystko zaczęło się zmieniać.

 

W 2015 roku, wyprodukowanie jednego kilograma mięsa in vitro kosztowało około 90 dolarów (tj. ponad 360 złotych). W chwili obecnej, mięsne twory można opracować już za około 23 dolary za kilogram, czyli ponad 90 złotych. Koszta spadły zatem drastycznie. Już same ceny mówią nam, że w najbliższej przyszłości takie mięso z powodzeniem mogłoby znaleźć się na półkach sklepowych.

Profesor Mark Post, człowiek który jako pierwszy stworzył sztuczne mięso i sprzedał je za 325 tysięcy dolarów, ma nadzieję sprzedawać swoje twory w ciągu najbliższych 5 lat. Firmy zajmujące się produkcją laboratoryjnej żywności istnieją głównie w USA - są to Gelcor, Perfect Foods, Clara Foods i Memphis Meats. W Holandii powstała firma Mosa Meat i należy do Marka Posta, zaś w Izraelu funkcjonuje SuperMeat i zajmuje się wytwarzaniem kurzej wątróbki.

 

Naukowcy zaangażowani w rozwój biotechnologii potrzebnej do produkcji sztucznego mięsa przekonują, że w ten sposób radykalnie zmniejszymy emisję gazów cieplarnianych, zlikwidujemy wiele farm i obniżymy zużycie energii. Nie będziemy więcej musieli zabijać zwierząt aby zdobyć pożywienie. Oczywiście wiele osób podchodzi do tego bardzo sceptycznie. Zanim mięso z laboratorium pojawi się w sklepach potrzebna będzie wielka kampania reklamowa. W pierwszej kolejności należałoby zmienić nazwę - "sztuczne mięso", "mięso in vitro" czy "mięso z laboratorium" nie przywołuje dobrych skojarzeń.

 

Ocena: 

5
Średnio: 5 (1 vote)
Dodaj komentarz

loading...

Komentarze

Portret użytkownika Andrzej Muras

Jestem osobą zdecydowanie

Jestem osobą zdecydowanie mięsożerną i bez karkówki, schaboszczaka czy golonki, albo powiedzmy pieczonego kurzego udka nie wyobrażam sobie życia. Ale fakt, że dla zaspokojenia mojego apetytu musi (i to co gorsza w wyjątkowo paskudnych okolicznościach uboju przemysłowego) zostać zabita jakaś swinka czy kurczak jest mi zdecydowanie niemiłym. No cóż, tak już urządzony jest świat, że jedne zwierzęta zabijają i pożerają inne, trudno. Do perspektywy mięsa in vitro entuzjastycznie zatem podchodzę - jak będzie dostępne w handlu i nie droższe od ubojowego, to bardzo chętnie będę je kupowal. Tylko jaden tu istotny (dla mnie, smakosza) widzę problem. Jak dotąd wyprodukowane takie mięso zawsze ma formę "mielonego". No cóż, kotlety mielone też lubię, ale jak by tylko takie miało być to mięso, to niewesoło to widzę. A taka np.karkówka, żeberka czy (zwłaszcza) golonka to konglomerat kilku spoistych (nie rozdrobnionych) tkanek i w tym tkwi ich smakowitość. Jak to uzyskać sztucznie - obawiam się, że trudna to sprawa.

Skomentuj